Just one more thing…

Nieznani sprawcy przyozdobili pomnik porucznika Columbo w BP (o pomniku było już na blogu tutaj). Pojawił się taki oto napis. Columbo mówi do swego psa: „Może powinniśmy wrócić do Ameryki?” „Nie możemy, nie wpuszczą nas”. Amerykańskimi prowokatorami szybko zajęła się policja, odbierając im tablice z napisami.

Reklama

Demonstracje

W poniedziałek 17 listopada 2014 w kraju i za granicą miały miejsce liczne antyrządowe demonstracje. W czasie „Dnia oburzenia” jak go nazwano, protestowano przeciwko korupcji i obecnej polityce rządu. W Budapeszcie demonstrowano na Placu Kossutha przed Parlamentem. Podobne protesty odbyły się w tym samym czasie w kilku innych miastach węgierskich i za granicą – w Londynie, Berlinie i Brukseli (szczegółowe relacje z ostatnich demonstracji można przeczytać u Jeża Węgierskiego).

Wg. ostatnich doniesień prasowych ruch społeczny przeciwko korupcji znajduje poparcie także w szeregach Jobbiku, który domaga się gruntownego śledztwa w sprawach z ostatnich 25 lat. Jobbik uważa, że zarówno partie socjalistyczne jak i Fidesz czerpały profity z pieniędzy przeznaczonych na cele publiczne, np. z funduszy przeznaczonych na rozwój infrastruktury drogowej.

Szorty czyli krótko 12.11.2014

Uber – system znany z innych krajów jako „koszmar taksówkarzy” już w Budapeszcie. Pozwala on na uczynienie z prawie każdego kierowcy „taksówkarza”. Twórcy systemu oparli go na założeniu, że przeciętny samochód używany jest w ciągu doby tylko przez godzinę, a przez resztę czasu stoi niewykorzystany. Dzięki systemowi posiadacz smartfona wyposażonego w odpowiednią aplikację może skontaktować się z kierowcą zarejestrowanym w systemie i ten przewiezie go niemalże niczym normalna taksówka. Różnica jest taka, że po zakończonym przejeździe klient nie płaci bezpośrednio kierowcy, ale system obciąża jego kartę kredytową, 80% należnej kwoty trafia do kierowcy, a 20% do Uber. System identyfikuje samochody po ich numerze rejestracyjnym i ocenia kierowców (grzeczny czy niegrzeczny). W ramach systemu oceniają się zarówno kierowca jak i klient. W niektórych krajach taksówkarze próbowali doprowadzić do jego zakazu, ale im się to nie udało. Jak będzie na Węgrzech gdzie rząd przeprowadził stosunkowo niedawno reformę rynku taksówkowego? Taksówkarze, którzy ponieśli dość znaczne koszty w związku z tą reformą (ujednolicenie koloru pojazdów, wprowadzenie maksymalnego wieku samochodu itd.) a jednocześnie zostali pozbawieni możliwości konkurowania stawkami za przewóz, bo te zgodnie z reformą zostały wprowadzone dla wszystkich takie same, raczej nie odpuszczą tak łatwo. Należy podejrzewać też, że rząd również nie będzie zachwycony mieszaniem w jego reformie i tak oto po raz kolejny będzie miał okazję stanąć na drodze rozwoju Internetu. Z kolei użytkownicy sieci z pewnością będą zainteresowani nowym systemem, bo wg. wstępnych wyliczeń koszt przejechanego kilometra może być o połowę tańszy niż w zwykłej taksówce.

Czy na Węgrzech ubezpieczenie dla rowerzystów będzie obowiązkowe? Jak na razie formalnie taki postulat się jeszcze nie pojawił, ale nie należy go wykluczać. Okazuje się, że zajmujący się statystką Eurostat wykazał, że wśród 25 badanych europejskich krajów po Holandii (31%) to właśnie Węgry są na drugim miejscu jako kraj gdzie rower stanowi podstawowy środek transportu (19,1%). Węgierski Klub Cyklistów szacuje, że za kilka lat może to być nawet 40%! Takie prognozy od razu zainteresowały rynek ubezpieczeniowy, którego przedstawiciele stwierdzili że konieczne jest poważne zajęcie się wypadkami spowodowanymi przez rowerzystów w aspekcie ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Jak na razie ubezpieczyciele proponują dobrowolne, odrębne ubezpieczenia dla rowerzystów lub jak Genertel w formie dodatkowej opcji do obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej dla posiadaczy pojazdów mechanicznych. Jeśli kierować się tą logiką to należałoby przede wszystkim pomyśleć o obowiązkowym ubezpieczeniu dla pieszych. Biorąc dowolną statystykę z pewnością okaże się, że pieszych w ruchu uczestniczy więcej, a także powodują więcej wypadków. Mam wrażenie, że właśnie pojawił się kolejny obszar lobbingu, który będzie trzeba uważnie śledzić, by ktoś nie zrobił skoku na kasę.

W powtórzonych wyborach lokalnych w Ózd wygrał David Janiczak z nawet lepszym wynikiem niż w pierwszym podejściu, otrzymując 2/3 głosów (wybory powtórzono na wniosek poprzedniego burmistrza z Fideszu, który zgłosił nieprawidłowości w przebiegu wyborów z 12 października). Jednocześnie w związku z powtórzonymi wyborami policja otrzymała skargę tym razem od Jobbiku, że działacze Fidesz organizowali masowy transport wyborców romskich w celu poparcia ich kandydata. Pojawiły się też zarzuty rozdawania ziemniaków, jabłek czy pieniędzy. O Davidzie Janiczaku było już na blogu tutaj.

Po słynnym filmie Spokojny Amerykanin (tytuł oryginalny: „The Quiet American”) z Michaelem Cainem i Brendanem Fraserem z 2002 roku, w Budapeszcie prawdopodobnie powstaje jego kolejna część: „Dobry przyjaciel” (tytuł oryginalny: „Goodfriend”). Inni jednak podejrzewają, że to będzie druga część słynnego hitu Sofii Coppoli „Lost in Translation”. Jeżeli nie wiecie co ten tytuł oznacza, poproście o tłumacza… Dla tych, którzy nie śledzili sprawy: na filmie uwieczniono spotkanie szefowej NAV (węgierskiego urzędu podatkowego), która w asyście swojego adwokata postanowiła udać się do ambasady amerykańskiej by osobiście zapoznać się z dowodami Amerykanów dotyczącymi korupcji i zakazu wjazdu wysokich urzędników NAV do USA. Problem w tym, że amerykański charge d’affaires Andre Goodfriend nie spodziewał się gości. Na pytanie czy była umówiona, Vida nie potrafiła odpowiedzieć i poprosiła o tłumacza. Otrzymała go, ale niczego się nie dowiedziała, bo Amerykanie nie zwykli tłumaczyć się w takich sprawach. Tu można obejrzeć nagranie z tego historycznego spotkania. (Goodfriend podejrzewany jest przez sprzyjające rządowi środowiska i media, że jest agentem CIA piątego stopnia. Zapytany kiedyś przez dziennikarza o te spekulacje, nie potwierdził, nie zaprzeczył, powiedział że jest urzędnikiem ambasady amerykańskiej ale jednocześnie z uśmiechem zapytał „Dlaczego tylko piątego stopnia?”)

Ildikó wróć!

Powraca międzynarodowy skandal korupcyjny, w wyniku którego władze USA zabroniły wysokim węgierskim urzędnikom wjazdu na swoje terytorium. Szefowa NAV, Ildikó Vida w końcu przerywa milczenie i przyznaje się, że zarówno ona jak i kilka osób z jej otoczenia zostali dotknięci ograniczeniami wjazdowymi do USA, choć nie chciała podać o kogo konkretnie oprócz niej chodzi. Stwierdziła że jej obowiązkiem jako szefowej władz podatkowych jest chronienie oskarżonych przed jak się wyraziła „tak podłym atakiem”.

W czasie wywiadu dla Magyar Nemzet stwierdziła, że nie przyzna się do zarzutów korupcji, że zna osobę, która ją pomówiła i jednocześnie niewiele może zrobić, bo osoba ta jest w tak dobrym kontakcie z ambasadą USA, że ona praktycznie nie jest w stanie się bronić. Ponadto stwierdziła, że powoła zespół, który ponownie dokładnie przebada wszystkie dotychczasowe sprawy i wątki wiążące się z amerykańskim koncernem Bunge (producentem oleju roślinnego), który złożył doniesienie o nieprawidłowościach. Brak możliwości skontaktowania się z nią przez szereg dni, od kiedy wybuchł skandal tłumaczyła następująco: „Wiem, że lepiej by było, aby stanąć przed opinią publiczną tak szybko, jak to możliwe, ale ten podły atak tak mnie zszokował, że przez kilka dni nie mogłam zrozumieć, co się ze mną dzieje”. Poza tym miała już ponoć wcześniej zaplanowany urlop.

Jak zwykle została uruchomiona fabryka memów, wśród których najczęściej pojawiały się te nawołujące zaginioną szefową NAV do powrotu, np. taki: „Zaginęła. Ildikó, już się nie gniewamy, tylko wróć do domu.” Więcej memów tu.

Skandal dyplomatyczny z korupcją w tle

Od kilku dni na Węgrzech aż huczy w związku ze skandalem jaki wywołało niewpuszczenie na terytorium USA kilku wysokich rangą urzędników węgierskich. Zakazem wjazdu mogą być oni objęci do końca życia i mogą nim zostać objęte również ich rodziny. Jak podaje index.hu tłem do tego posunięcia władz amerykańskich była sprawa korupcji i oszustw podatkowych sygnalizowana przez Amerykanów w 2011 roku. Jedna z działających na Węgrzech amerykańskich firm złożyła doniesienie w związku z podejrzeniem oszustwa podatkowego. Amerykanie już dwa lata temu oferowali swoją pomoc w wyjaśnieniu sprawy, gdyż węgierski urząd podatkowy nie podejmował skutecznych działań dochodzeniowych. Wątki afery mogą prowadzić do ważnego biznesmena, jednego z oligarchów, niegdyś będącego bardzo blisko Orbana.

Premier zdaje się nie wiedzieć nic o sprawie. W poniedziałek w Parlamencie zebrała się komisja ds. bezpieczeństwa narodowego, która niczego jednak nie wyjaśniła. Rząd udaje, że nic nie wie, gazety prowadzą własne śledztwo, mnóstwo spekulacji i domysłów. W hvg przywołano raport dwóch węgierskich socjologów traktujący o korupcji w kraju nad Dunajem opublikowany w sierpniu tego roku. Raport przeszedł jednak na Węgrzech bez echa. Prasa przypomina też sprawę Andrása Horvátha, który kilka miesięcy temu zrezygnował z pracy dla NAV (urząd podatkowy), po tym jak próbował ujawnić sprawę dwóch propozycji korupcyjnych skierowanych do amerykańskich firm. Horváth mówił o serii oszustw podatkowych opiewających na miliardy forintów oraz o tym, że pewne osoby próbowały wyłudzić łapówki od dwóch amerykańskich firm. Doniesienie złożone przez niego do Narodowego Biura Śledczego doprowadziło w styczniu tego roku do przesłuchania urzędnika. Po czym dochodzenie NAV w tej sprawie zostało wewnętrznie umorzone.

Amerykanie nie podali do publicznej wiadomości nazwisk sześciu osób objętych zakazem wjazdu do USA, jednak z przecieków wiadomo, że są wśród nich trzy osoby z kierownictwa NAV.

Prasa interpretuje tę aferę również jako próbę utarcia nosa Węgrom za ostatnie zbliżenie z Rosją i otwarcie na Wschód.