Ile lat ma kościół Macieja?

Ile lat ma kościół Macieja? Wpadka czy może przebiegły marketingowy plan wydawcy pamiątkowych medali? Podobnie jak w Polsce, na Węgrzech też mnożą się tacy co by to wszystko chcieli stosownie upamiętnić, za drobną opłatą oczywiście. Spółka Instytut Węgierskich Medali Sp. z o.o. wydała 20 tysięcy egzemplarzy medalu upamiętniającego historię kościoła Macieja. Postać wielkiego króla świetnie się kojarzy, a i kościół niezgorzej. I nie byłoby nic w tym ciekawego gdyby nie fakt, że medale mają upamiętniać 1000 lat tego kościoła. Tyle lat nie ma jednak ani kościół ani nawet styl gotycki w jakim kościół pierwotnie zbudowano. Datuje się go na panowanie Beli IV, kiedy to po najeździe tatarskim na Wzgórzu Zamkowym pojawia się większe osadnictwo. Za czas budowy świątyni przyjmuje się lata 1250-1275. Natomiast obecny wygląd i motywy które eksponuje wydawca monety (rozeta, ozdobna brama kościoła) to efekt przebudowy dokonanej przez Frigyesa Schulka pod koniec XIX w, której kościół zawdzięcza swój obecny wygląd.

Rozgorzała dyskusja czy można w tym wypadku brać pod uwagę rok 1015, który figuruje na stronie samego kościoła – tym zasugerował się wydawca monety nie zasięgając opinii ekspertów. Jak przyznaje Balázs Mátéffy, dyrektor kościelnego muzeum, daty tej nie potwierdza ani historia ani odkrycia archeologiczne i jest ona nawiązaniem do tradycji kościelnej sięgającej średniowiecza czy legendy, która rozpowszechniła się w epoce baroku. W czasach po odbiciu Budy z rąk Turków istniało fałszywe przekonanie (utrzymujące się do pocz. XX w.), że kościół ufundował Św. Stefan w 1015 roku i tę datę uwiecznił graf Esterhazy w ołtarzu z XVIII w. Faktem jest, że Św. Stefan ufundował w tym roku świątynię, ale w innym miejscu – był to kościół na terenie dzisiejszej Óbudy. I to najwidoczniej z nim musiano pomylić kiedyś kościół Macieja.

Warto pamiętać, że oficjalnie świątynia jest pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny, jest też znana jako Kościół Koronacyjny, a powszechnie używana nazwa kościół Macieja pochodzi od króla Macieja Korwina (a nie św. Macieja! – niestety na takie kwiatki można czasem natknąć się w Internecie).

Osobliwy medal można nabyć za 5990 Ft.

medal z Kosciołem Macieja, fot.eremkibocsato.hu

Reklama

Zapowiedzi 30.01.2015

do 31 stycznia – Hófesztivál czyli Śnieżny festiwal w Mátraszentistván, Sípark. Organizatorzy reklamują się jako największy zimowy festiwal rodzinny na Węgrzech. Mnóstwo programów dla dzieci, narty, snowboard, szkółka jazdy, zawody i konkursy, pokazy, koncerty na żywo. W sobotę wystąpią Zagar i Bestof Zenekar.

muzycznie

W sobotę 31 stycznia w Barba Negra Music Klub i 1 lutego na A38 zagra znany hardcorowy zespół – Ignite z USA. W pewnym sensie zespół wraca do domu, bo wokalista zespołu Zoli Téglás, znany również z punkowego Pennywise, jest z pochodzenia Węgrem. Zdobycie biletów na oba koncerty może być trudne, bo na stronie pojawił się już komunikat, że są wyprzedane, ale jeżeli w ten weekend macie ochotę na dobrą zabawę w klimatach Bad Religion to może spróbujcie szczęścia przed samym koncertem (ten niedzielny będzie wyjątkowy, bo akustyczny!).

 31 w sobotę punkowy festiwal na dwóch scenach w Durerkert – Lodołamacz (JÉGTÖRŐ). To już jego 4 edycja. Kolejna szansa na poznanie alternatywnych dźwięków wydawanych przez bratanków hurtem. Wystąpią: CAFB, MACSKANADRÁG, AMD, HISZTÉRIA, BARACKCA, SURF TRUCKERZ, the SNOBS, TANGO UNDERGROUND, UTOLSÓ ALKALOM, TISZTÁN A CÉL FELÉ, KÁDEREK

Czwartek 5 lutego: Slipknot. Kolejny po polskiej Bocce zamaskowany zespół odwiedzający Budapeszt, no ale oni są z zupełnie innej bajki… Dużo mocniejszej, mroczniejszej i straszniejszej. Nie tylko do posłuchania i ale może przede wszystkim do obejrzenia, szczególnie jeśli jesteście miłośnikami horrorów. Papp László Budapest Sports Arena o godzinie 20.00, bilety od 9.900 – 19.900 Ft

Slipknot-Sportarena

A o 22.00 w Durerkert – Slipknot afterparty

Dla dzieci: Kostkowe imperium – buduj swoje marzenia. Ta propozycja pojawiła się już kiedyś na blogu; teraz dla przypomnienia – tylko do 31 stycznia (do godz. 18.00). Wystawa daje dzieciom możliwość odkrywania piękna technologii poprzez zabawę klockami i przy wykorzystania modeli interaktywnych. Dzisiejsze dzieci dorastają w świecie technologii a najnowsze gadżety są częścią ich życia. Wystawa podąża więc za duchem czasu. VAM Design Center, Budapest VI. ker., Király u. 26. Tu relacja filmowa z wystawy.

W Galerii Narodowej na Zamku do 6 kwietnia wystawa Rippl-Rónai i Maillol – historia przyjaźni (artyści poznali się w Paryżu ok. roku 1890, tam też Rippl-Rónai zetknął się z artystyczną grupą nabistów). Rippl-Rónai wywarł na współczesną sztukę węgierską wpływ porównywalny z tym jaki Aristide Maillol na współczesną europejską rzeźbę. Więcej o wystawie na stronie galerii (ang.)

Kobieta z klatką - József Rippl-Rónai

Csodazongora – fortepian na miarę węgierskich możliwości

W Akademii Muzycznej im. F. Liszta w Budapeszcie oraz w Budapest Music Center zaprezentowano nowy wspaniały fortepian. W instrumencie fascynujący jest nie tylko jego dźwięk, ale przede wszystkim niezwykły, futurystyczny kształt i materiały, z których go wykonano. Oprócz prototypu istnieją obecnie tylko dwa egzemplarze.

Duszą tego projektu jest znakomity węgierski pianista, laureat nagrody Kossutha i zarazem rektor akademii muzycznej Gergely Bogányi, który wyjaśnił, że kompozyty węglowe użyte do skonstruowania tego unikatowego instrumentu i jego niezwykłe kształty dały mu piękny śpiewny ton i długo niemilknący dźwięk. Zaznaczył jednak, że kształt oprócz uwarunkowań akustycznych ma pokazać pianistę jako przewodnika, który zabiera słuchaczy w duchową podróż. Potoczna nazwa instrumentu to csodazongora czyli cudowny fortepian; druga nazwa to po prostu Bogányi-zongora, czyli fortepian Boganyiego.

Instrument do tanich nie należał – jego cena gdyby chcieć go sprzedać to około 200 tys. euro (czyli około 64 miliony forintów). Taki instrument wymaga więc odpowiedniej oficjalnej oprawy. W jego inauguracji na Akademii Muzycznej w środę podczas obchodów Dnia Kultury Węgierskiej wziął udział premier Orban.

Instrument zainspirował premiera do powiedzenia kilku – nie wahajmy się tego powiedzieć – wielkich, wręcz patetycznych słów. Premier jednak takich słów się nie boi i co myślał to powiedział w przemówieniu – w fortepianie znalazło się wszystko co jego zdaniem charakteryzuje Węgrów: „odwieczna przedsiębiorczość, innowacyjne pragnienia i węgierski niespokojny duch, który zawsze stara się tworzyć nowe, ulepszać i nigdy nie pozwala pozostać zadowolonym z tego co już jest. Gergely Bogányi jako artysta wymarzył, wymyślił, opracował i wdrożył ten instrument nawet wtedy gdy wiatry nie były ku temu sprzyjające. Oto dzieło, które dźwiękiem i wyglądem tworzy most między tradycją i przyszłością. Jest godne by stanąć w budynku Akademii Muzycznej, gdzie swą muzykę tworzył jeden z najbardziej znanych pianistów świata, Franciszek Liszt”.

Instrument stworzyli Węgrzy: głównym jego konstruktorem był Attila Bolega, za wizualny projekt instrumentu odpowiada Péter Attila Üveges a za ostateczne brzmienie József Cs.Nagy. Odnosząc się do tego premier skonstatował więc w swoim przemówieniu ze smutkiem, że „choć tak wielcy naukowcy jak Edward Teller, Eugene Wigner i John von Neumann urodzili się w Budapeszcie i tu chodzili do szkół, to Węgry nie korzystały na ich sukcesie jakoś specjalnie”.

Przykład twórców instrumentu pokazuje jednak zdaniem premiera, że na Węgrzech mogli oni nie tylko marzyć i wymyślać, ale znaleźli również wsparcie i on wierzy, że w przyszłości ta tendencja będzie się rozwijać. Na koniec Orban życzył, aby fortepian Boganyiego stal się „węgierskim ambasadorem kultury w największych salach koncertowych świata i dowodem wielkości węgierskiego ducha.” Mocno powiedział!

Nazwisko Gergelya Bogányiego w nazwie instrumentu to jednak nie tylko wyraz jego wkładu jako pomysłodawcy projektu i organizatora. Artysta przez przeszło siedem lat finansował projekt z własnych dochodów osiąganych z nagrań. W końcu jednak w 2012 roku utworzył startup, który sfinansowany został w znacznym stopniu dzięki zwycięstwu w projekcie Unii Europejskiej, która wyłożyła 126 milionów forintów. Trzeba jednak przyznać, że Węgierski Bank Narodowy wyłożył na projekt 76 milionów, a rząd i totalizator ubezpieczyły instrument. Tak czy siak – duch, marzenia i sny węgierskie, a wsparcie własne albo europejskie.

Możliwości instrumentu zaprezentowali w BMC jego „ojciec” Gergely Bogányi grając utwory Debussyego oraz jazzowy muzyk Gerald Clayton ukazując jego nieklasyczne możliwości.

Myślę, że instrument pasowałby również idealnie do naszego, polskiego konkursu chopinowskiego. Nie wiem czy ze względu na jakość dźwięku bo aż tak się na tym nie znam, ale jego kształt kojarzy mi się z wierzbą z pomnika Chopina w warszawskich Łazienkach.

Tu można przeczytać więcej o fortepianie Boganyiego i posłuchać jego brzmienia www.boganyi-piano.com

Zapowiedzi 22.01.2015

Na A38 elektronicznie i psychodelicznie. BOKKA (PL) i Raveonettes (DK): 24 stycznia, godz. 20.00 – bilety po 5000 Ft.

Rewelacyjny a zarazem tajemniczy zespół z Polski – Bokka. Zagrają 24 stycznia na statku A38. Dla tych którzy nie znają: zespół podobnie jak słynni The Residents jest znany z konsekwentnego nieujawniania tożsamości swoich członków (w Internecie spekulowano, że wokalistami mogli być: Kari Amirian, Pati Yang, Misia Furtak, Karolina Kozak, Bela Komoszyńska, a o męskiej części zespołu spekulowano o Dawidzie Podsiadło), ale też z rewelacyjnych występów scenicznych m.in. na Open’er festiwal w 2014. O ich muzyce można by się rozpisywać długo, ale to nie ma sensu – taka muzyka jest tylko do słuchania, a pisanie o niej nigdy nie odda tego czym ona jest. Podaję więc linki do kilku fantastycznych próbek. Tu, tu i tu.

Nie można oczywiście pominąć drugiej gwiazdy wieczoru – duńskiego duetu The Raveonettes. Ta muzyka nie pozwala pozostać na ziemi i zawsze gdy przestaję jej słuchać to jest to powrót z podróży. Do posłuchania tu i tu.

Gozsdu – Ciekawie wygląda też oferta klubu Gozsdu Manó Klub na ten weekend (Budapest VII. ker., Király u. 13., Gozsdu Udvar). Dziś i w sobotę można będzie tam posłuchać muzyki w klimatach psychobilly ale nie takiego do końca ortodoksyjnego. W piątek o 21.00 wystąpią Psycho Mutants, którzy określają graną przez siebie muzykę jako Sexy Balkan Voodoobilly. Wprowadzają oni do tradycyjnie skromnego instrumentarium rock’n’rollowego akordeon i trąbkę. Posłuchajcie tu i tu.

Obok nich zagra Dope Calypso grający bardzo przyjemny punk z amerykańskim pazurem. Czegoś takiego można słuchać pędząc muscle carem z lat 70, ale tylko jeśli cały jest czarny, a kierowca nie jest do końca normalny.

W sobotę Voodoo Allen – klasyczne psychobilly z ostrym amerykańskim rytmem. Chłopcy grają – co sympatyczne – nie tylko po angielsku ale i po węgiersku.

Gutting Revue to niemal cała orkiestra. Choć zespół odwołuje się w swoim image do psychobilly to jego muzyka jest niezwykła. Znajdziemy tu lementy swingu, ska i pełno innych przypraw. Utwór Budapest to świetna ilustracja – niesamowity hołd dla miasta, ale inne ich utwory (np. tu i tu) też stanowią opowieść o nim. To trzeba zobaczyć.

Psychobilly można będzie posłuchać też w piątek w klubie Amigo Rock’n’Roll & Rockabilly Club (VII dzielnica, Hársfa u. 1). O godzinie 20.00 zagrają: Fellép i KeKats, The Cathouse i The Ködmöns.

W piątek w Akvarium o 20.00 – Kiscsillag. Zespół Andrasa Lovasiego, wokalisty nieistniejącego już Kispál és a Borz (choć będzie specjalny koncert tego zespołu w lecie).

W Dürerkert (Ajtósi Dürer sor 19–21.) również w piątek można będzie posłuchać na żywo Iron Maiden, Metallica, AC/DC, G’N’R, Judas Priest i Black Sabbath. No może nie tak do końca :) – Ich utwory zagrają tributbandy w ramach festiwalu Dirty Black Winter Tribute Fesztivál. Bilety po 1200 Ft. Początek o godzinie 19.00

24 stycznia w sobotę z kolei muzyka legendarnych punkowych zespołów Bad Religion, Rancid, Misfits, Ramones, Sex Pistols – oto kolejny festiwal tributbandów (jak widać popularne zajęcie na Węgrzech). Festiwal odbędzie się w klubie Kék Yuk. A tuż obok w siostrzanym klubie Vörös Yuk punkmaraton w udziałem gwiazd węgierskiego punk rocka: Kretens, Eta, Aurora, Rózsaszin Pittbull oraz QSS. Gościnnie Konflikt ze Słowacji (jest to zespół węgiersko-słowacki). Miłośników punka czeka więc trudny wybór. Oba kluby można znaleźć pod tym adresem: III dzielnica, Fényes Adolf u. 28.

Punk Heroes Fest

Dla dzieci: Motyl na podwieczorek! Warsztaty dla dzieci i rodziców: jak razem przygotować niespodzianki do jedzenia i nie tylko… Stowarzyszenie Polonia Nova serdecznie zaprasza:
data:31 stycznia (sobota), godz.11.00; miejsce: Bp.VI. Jókai ter 1 m.2, kod do bramy:2
Zgłoszenia do udziału w warsztatach prosimy przesyłać do dnia 28 stycznia na adres: novapolonia@gmail.com

31.01 o godzinie 16:00 w siedzibie Stowarzyszenia Bema (V dzielnica ul. Nádor 34) odbędzie się bal przebierańców. W tym dniu przed południem zajęć przedszkolnych nie będzie. Można zaprosić dzieci, które nie chodzą do bemowskiego przedszkola – impreza jest otwarta.

A dla dorosłych – tradycyjny Bal Polski, który odbędzie się 7.02.2015 roku w Hotelu Hungaria o godzinie 19:00. Bilety w cenie 8000 Ft. od osoby są do nabycia w siedzibie Ogólnokrajowego Samorządu Polskiego (X dzielnica, Állomás u. 10). W programie loteria fantowa i wiele innych atrakcji.

Propozycja kinowa – film dotyczący ciekawych obiektów Budapesztu. Film Parking (węg. Parkoló) to historia z typowego parkingu wciśniętego gdzieś między kamienice Pesztu, powstałego w miejsce wyburzonych starych domów. Film o konflikcie bogacza i zarazem właściciela Forda Mustanga z parkingowym, który nie chce aby ktoś rządził na „jego” parkingu. Może być ciekawie.

24 stycznia: zimowy piknik w Etyek z czerwonym winem, świniobiciem i świeżymi wyrobami mięsnymi, skwarkami (brrr); a dla dzieci programy Kultúrfelhő Gyerekliget  – Etyeki Piknik.

Magyazyn w Gdańsku: od lutego w Budapeszcie będzie można kupić Magyazyn. Pismo studentów warszawskiej hungarystyki dostępne będzie w polskiej księgarnio-kawiarni Gdańsk (XI dzielnica, Bartók Béla út 46). Cena 300 Ft.

Bomba rozbrojona, a cały czas coś tyka

Po wybuchu szwajcarskiej bomby polskie media od lewa do prawa chwaliły przenikliwość Orbana i jego rządu, który wymógł na bankach konieczność rozliczania kredytów mieszkaniowych udzielonych we frankach po stałym kursie z 2014, w obecnej sytuacji będącym niedościgłym marzeniem np. polskich kredytobiorców.

I tu nastąpiła rzecz niesłychanie dziwna. Niewątpliwy sukces Orbana jakby niezauważony na Węgrzech. Oczywiście w mediach opozycyjnych to wcale nie dziwi, ale Magyar Nemzet czy Magyar Hirlap nie wykorzystujące okazji do pochwalenia mężów opatrznościowych, jakimi naród obdarzył Fidesz?

Zamiast ukazywać jak wiele premier zrobił dla „frankowiczów”, ten peroruje o konieczności zmiany polityki imigracyjnej Unii Europejskiej i konieczności ochrony przed imigracją ekonomiczną. Węgrzy nigdy jakoś nie byli entuzjastami wielokulturowości, ale wydaje się, że niepokoje premiera nijak się mają do problemów ich dnia codziennego. Skąd więc ta niechęć do podniesienia flagi sukcesu która sama pcha się w ręce? Dlaczego główna gazeta prorządowa w końcu w swym lakonicznym komentarzu redakcyjnym ogranicza się do cytowania pochlebnych opinii z zagranicznych gazet?

Po pierwsze – Kto teraz wyrówna te koszty bankom? Jeszcze niedawno takie pytanie napotkałoby na prostą i dość cyniczną odpowiedź rządzących, że niech sobie same wyrównają, bo bank przecież nie zbiednieje. Teraz jednak coś się zmieniło. Zakup od GE Capital – Budapest Banku, a potem od  BayernLB – banku MKB, to początek planu Orbana, który stwierdził, że chciałby aby 60% banków na Węgrzech znalazło się w węgierskich rękach. Tak się składa, że teraz te węgierskie ręce to jego własne, jako właściciela Budapest Banku i MKB oraz jego kolegi ze stadionu, właściciela OTP Sandora Csanyiego. No i jak tu, tak miłym ludziom zrobić przykrość? Warto dodać również, że przejęcie MKB, generującego olbrzymie straty i tak już będzie kosztowało rząd niemałe pieniądze. Extra dotacja dla „frankowiczów” wynikająca z różnicy między sztywnym węgierskim kursem a tym po uwolnieniu, to dla nowych właścicieli niezbyt miła informacja.

Po drugie: Plan sztywnego kursu dotyczył tylko kredytów mieszkaniowych, podczas gdy ci którzy mają kredyty konsumpcyjne we frankach nadal muszą spłacać wg. aktualnego kursu. Oczywiście utrata samochodu to nie to samo co utrata domu, ale ci których to dotknie z pewnością będą mieli żal, nie do siebie czy banków które taki kredyt im wcisnęły, ale do rządu, który innym przecież pomógł.

Po trzecie: utrata wartości forinta do euro i dolara. W zeszłym tygodniu forint zaliczył najgorszy z kursów w stosunku do dolara w swej historii. To już nie tylko wynik problemów z frankiem, ale efekt powiązania Węgier z upadającym rynkiem rosyjskim. Na tej samej zasadzie swą wartość traci polska waluta, ale procentowy udział Węgier w pakietach z papierami rosyjskimi jest wyższy niż Polski. Polityczne decyzje rządu też raczej pogłębiały do tej pory tendencje kojarzenia Węgier z rynkiem rosyjskim. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że spadek wartości forinta to świetna informacja dla węgierskich eksporterów i zachodnich inwestorów. Jednak jakoś nie widać przed biurem Mihalya Vargi kolejki chętnych do zainwestowania na Węgrzech. Ten chwalił się ostatnio sukcesem w pozyskaniu 500 miejsc pracy w branży IT i to od Amerykanów, którzy ostatnio są trudnym partnerem dla węgierskiego rządu, ale to gorzki sukces. W tym samym czasie brytyjska sieć Tesco ogłosiła zamknięcie 13 sklepów i likwidację 560 miejsc pracy. Winą obarczyła rząd, który wprowadził niekorzystne dla wielkich sieci przepisy. Minister Varga uznał takie postawienie sprawy za dalece nieuczciwe, bo Tesco tnie koszty na całym świecie po ujawnieniu nieprawidłowości w centrali w UK. Trzeba jednak przyznać ze skala cięć w innych krajach jest mniejsza niż na Węgrzech – rząd węgierski dał koncernowi dobry powód.

Po czwarte: wydaje się, że dzisiejszy wyborca Fideszu to już nie ten młody człowiek (nazwa partii to w końcu Związek Młodych Demokratów, z czego obecnie został głównie Związek), wykształcony, poszukujący swego miejsca w życiu, na co nie bał się zaciągnąć kredytu we frankach. Obecnie to tak jak wyborca polskiego PIS – człowiek, który od kredytów stara się trzymać z dala albo z dala od nich trzyma go bank. Naturalnie epatowanie hojnością dla tych, którzy podjęli złe decyzje finansowe spotyka się w oczach takiego wyborcy z takim samym zrozumieniem jak pomoc socjalna dla mniejszości narodowych. Ten wyborca to też nie przedsiębiorca, który może zyskać na obniżeniu wartości forinta do euro – on traci i tak już niewielką siłę nabywczą swej pensji czy emerytury. Życia nie ułatwia mu też walka z wielkimi sieciami handlowymi: niby oficjalnie taki wyborca popiera wszystko co węgierskie, ale potem po mleko, piwo i bułki idzie do Tesco, Spara czy innego Lidla. Robienie tych samych zakupów w węgierskich sieciach CBA czy Coop jest dużo droższe.

Do tego właśnie wyborcy zwrócił się Antal Rogan i trzeba przyznać, że doszedł do całkiem ciekawych wniosków. Będąc liderem fideszowskiej frakcji parlamentarnej zaczął zastanawiać się w ramach Komisji Ekonomicznej Zgromadzenia Narodowego, dlaczego w związku z obniżeniem cen paliw nie doszło do obniżenia cen „(…) chleba albo rogalików? Czemu tak się nie stało z innymi usługami?”. Niestety nie wiadomo czy uzyskał jakąś sensowną odpowiedź.

Ciekawe jest jednak to, że następnie wypowiedział się odnośnie kwestii wprowadzenia euro jako waluty na Węgrzech. Tematu tego nie poruszał dawno już nikt na Węgrzech, ale ostatni spadek wartości forinta do tej waluty przywrócił jego sens. Zdaniem Rogana dla węgierskiej gospodarki realnym terminem byłyby lata 2018-2020, jednak jak dodał – przykład Słowenii czy Słowacji pokazuje, że euro niekoniecznie musi być dla Węgier korzystne.

Najciekawsze pytanie padło na końcu. Czy w 2017 po Janosu Aderze na stanowisko prezydenta zamierza kandydować Viktor Orban, przy założeniu, że węgierski system władzy zostanie zamieniony w półprezydencki? Rogan skwitował to jako bzdurę. Z doświadczenia jednak wiadomo, że nie takie bzdury na Węgrzech stawały się ciałem. Ciekawe jak te spekulacje skomentuje sam premier.

Zapowiedzi 15.01.2015

Wysyp sportów zimowych na lodowisku Városliget. Można będzie wypróbować takie dyscypliny jak: hokej, bandy, curling, saneczkarstwo, bobsleje, bojery (żeglarstwo lodowe). Za lodowiskiem przygotowano z kolei tory pod narty i snowboard, biegi narciarskie, biatlon a nawet psie zaprzęgi. Będą profesjonalne pokazy, nie zabraknie znanych sportowców, którzy wspólnie z trenerami przedstawią szczegóły danej dyscypliny. W okresie zimowym nie musimy rezygnować z  biegania czy jazdy na rowerze – eksperci doradzą jak się do tego przygotować, by nie zaszkodzić organizmowi. Wszystkie wymienione atrakcje dostępne bezpłatnie w niedzielę, 18 stycznia w godz. 10.00-20.00. Rejestracja i pozostałe szczegóły na stronie organizatorów. (Lodowisko dostępne będzie dla łyżwiarzy zwyczajowo, niezależnie od tej imprezy).

fot. fb telisportagvalaszto

od 18 stycznia: przeprowadzka Antik Placc. Od teraz pchli targ w każdą niedzielę (10.00-17.00) już nie w Balna lecz w AnKert (VI dzielnica, Paulay Ede u 33) – antyki, starocie, dizajn a także współcześni artyści. Pomyślano też o programach dla dzieci.

To moje najnowsze węgierskie odkrycie muzyczne, choć zespół istnieje już od 4 lat. Nie przypomina Wam trochę wczesnego No Doubt? Posłuchajcie tego albo tego albo tego. Blahalouisiana – koncert w piątek, 17 stycznia o 19.30 na A38. Dodatkowo indie rock z Budapesztu – Rustic Shades i melancholijne granie Anton Vezuv.

wystawy

Zagłada Książek – II wojna światowa, zakazane tytuły, niszczone książki. Wystawa w bibliotece Fővárosi Szabó Ervin Könyvtár dotyczy niesławnego wydarzenia z 16 czerwca 1944, kiedy w fabryce kartonu w Budafok 500 tys. książek zostało zniszczonych nie ze względu na szkodliwą treść, ale tylko dlatego, że ich autorzy zostali uznani za żydowskich. Do 24 stycznia.

„Wasza egzystencja jest gwarantowana umową” – prace rumuńskiego artysty Cipriana Mureşana w Ludwig Muzeum. Przejście od czasów totalitaryzmu i komunistycznego „komfortu” do kapitalistycznej rzeczywistości w postkomunistycznej Rumunii przedstawione zostało w sposób pełen surrealistycznego humoru. Fotografie, video, performance z wykorzystaniem multimediów, instalacje przedstawiają przemiany historyczne, społeczne i kulturalne, z których wiele można odnieść nie tylko do Rumunii ale i innych krajów byłego bloku wschodniego. 16 stycznia – 22 marca.

Budapest Safari – wystawa prac Marcusa Goldsona w Brody Art Yard do 14 lutego. Marcus Goldson urodził się w Kenii, studiował historię sztuki i rzeźbę w UK, w Budapeszcie mieszka od 20 lat. W jego twórczości odnajdziemy groteskowe i pełne ironii oblicza Budapesztu, a także przepełnione egzotyką obrazy Afryki, Azji, Bliskiego Wschodu.

http://www.marcusgoldson.co.uk

Archeologiczne odkrycie

W czasie modernizacji linii kolejowej Budapeszt – Esztergom znalezione zostały dwa rzymskie sarkofagi.

Niestety nie zachowały się żadne przedmioty należące do zmarłych, bo pięknie zdobione sarkofagi z III wieku już w starożytności skusiły rabusiów, którzy pozostawili jedynie kości zmarłych. Sarkofagi stanowią część znanego już wcześniej archeologom cmentarza, który ciągnął się po obu stronach drogi na zachód za rzymskim miastem Aquincum.

fot. regeszet.aquincum.hu

Dziś Aquincum to część Budapesztu nazywana Óbudą (Stara Buda). Znajduje się tu muzeum, gdzie można obejrzeć pozostałości z czasów rzymskich (ale nie tylko tu, bo rzymskie pamiątki są rozproszone na dość dużym terenie i często znajdują się w stosunkowo mało znanych turystom miejscach). Sarkofagi prawdopodobnie trafią do tego muzeum. Wiele wspaniałych pozostałości rzymskich na tym terenie odkryto w latach 70 XX wieku, kiedy budowano drogi szybkiego ruchu. Teraz, kiedy ruszyła inwestycja związana z koleją można spodziewać się kolejnych rzymskich artefaktów.  Mam nadzieję, że będę mogła o takich znaleziskach informować częściej.

fot. fb Nemzeti Infrastruktúra Fejlesztő Zrt.

W całej sprawie zastanawia mnie tylko jeden fakt. Płyta sarkofagu ważyła tonę, ale tak na pierwszy rzut oka sposób w jaki robotnicy podnosili ją koparką przedstawia archeologię węgierską jako dość barbarzyńską.  Z drugiej jednak strony nie znam się na pracach archeologicznych więc może to jest standard. Co o tym sądzicie?

Magyazyn

Ukazał się pierwszy numer Magyazynu, a w nim m.in artykuł o blogach o tematyce węgierskiej (jest też parę słów o budapeszterze :))

„Kilka lat temu z inicjatywy studentów Uniwersytetu Warszawskiego powstał internetowy periodyk – dla hungarystów, hungarofilów, a także dla zupełnych laików, którzy chcieli poznać Węgry. Pismo po długim czasie funkcjonowania przestało być wydawane. Jednak po przerwie „Magyazyn” – czasopismo studentów Katedry Hungarystyki UW skierowane do czytelników zainteresowanych tematyką Węgier – kulturą, polityką, językiem, aktualnościami i wszystkim, co ważne, powraca!

17 grudnia miała miejsce premiera pierwszego numeru czasopisma, w którym można przeczytać między innymi o budapeszteńskim metrze, blogach o tematyce węgierskiej, czy słynnym węgierskim fałszerzu obrazów. Nie zabrakło tam również recenzji filmowych, książkowych, muzycznych, wywiadu z Węgierką studiującą w Warszawie, relacji z wystawy fotograficznej, czy ankiety- a na deser również przepisu na tradycyjne węgierskie naleśniki.

Pierwsze egzemplarze już trafiły do czytelników, a kolejne będzie można nabywać w bibliotece Katedry Hungarystyki UW (tj. ul. Dobra 55 00-312 Warszawa, pok. 00.115 na parterze) w godzinach otwarcia. Prowadzona będzie również sprzedaż wysyłkowa czasopisma- osoby zainteresowane kupnem w tej formie proszone są o kontakt mailowy na adres: magyazyn@outlook.com lub przez nasz fanpage na Facebook’u: fb.com/magyazyn. Koszt czasopisma to 3 zł (+koszt przesyłki w przypadku sprzedaży drogą pocztową).

Serdecznie zapraszamy do nabywania „Magyazynu” i zapoznawania się z Węgrami widzianymi oczami studenta hungarystyki.”

Update: Magyazyn będzie dostępny od lutego również w Budapeszcie, w polskiej księgarnio-kawiarni Gdańsk (XI dzielnica, Bartók Béla út 46). Cena 300 Ft.

Odszedł ostatni ze Złotej Jedenastki

buzanszky-jeno fot.starity.hu

Śmierć Jenő Buzánszkyego, ostatniego z największych węgierskich piłkarzy, zawodnika legendarnej Złotej Jedenastki. Słynny piłkarz zmarł 11 stycznia wieczorem w szpitalu w Esztergom. Na swoim fb premier Orban napisał: „Odszedł ostatni Mohikanin. Bóg z Tobą, wujku Jenő”.

Jenő Buzánszky razem ze swoim zespołem zdobył tytuł mistrza olimpijskiego (złoto na Olimpiadzie w Helsinkach w 1952 roku) i srebrny medal Mistrzostw Świata (1954 r w Szwajcarii) – choć do dziś panuje przekonanie, że w wypadku tej drużyny było to „tylko” drugie miejsce – wielu uznawało ich za pewnych faworytów.

Swą wielką karierę prawego obrońcy rozpoczął w Vasutas Dombovar (1938-1946). Później grał  w VSK Pécs (1946-1947), a w końcu w klubie w Dorog (1947-60). Rozegrał 274 mecze ligowe, w drużynie narodowej 48 razy. Na mistrzostwach świata 1954 rozegranych w Szwajcarii, grał i to z efektami w każdym z 5 rozegranych przez Węgrów meczów. Brał udział w słynnym rozgromieniu Anglików na Wembley w 1953 roku (Węgrzy wygrali wtedy 6:3).

Sportowiec zmarł w wieku 89 lat. Był zawsze bardzo dumny z faktu, że był częścią Złotej Jedenastki, ale nie spędzał swego życia na patrzeniu w przeszłość. Nigdy nie myślał o emigracji. Pragnął żyć długo, co najmniej 100 lat – nie udało się.

Choinkowe barykady

Ciekawe zjawisko – w mieście powstają prawdziwe choinkowe barykady. Czy to obrońcy świąt którzy nie mogą pogodzić się z końcem zimowej przerwy? Nie, to po prostu typowy widok po którym można poznać w Budapeszcie, że nadchodzi Trzech Króli. Podobnie jak w Polsce do tego dnia trzyma się żywe choinki. Kto w tym czasie nie wystawi swojej na ulicę ten będzie jej szkielet oglądał przez najbliższe miesiące przed swoim domem (dozorcy palcem nie kiwną, bo przecież każdy wiedział kiedy trzeba choinkę wystawić).

Niestety zawsze znajdą się tacy, którzy jednak nie wiedzieli, a służby porządkowe za swój obowiązek uważają wychować obywatela – i tak przez ostatnie lata zawsze się jakieś choinkowe truchło walało na ulicy do marca.