Biżuteria przyszłości

Czy wynalazek Węgrów stanie się przebojem w najbliższej przyszłości i podbije świat mody?

Inteligentna biżuteria. Na taki pomysł wpadli węgierscy wynalazcy projektując bransoletkę, której wygląd można dowolnie zmieniać, kiedy tylko ma się na to ochotę, ściągając obraz z telefonu dzięki prostej aplikacji. Wystarczy po prostu przyłożyć do niej telefon.

Bransoletka nie wymaga klasycznego ładowania (pobór mocy potrzebnej tylko do zmiany obrazka jest tak niewielki, że urządzenie ładuje się indukcyjnie od telefonu kiedy użytkownik uruchamia ww. aplikację). Biżuteria prezentuje się elegancko, jej wyglądu nie psują żadne przyciski ani kabelki.

Na razie wzory oferowane są w wąskiej gamie kolorów – w bieli, szarościach i czerni (ale przecież czarny jest zawsze w modzie), co wynika z chęci oszczędzania energii (jest to wyświetlacz na wzór tych znanych nam z e-booków – powierzchnię bransoletki pokrywa e-ink), ale projektanci już pracują nad możliwością rozszerzenia oferty wyboru kolorów. W przyszłości mają pojawić się również naszyjniki i pierścionki oparte o tę technologię, a także możliwość projektowania własnych motywów przez użytkowników.

Pomysłodawcy z grupy Liber8 prowadzą obecnie rozmowy z domami mody, projektantami i grafikami. Ich technologią Tago Arc zainteresowani są np. Japończycy i Koreańczycy.

Węgrzy nie chcą jednak by Tago Arc pozostał wyłącznie modowym gadżetem. Jego potencjał można wykorzystać na różne sposoby – nawet do ratowania życia, zapisując na bransoletce grupę krwi, informacje o alergiach, itp.

Bransoletka kierunkowskaz

Węgierskich wynalazków ciąg dalszy. Tym razem zaprezentujemy coś wymyślonego przez rowerzystę dla rowerzystów. Bransoletka Useeme jest praktycznym i zwiększającym bezpieczeństwo gadżetem dla rowerzystów, przydatnym na skrzyżowaniach, podczas skręcania czy przy zmianie pasa szczególnie w godzinach wieczornych. Wyposażona jest w czujnik ruchu, który reaguje gdy rowerzysta sygnalizuje ręką zamiar skręcania. Zapalają się wtedy diody, bransoletka zaczyna migotać, sprawiając że rowerzysta jest w czasie manewru bardziej widoczny. Proste, prawda?

Na pomysł opaski wpadł László Nyirádi w czasie gdy uczył jedną ze swoich córek jazdy na rowerze po mieście. Lekcje czasem przeciągały się do późna i Laszló stwierdził, że po zapadnięciu zmroku sygnały dawane ręką przez dziewczynkę nie są dostatecznie widoczne. Aż dziwne, że nikt wcześniej na to nie wpadł. A może wpadł, tylko że wynalazku nie udało się spopularyzować? Biorąc pod uwagę liczbę wypadków z udziałem rowerzystów warto by użytkowników dwóch kółek zainteresować takim rozwiązaniem. W węgierskiej prasie widziałam ostatnio sporo artykułów na ten temat.

Czujnik ruchu jest połączony z mikrokontrolerem, który na bieżąco przetwarza otrzymywane sygnały i rozpoznaje je na podstawie danego wzoru włączając diody przy wyciągnięciu ręki i wyłączając je gdy ręka ląduje z powrotem na kierownicy. Jak deklaruje producent zasilanie standardowymi bateriami CR2032, z możliwością wymiany. Opaska nie posiada zapięcia, łatwo się ją zakłada niezależnie od rodzaju ubrania bo jest elastyczna i automatycznie zaciska się wokół nadgarstka, dostępna jest w 3 rozmiarach. Niestety nie ma jej jeszcze w sprzedaży hurtowej czy detalicznej, produkcja jest finansowana z bieżących zamówień, koszt pary ok. 120 zł. Tu można sobie dokładnie obejrzeć jak to działa (prezentacja ze startup’u), a tu jeszcze filmik z Budapesztu.

Teqball czyli jak połączyć futbol z ping-pongiem

Kolejny węgierski wynalazek z kickstartera. Połączenie ping-ponga z futbolem. Piłki nożnej raczej nie zrewolucjonizuje, ale jako ciekawa odmiana jednego jak i drugiego ma szansę stać się nową alternatywą dla tych tradycyjnych sportów. Jego twórcy próbują właśnie zebrać pieniądze na kickstarterze na rozwijanie projektu.

W Teqball grać może 2 lub 4 zawodników, potrzebny jest stół podobny do tego jak w tenisie stołowym i piłka – zwyczajna futbolówka. Na pomysł gry wpadli dwaj Węgrzy Gábor Borsányi i Viktor Huszár, według których futbol stał się w ostatnich latach tak agresywny, że przydałaby się jego nowa wersja powodująca mniej kontuzji. Dlatego po długich badaniach naukowych i wyliczeniach wymyślili projekt stołu, na którym można grać piłką futbolową.

Dopełnieniem gry jest softwer, pozwalający w realnym czasie śledzić czy zawodnicy grają zgodnie z ustalonymi zasadami. System przygotowuje statystyki dotyczące gry każdego z graczy i zapisuje punkty. Ponoć zainteresowanie wyrażają znani gracze i trenerzy tradycyjnej piłki nożnej.

Czy Teqball przyjmie się jako forma profesjonalnego treningu lub po prostu dobrej zabawy? Mnie się podoba. Oceńcie sami. Tu film prezentujący reguły gry. Teqball będzie można wypróbować osobiście na zbliżającym się festiwalu Volt w Sopronie (2-6 lipca 2014).

Feel Flux – magia fizyki

FeelFlux

Węgierski wynalazek Feel Flux odnosi sukcesy za granicą. Wymyślony przez 2 studentów Flux jest zabawką zręcznościową wykorzystującą magnesy, dając efekt antygrawitacji. Ádám Lányi i Tamás Somlyó poznali się studiując na budapeszteńskiej Politechnice. Obu zawsze pasjonowała nauka, zabawa i projektowanie. Doszli do wniosku, że każdy lubi doświadczyć czasem magii w codziennym życiu, ale zamiast stosować iluzjonistyczne sztuczki oni oparli się na fizyce.

Jak to działa? Wymyślona przez Węgrów zabawka składa się z rury miedzianej lub aluminiowej wewnątrz małego cylindra i silnie namagnesowanej kulki. Kiedy próbujemy przerzucić kulkę przez cylinder o większej od niej średnicy, ta przechodzi o wiele wolniej niż można się tego spodziewać. Wytłumaczeniem jest prawo Lenza. Za każdym razem kiedy pole magnetyczne zmienia się wewnątrz materiału przewodzącego, indukuje napięcie nazywane siłą elektromotoryczną. W zależności od oporu materiału,wytwarza prąd, który zachowuje się jak w tradycyjnych magnesach: tworzy dodatkowe pole elektromagnetyczne.

Prawo Lenza mówi, że pole magnetyczne wytworzone przez ten wywołany prąd jest tak skierowane by przeciwstawić się zmianie strumienia źródłowego. Mówiąc prościej: jeśli wytworzymy zmieniające się pole magnetyczne przesuwając magnes, to będzie on wytwarzać siłę mechaniczną próbując spowolnić ruch. Im szybciej poruszamy magnesem, tym większa siła się wytwarza. Nigdy nie byłam Einsteinem z fizyki więc jeśli popełniłam jakiś błąd w opisie to proszę o korektę. Tu link do strony FeelFlux i do filmu prezentującego zabawkę.

Kostka jest jak pułapka – wywiad z Ernő Rubikiem

W tym roku przypada 40 rocznica wyjątkowego wydarzenia – wynalezienia kostki Rubika. Dla wielu ludzi z mojego pokolenia to obok Ikarusa najbardziej emblematyczny produkt węgierski. Jego autor, inżynier Ernő Rubik jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych Węgrów w historii. Obszerny wywiad z twórcą kostki ukazał się na Index.hu, nie mogłam się oprzeć i fragmenty zamieszczam na blogu.

Powszechnie kostkę Rubika kojarzymy z latami 80, skąd więc ta o dekadę wcześniejsza data? W 1974 stworzony został prototyp kostki, który w roku 1975 trafił do urzędu patentowego. Przez kolejnych kilka lat trwało uruchamianie produkcji. Dystrybucja na rynku światowym na dobre rozpoczęła się w roku 1980 ale jej szczyt przypadł na przełom lat 1981-1982. Fenomenem było to, że oto produkt z bloku wschodniego staje się przebojem rynkowym na świecie. Jak przyznaje E. Rubik zapytany czy w socjalizmie nie było problemu, aby zorganizować zachodnią dystrybucję:

„Eksport zawsze był ważnym elementem gospodarki planowej, ale oczywiście w granicach wstępnie określonych, przyznanych w ramach Układu Warszawskiego. Był to rynek regulowany – na przykład, wiem od ojca, że nie nie było u nas ważnych fabryk przemysłu lotniczego, ponieważ przemysł ten został przypisany do innego kraju. Częściowo dzięki temu początki sprzedaży były trudne dla kostki. Węgrzy nie bardzo wiedzieli, jak coś sprzedać. Obliczono na podstawie planu gospodarczego, czego ma być ile na rynku i to musiało być wyprodukowane, a potem odebrane – w tej formule sprzedaż nie była problemem. Jednak lata osiemdziesiąte i poprzedzające je kilka lat z poprzedniej dekady to na Węgrzech okres pewnych zmian, można było więc wypróbować nowe kierunki. Trudności nie stanowiło promowanie naszej kostki na Zachodzie, ale jak to często bywa z wszelkimi nowościami, fakt że charakter produktu odbiega znacząco od tego do czego przywykł rynek. Jeśli chcemy sprzedać rower, to mamy określone parametry, których spełnienie gwarantuje sukces sprzedaży. W przypadku kostki trudność stanowiło nawet określenie kategorii do jakiej można by ją zakwalifikować. Myślałem o tym, by sprzedawać kostkę pod nazwą łamigłówka, puzzle. Na rynku zabawek te z kategorii zabawka logiczna nie stanowiły zbyt licznej grupy. Np. puzzle nie były w ogóle rejestrowane jako zabawka, a zwłaszcza taka którą można by sprzedać w setkach tysięcy egzemplarzy. Ten rynek sam w sobie stanowi interesujący temat, jest podobny do branży modowej: wciąż wymaga nowości, ale tę nowość później ciężko jest sprzedać.”

„Niewielu sądziło, że tego typu grę logiczną można będzie sprzedawać w dużych ilościach, przecież nie jest to tradycyjna zabawka, jak np. lalka, czy samochodzik. Trudno było też określić potencjalną grupę wiekową odbiorców. W dodatku kostkę niełatwo było ułożyć. Handlowcy uważali natomiast, że aby klient chciał kupić łamigłówkę, powinna ona dać się rozwiązać. W przypadku kostki, kiedy to potencjalny nabywca podawał sprzedawcy zabawkę z prośbą o pomoc w ułożeniu, ten często tylko bezradnie rozkładał ręce. W pierwszych latach istnienia kostki sporo czasu spędziłem na różnych targach, by udowodnić, że kostkę da się ułożyć. Jest to ten typ produktu, który nie wystarczy położyć na półkę sklepową, by zaczął sam się sprzedawać. Trzeba go podać kupującemu do ręki. Kiedy już to zrobiłem, nie trzeba było dalszych instrukcji. Zainteresowany próbuje ułożyć kostkę, coś mu jednak nie wychodzi, odkłada ją. Ale nie daje mu to spokoju i znów próbuje, mija jedna godzina i widzę, że on wciąż zmaga się z kostką. To jak pułapka.”

Rubik sceptycznie jest nastawiony do powstających mutacji jego kostki gdzie zamiast 3x3x3 pojawia się układ 9x9x9 lub nawet 11x11x11. Choć przyznaje, że takie mutacje są interesujące, to jak mówi nie wpływają one na zwiększenie satysfakcji z gry. Choć poziom trudności zwiększa się, ale za to potrzeba znacznie więcej czasu do zamknięcia stałych elementów więc zabawa nie jest już tak fajna.

Sam Rubik z wykształcenia jest architektem i jak mówi ten jego wybór był swoistym kompromisem: wychowany przez ojca, który będąc inżynierem lotnictwa, technikiem był nie tylko z zawodu ale i duchem. Sam jednak poszukiwał swego miejsca w sztuce, próbując swych sił pierwotnie jako złotnik, malarz czy rzeźbiarz. Architektura była kompromisem, który łączył inżynierię i kierunek artystyczny. Ten dualizm jest we mnie do dziś – mówi – i to znajduje odzwierciedlenie w kostce.

W okresie największej popularności powstawały o kostce nawet piosenki, a właściwie o Rubiku: http://www.youtube.com/watch?v=XKewhUMDqJY Rubik mówi skromnie, że to kostka jest popularna a nie on i że zawsze starał się pozostawać w cieniu, co nie było takie trudne w dobie sprzed internetu. Ograniczał się tylko do niezbędnych wystąpień publicznych do których był zobowiązany. Na przełomie 83 i 84 roku szał wokół kostki nieco zmalał, Rubik mógł zająć się innymi sprawami takimi jak … jego własny ślub. W roku 1986 Rubik powrócił jeszcze ze znaną i u nas Rubik Magia. W dniu premiery sprzedano 40 tys. egzemplarzy lecz nie powtórzyła już sukcesu kostki, co nie oznacza że nie był to w swoim czasie przebój. W kolejnych latach i dekadach w ramach marki Rubik powstało 35-40 gier, np. wąż. Poza zajmowaniem się własną marką, Rubik zbudował kilka domów, do których z czasem się przenosił, co jak mówił związane było z dynamicznymi zmianami w jego rodzinie. Jak sam podkreśla dzięki temu zawsze chciał tworzyć meble do swoich nowych domów.

Produkt, który chciałby być firmowany nazwą Rubik, musi spełniać surowe wymagania dotyczące jakości i profilu. „Musi mieścić się w kategorii „twisty puzzle”, czyli być dającą się obracać łamigłówką. Moim nazwiskiem sygnowano wiele produktów, z którymi nie miałem nic wspólnego. Obserwujemy nawet takie oto zjawisko: na ile świat uważa, że coś jest „rubikowe”. I tak do tej kategorii zalicza się np. stosowanie prostych geometrycznych kształtów, minimalizm albo po prostu fakt, że produkt ma więcej funkcji niż można by oczekiwać. Np. jakiś mebel, który można używać w taki czy inny sposób. Pojawiły się też obrazki z użyciem podstawowych kolorów kostki, np. tapety z motywem kostki, których autorem oczywiście nie jestem ja, nie mam też żadnych zysków ze sprzedaży tego typu produktów. Marka Rubik to produkty należące do rodziny twist (obrotowych), w których nacisk kładzie się na zadanie, jakim jest rozwiązanie problemu. Muszą one również przedstawiać jakąś wartość duchową i fizyczną, zabawka nie może być całkowicie wirtualna. Choć w świecie wirtualnym znajdziemy tysiące aplikacji kostki Rubika, to nie mam z nimi nic wspólnego, powstały na bazie gotowej licencji”.

Zapytany o świat wirtualny, w którym dzisiejsze dzieciaki, zamiast kontaktu z zabawkami materialnymi, spędzają czas na grach video, Rubik powiedział, że 90 procent kostek nadal sprzedaje się dla dzieci więc oprócz tego świata wirtualnego nadal funkcjonują one w normalnej rzeczywistości. Ponadto kostka łączy te dwa światy. Jej rozwiązanie jest faktyczną nauką algorytmu, rodzajem zadania z programowania. W ciągu ostatnich 30 lat powstała cała literatura na temat tej koegzystencji.

Rubik krytycznie wypowiedział się też o projekcie budynku nowo tworzonego Muzeum Kreatywności Węgierskiej. Stwierdził, ze kształt sześcianu nadaje się na rzeźbę, ale nie jest on dobry dla projektu architektonicznego. Również w mediach ten pomysł został oceniony krytycznie, gdyż rysunek, który był wizualizacją projektu zbyt dosłownie odwoływał się do kostki. „Jestem przekonany, że jeśli zostanie rozpisany jakiś konkurs na budynek reprezentujący myślenie kreatywne, architektowi może przyjść do głowy kostka Rubika, choć to słowo wcale nie musi się pojawić. Nie znaczy to, że budynek musi wyglądać dokładnie jak kostka 3x3x3. To wszystko było szeroko dyskutowane w 2012 roku, ale jakoś trudno skonkretyzować pozytywne pomysły”. (konkurs rozpisano kilka dni po ukazaniu się wywiadu).

Rubik opowiedział też krótko o filmie węgiersko–amerykańskim, który opowiada historię magicznej kostki i jej wynalazcy. „To stary projekt, wielu filmowców kontaktowało się ze mną w tej sprawie, ale odmawiałem, ponieważ film nie jest moją specjalnością. Przez czterdzieści lat zdołano jednak osłabić mój upór, choć wciąż podkreślam, że to nie moja osoba jest tu ważna ale sama kostka. Chociaż może nawet nie tyle kostka, co jej wpływ na ludzi: jak potrafiła dotrzeć do tak wielu i w jaki sposób wpłynąć na nich, jak przez dziesięciolecia cieszy się niesłabnącą popularnością, również wśród młodego pokolenia, choć świat przez ten czas ogromnie się zmienił. Twórcy filmu powinni dotrzeć nad brzegi Amazonki, do Indii i do wielu innych miejsc i to tam rozmawiać z ludźmi, podążać za kostką. Dokądkolwiek na świecie bym nie pojechał, kostka zawsze była tam przede mną. Co chciałbym zobaczyć w filmie? Na pewno nie siebie posadzonego w fotelu i udzielającego wywiadu. Nawiązaliśmy współpracę z amerykańskim producentem, rozpoczęły się zdjęcia do filmu – ale nie wiem czy film uda się ukończyć w terminie. W każdym razie ma to być film 3D IMAX, jest to droga zabawa, a na filmy dokumentalne niechętnie daje się pieniądze więc nie będzie to proste przedsięwzięcie.”

W sobotę 26 kwietnia otwarta została wystawa w New Jersey Liberty Science Center. Spytano Rubika dlaczego ta wystawa nie odbyła się w Budapeszcie. Przyznał, że gdy po raz pierwszy pojawił się pomysł wystawy, pomyślał o budapeszteńskim Muzeum Sztuk Użytkowych. „Wystawa stąd miałaby ruszyć w świat. Ale okazało się, że przestrzeń wystawiennicza budynku nie nadaje się, problemem były też kwestie finansowe. Wreszcie udało mi się znaleźć partnera, dla którego to nie był problem, tylko niestety nie na Węgrzech.”