Pamięć o 1956

Na Węgrzech święto narodowe – rocznica powstania 1956 roku. Główne uroczystości z udziałem przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego odbywają się na Placu Kossutha o godz. 10.00. Do godz. 17.00 w budynku parlamentu wystawiona będzie korona św. Stefana. Przez cały dzień wstęp do Muzeum Terroru jest bezpłatny. Muzeum Wojska na Wzgórzu Zamkowym przygotowało ciekawe programy rodzinne. Szczegółowy program obchodów dostępny jest tutaj: http://oktober23.kormany.hu/

59 lat temu naród węgierski powstał przeciwko dyktaturze i sowieckiej dominacji. Protesty objęły cały kraj. Do tłumu zgromadzonych na Placu Kossutha przy parlamencie przemówił premier Imre Nagy obiecując reformy po okresie stalinowskiej dyktatury Matyasa Rakosiego i wobec zmian zapoczątkowanych słynnym referatem Chruszczowa. Niestety, okazało się, że zmiany których chcieli Węgrzy były nie do zaakceptowania dla władz sowieckich i w związku z tym doszło do zbrojnej interwencji. Walki trwały do 10 listopada 1956 roku. Po krwawym stłumieniu powstania przez wojska sowieckie rozpoczęły się represje wobec ludności, trwające przez następnych kilka lat, a władzę w kraju na następnych kilkadziesiąt lat przejął Janos Kadar. Święto obchodzone jest od 1991 roku.

Warto zauważyć, że od kilku dni kontrowersje wzbudza fakt, że przedstawiciele najważniejszych władz w państwie czyli prezydent i premier nie będą brali udziału w obchodach rocznicowych w kraju, w związku z zaplanowanymi na ten dzień podróżami zagranicznymi. O ile w przypadku premiera Węgier, który pełni funkcje rzeczywistej władzy wykonawczej i w tym dniu bierze udział w ważnym spotkaniu roboczym, można mówić, że jest to w jakiś sposób usprawiedliwione, to w przypadku prezydenta, którego funkcje w porównaniu do jego polskiego odpowiednika są czysto reprezentacyjne, wydaje się zupełnie nie na miejscu. Już od kilku lat trwa dyskusja o tym, że pamięć 1956 roku dla obecnej władzy, która przecież na niej wręcz wyrosła, jest nie na rękę (pamiętać należy o tym, że Viktor Orban zaistniał osobiście przemową w trakcie powtórnego pogrzebu Imre Nagya), w momencie gdy układa się z władzami rosyjskimi, które próbują fałszować ten zryw wolnościowy składając kwiaty na grobach ze świeżo odnowionymi napisami, mówiącymi o poległych w walce z kontrrewolucją. Co do prezydenta, to szczególnie wobec niedawnej śmierci jednego z jego poprzedników, Arpada Goncza, można się pokusić o stwierdzenie, że żaden z kolejnych prezydentów Węgier nie dorasta do miary swojego poprzednika.

Reklama

Zielone Świątki na Węgrzech

Zielone Świątki to na Węgrzech najważniejsze po Wielkanocy i Bożym Narodzeniu święto chrześcijańskie. Słowo pünkösd pochodzi od greckiego Pentēkostē (pięćdziesiąt). I choć w łacińskim świecie użycie greckiej terminologii wskazuje na chrześcijański charakter, to ewidentnie święto to nawiązuje do rzymskich tradycji przedchrześcijańskich – wszechobecna mnogość kwiatów to przecież rzymskie floralia, oddanie czci bogini roślinności i kwiatów Florze, w szerszym rozumieniu odnoszące się do płodności.

Na Węgrzech jednym z popularniejszych zwyczajów związanych z tym świętem jest wybieranie zielonoświątkowego króla. W niektórych regionach przetrwała tradycja organizowania zawodów, w czasie których kawalerowie mogą sprawdzić się w różnych dyscyplinach: np. jeździe konnej, ale też strzelaniu, podnoszeniu ciężarów, koszeniu, itd. Zwycięzca zostaje królem i w czasie trwania święta ma prawo do noszenia korony (stąd wzięło się powiedzenie „pünkösdi királyság” – zielonoświątkowe królestwo, odnoszące się do krótkiego okresu rządzenia). Oprócz tytułu króla zyskuje przywilej przewodzenia wspólnocie w czasie wesel i zabaw oraz otrzymywania trunków i jedzenia na koszt wspólnoty.

Na wsiach znany był też zwyczaj wybierania królowej. Była to najpiękniejsza i najmłodsza dziewczyna, która w otoczeniu starszych panien (a czasem i w towarzystwie króla), ustrojona kwiatami i zielonymi gałązkami ruszała na obchód domostw, w czasie którego sypano płatki kwiatów, śpiewano piosenki. Starsze dziewczęta otaczały młodszą, rozpościerały nad jej głową chustę lub nakrywały ją welonem, następnie wypowiadały życzenia obchodząc ją dookoła i na zakończenie unosząc – zwyczaj ten miał zapewnić gospodarstwu dobre plony.

Na powitanie wiosny okna lub płoty przyozdabiano w maiki, zielone gałązki, kwiaty rózy, piwonii, bzu albo jaśminu, co miało chronić domostwa przed uderzeniami piorunów. Czasem maiki w ramach zalotów były przyczepiane przez kawalerów do ogrodzeń domów, w których mieszkały młode panny.

W niektórych rejonach Zachodnich Węgier po wsiach chodził pochód z tureckim baszą – chłopakiem przebranym za Turka, ubranym w wypchane słomą spodnie, którego koledzy okładali kijami zmuszając do podskoków. W zamian za przedstawienie otrzymywali od gospodarzy pieniądze lub poczęstunek. Gdzie indziej chodził król ustrojony w gałązki bzu, a czasem spotykało się pochód przebranych, skutych łańcuchami jeńców, którzy chodząc od domu do domu prosili dziewczyny by te zlitowały się nad ich losem i wspomogły drobnym poczęstunkiem.

Ważnym wydarzeniem dla wiernych jest pielgrzymka do Csíksomlyó w Siedmiogrodzie (csíksomlyói búcsú), miejsca kultu maryjnego, gdzie co roku w sobotę poprzedzającą Zielone Świątki spotyka się nawet kilkaset tysięcy Węgrów, przybywających z różnych krajów Basenu Karpat. Tradycja spotkań w Csíksomlyó odwołuje się do wydarzeń z 1567 roku, kiedy Jan Zygmunt Zapolya, władca siedmiogrodzki próbował siłą zmusić strzegących granicy Seklerów do przejścia z wiary katolickiej na unitarianizm. Seklerzy postanowili bronić swojej wiary i udało im się odnieść zwycięstwo pod Nagyerdő w 1567 roku (choć fakt bitwy bywa podawany przez historyków w wątpliwość). Książę ogłosił w końcu wolność wyznania i wprowadził system, w którym taki sam status mieli katolicy, luteranie, kalwini i unitarianie. Seklerzy zaś w podzięce Matce Boskiej poprzysięgli, że będą spotykać się co roku na pamiątkę zwycięstwa.

Zgromadzony w czasie sobotniej mszy tłum robi wrażenie, szczególnie kiedy z wielu tysięcy ust zaczyna rozbrzmiewać węgierski hymn. Jest to zarazem święto diaspory węgierskiej, manifestacja narodowej przynależności i solidarności z Węgrami żyjącymi poza granicami kraju. Z Węgier pielgrzymi mogli dojechać na miejsce m.in. słynnym pociągiem: z Szombathely wyruszył Csíksomlyó Expressz, do którego w Budapeszcie dołączył Szekely Gyors (Ekspres seklerski) tworząc 16 wagonowy skład przewożący ponad 1000 pasażerów. Na miejscu obecny był również prezydent Węgier Janos Ader, co również świadczy o randze wydarzenia. Warto zajrzeć na transindex.ro, gdzie znajdziecie świetną galerię zdjęć z tegorocznego spotkania, kilka z nich poniżej.

Wielkanoc na Węgrzech – Hollókő

Tradycja Lanego Poniedziałku, która w Polsce wyewoluowała w dzikie wojny uliczne (którym w końcu trzeba było przeciwstawić siłę argumentów prawnych) zrodziła się z wiejskich zwyczajów, kultywowanych na wsi do dziś. Tam jednak nikt się nie obraża, a wszystko jest uregulowane ramami tradycji. Bo też żadna panna nie może się obrazić jeśli wiele wody zostanie na nią wylane – widać, że się kawalerom podoba. Ta, jak i wiele innych tradycji wielkanocnych łączą Polaków i Węgrów. Czasami wręcz odnoszę wrażenie, że polskie fakultety etnograficzne powinny otworzyć jakąś stałą placówkę na Węgrzech – tak wielkie było przenikanie się kultur chłopskich między oboma narodami. Niewątpliwie jednak elementem zazdrości polskich etnografów jest masowy udział Węgrów w pielęgnacji dawnych zwyczajów (po części wynikający z ruchu táncházów – domów tańca), który jednak tak jak i w Polsce spotyka się z krytyką i zarzutami o „cepeliowość”. Tak czy owak, żywe wielkanocne zwyczaje ludowe ściągają w Wielkanoc tłumy do malutkiej wioseczki na północnym skraju Węgier, niedaleko od słowackiej granicy.

Hollókő – wioska położona jest w komitacie Nógrád, ok. 100 km od Budapesztu, w otoczeniu wzgórz Cserhát. Znana jest z tego, że jej stara część zwana Ófalu w roku 1987 została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wioska zachowała swój oryginalny charakter, który przejawia się w jednolitym budownictwie w stylu Połowców (Palócok) – długie bielone chaty, z uroczymi gankami i rzeźbionymi szczytami dachów, wybudowane na wąskich działkach, gdzie do części mieszkalnej składającej się tradycyjnie z trzech izb przylegają pomieszczenia gospodarskie.

Początki wioski sięgają XVII wieku, jednak przez wieki drewniane domy często były niszczone przez pożary. Po ostatnim pożarze z roku 1909 chaty odbudowano na kamiennych podmurówkach i w tej formie większość przetrwała do dziś, zachowując niezwykłą spójność zabudowy (ponad 50 chat położonych wzdłuż ulic Petőfi i Kossuth). W centrum wsi znajduje się kościół rzymsko-katolicki z 1889 roku, kryty gontem, z drewnianą wieżą.

Nad wsią górują ruiny XIII wiecznego zamku (częściowo odrestaurowany, można go zwiedzać). Dookoła rozpościera się Park Przyrody Hollókő (141 ha) z trasami dla pieszych i rowerzystów. Symbolem osady jest kruk trzymający w szponach kamień, stąd nazwa Hollókő – kruczy kamień. Jedna z legend mówi, że pewnego razu András Kacsics właściciel sąsiadującej z dzisiejszym Hollókő Pusztavárhegy, porwał piękną dziewczynę, której piastunka okazała się być wiedźmą. By uwolnić dziewczynę zawarła ona pakt z diabłem. Na rozkaz czarta diabelscy synowie pod postacią kruków przenieśli w nocy kamienie z wieży, w której więziona była dziewczyna, oswobadzając ją.

Wioska przyciąga turystów przez cały rok, ale szczególnie tłoczno jest tutaj wiosną, w czasie świąt wielkanocnych, kiedy organizowany jest festiwal znany pod nazwą Wielkanoc w Hollókő. Jest to cykl imprez trwających od Wielkiego Piątku do Poniedziałku Wielkanocnego, prezentujących zwyczaje związane z Wielkim Tygodniem. My wybraliśmy się do Hollókő w Lany Poniedziałek, by pokazać chłopcom tradycje związane z tym dniem. Jak już wspomniałam na wstępie, razić może, że oczywiście wszystko zorganizowane jest na pokaz, że pokazowa jest niejako cała wioska, wokół której prężnie rozwija się turystyczny biznes (np. w tym roku wstęp na festiwal kosztował 2500 Ft od osoby, dla dzieci wstęp wolny). Dzięki temu możliwe jest jednak utrzymanie skansenu, a i mieszkańcy wioski znajdują w ten sposób zajęcie. Turyści z całego świata (Japończycy, Chińczycy, Amerykanie, Polacy a nawet Afrykanie, choć co ciekawe nie było Rosjan którzy tak prężnie rozwijają ostatnio kontakty turystyczne na Węgrzech).

Na Węgrzech nie zanikł zupełnie zwyczaj polewania (locsolkodás) czy to wodą kolońską, czy perfumami czy też zwykłą wodą, ale istnieje w zdecydowanie symbolicznym wymiarze. Dziewczęta, które liczą na coś więcej odnajdą to na niektórych wsiach, a szczególnie w Hollókő (ale i innych wioskach na ziemi Połowców). Tu wciąż jeszcze wylewa się tej wody całkiem spore ilości. Po centrum wsi paradują wtedy zastępy dziewcząt i kawalerów uzbrojonych w wiaderka, dzbanki, cebrzyki, śpiewając i deklamując żartobliwie między sobą. Dziewczyny piszcząc uciekają, widowni też się trochę dostaje (ale tak symbolicznie – uwaga na osobnika z wąsami a la Dali – odwdzięcza się za pochwalenie wyhodowanych wąsów polewając wodą). U naszych chłopców ten punkt programu zdecydowanie zajął pierwsze miejsce na liście atrakcji tego dnia, udokumentowany został nawet ich czynny udział w tej zabawie.

Uwagę zwracają przede wszystkim stroje – spódnice dziewczyn z tylu warstw, że tworzą szerokie klosze, co pewnie wraz z chustami chroni jej przed chłodem (pomimo tego że świeciło słońce, było dość zimno). Stroje te, noszone są tylko na specjalne okazje, święta czy imprezy prezentujące folklor regionu. Różnorodność jest duża, o czym można się przekonać odwiedzając np. ulokowane w jednej z chat muzeum lalek, prezentujące stroje ludowe z różnych części Węgier. Różny kolor, długość i zdobienia wskazują na region z którego pochodzi dany strój. Możemy wyróżnić kilka grup strojów Połowców: z Hollókő, Buják, Kazár, Őrhalom, Rimóc.

Wielkanoc na Węgrzech, podobnie jak w Polsce kojarzy się nieodłącznie z jajkami malowanymi w tradycyjne, ale i w różne bardziej fantazyjne wzory. Tu również w zależności od regionu istnieją różnice w technice wykonania, kolorach czy motywach. Mieliśmy okazję podziwiać te piękne pisanki (himestojás) malowane ręcznie, niektóre z użyciem wosku albo powstałe przez zdrapywanie farby z wydmuszek, pomalowanych wcześniej farbami takimi jak do farbowania materiałów. Maluchy zapragnęły wykonać własne egzemplarze i jak na pierwszy raz „drapanki” wyszły im całkiem nieźle. Udało nam się nawet dowieźć je w całości do domu.

Dzieciom, zarówno miejscowym jak i przyjezdnym najwyraźniej się podobało.

Zatrzymaliśmy się na koniec na jednym z podwórek należącym do Kerekes Band by posłuchać jak grają chłopaki z Góbé – to węgierski zespół, który gra folk wyrastający z tradycji Siedmiogrodu i Wojwodiny. Lawirowanie na granicach gatunków, klasyczne wykształcenie muzyczne plus elementy współczesnego jazzu, country i rocka dają całkiem ciekawą mieszankę.

Kiedy opuszczaliśmy teren festiwalu, naszą uwagę zwróciła dyplomatyczna limuzyna – okazało się, że to nowa ambasador USA w ramach zgłębiania swojej wiedzy o Węgrzech postanowiła odwiedzić wioskę Palóców. Potrafiła jednak tak wmieszać się w tłum turystów, że minęła nas niezauważenie. Będąc już na parkingu na obrzeżach Hollókő wciąż słyszeliśmy dudnienie dochodzące od strony sceny – były to odgłosy podskoków, przytupów i innych hołubców, które szczególnie urzekły Młodszego. Nie wiem tylko czy nasi sąsiedzi z dołu będą w stanie zrozumieć tę fascynację…

Więcej o Wielkanocy na Węgrzech tu.

Zapowiedzi 01.04.2015

Programy świąteczne

5 do 6 kwietnia (weekend, Wielkanoc) – Wielkanoc na Budańskim Zamku. Tradycje wielkanocne, ludowe zwyczaje, koncerty (m.in. Marta Sebestyen, Agi Szaloki, Bea Palya), liczne programy dla dzieci. Wstęp – dorośli 2000 Ft, dzieci (3-14 lat) 1000 Ft. Tu program.

4 do 6 kwietnia – wielkanocny festiwal potraw z baraniny. Impreza ta będzie promować węgierskie i zagraniczne potrawy z baraniny i jagnięciny. Dla nas Polaków to świetna okazja na poznanie tego niedocenianego mięsa, które i u naszych bratanków nie gości na stołach tak często jak kiedyś. Wstęp wolny. Városliget, 1146 Budapest, Kós Károly sétány

husveti baranyfesztival

4 kwietnia (sobota) – godz. 11.30, 12.30, 13.30, 14.30 święconka w kościele polskim 1103 Budapest, Óhegy u.11

4 kwietnia (sobota) – godz.19.00 w operze Pasja według św. Jana J.S. Bacha. Magyar Állami Operaház, 1061 Budapest, Andrássy út 22

5 kwietnia (niedziela) – w Internecie o godz. 10.00 będzie transmitowana na żywo msza z bazyliki św. Stefana. Gdyby ktoś był ciekawy jak wygląda msza w j. węgierskim, podaję link.

6 kwietnia (Wielkanoc, Lany Poniedziałek) – Hollókö czyli słynna wioska znajdująca się na światowej liście dziedzictwa UNESCO zaprasza na festiwal wiekanocny. Biuro TourInfo czynne codziennie w Hollóköves Kávézó – Infocafe, 3176 Hollókő, Kossuth út 50. Tel: +36 20 626 2844 mail: info@holloko.hu

Także w skansenie w Szentendre przygotowano wielkanocny program. Szentendrei Szabadtéri Néprajzi Múzeum, 2000 Szentendre, Sztaravodai út

5-6 kwietnia – programy świąteczne w pałacu w Gödöllő. W niedzielę – od 10.00  dzień fiołkowy (Ibolya Nap), czyli wszystko w kolorze ulubionych kwiatów Sisi. 6 kwietnia, w poniedzialek wielkanocny – do Gödöllő  będzie można pojechać pociągiem retro ciągniętym przez parowóz (odjazd z dworca Nyugati). Oba dni będą pełne atrakcji dla dzieci. Gödöllői Királyi Kastély Közhasznú, 2100 Gödöllő, Grassalkovich-kastély

5 kwietnia (niedziela) – pociąg retro, Nyuszi expressz wyruszy również z dworca Nyugati do Muzeum Kolejnictwa, gdzie na dzieci czekają liczne świąteczne programy.

Wielkanoc w Zoo – w roli głównej króliki – można będzie pobawić się z nimi, pogłaskać. Pracownicy Zoo chcą zwrócić uwagę na problem porzucanych zwierząt – zanim kupimy dziecku królika na Wielkanoc zastanówmy się dobrze czy to jest dobry pomysł. Állatkert, 1146 Budapest, Állatkerti krt. 6-12

Coś dla małych naukowców – ciekawie zapowiada się weekend w Pałacu Cudów. Zamiast tradycyjnego malowania pisanek – różne naukowe doświadczenia z jajkami, np. dowiemy się jak na pierwszy rzut oka odróżnić jajko gotowane od surowego albo co zrobić żeby jajko się nie stłukło. Csodák Palotája w centrum Campona, 1222 Budapest Nagytétényi út 37-43.

Kto będzie nad Balatonem – tu znajdzie wiele propozycji na świąteczny weekend.

Pozostałe propozycje:

3 kwietnia (piątek) w Barba Negra o 20.00 zagrają Alvin és a Mókusok, Depresszió, New Friend Request. Klasyka węgierskiej sceny niezależnej, pozycja obowiązkowa dla tych, którzy chcą jej choć liznąć. Bilety 3000 Ft. Barba Negra Music Club, 1117 Budapest, Prielle Kornélia u. 4.

8 kwietnia (środa) w Barba Negra zagra Anathema (bilety po 8990 Ft)

9 kwietnia (czwartek) również w Barba Negra – Laibach (bilety w przedsprzedaży 2500 Ft, przed koncertem 3000 Ft).

8 kwietnia: Międzynarodowy Dzień Romów (Nemzetközi Roma Nap) – m.in. koncerty, wystawy, filmy, spacery po mieście – świetna okazja by poznać lepiej kulturę i świat tej społeczności.

8 kwietnia o 19.00 – Dwie twarze Peszt-Budy – wernisaż wystawy młodych artystów Bianki Dobó i Kristófa Szabó otworzy znany redaktor i pisarz Peter Buza (przy okazji polecam jego książki o Budapeszcie). Szép Műhely 1053 Budapest, Szép u. 5.

10-12 kwietnia: Oldtimer Show – weekend oldtimerów w Muzeum Kolejnictwa. Magyar Vasúttörténeti Park, 1142 Budapest, Tatai út 95 (w piątek 13:00-18:00, sobota i niedziela 09:00-18:00)

10-26 kwietnia: Budapeszteńska Wiosna (Budapesti tavaszi fesztivál) – najbardziej znany i najbardziej kulturalny festiwal Budapesztu. Podaję z wyprzedzeniem, ponieważ program festiwalu jest niezwykle bogaty więc warto zaplanować już teraz.

Pozwólcie nam świętować

Dopiero dziś znalazłam chwilę, żeby coś napisać, dorzucam więc komentarz do wczorajszej galerii.

„Pozwólcie nam świętować”, tak wczoraj w ramach przepychanek między zwolennikami Orbána przemawiającego przed schodami Muzeum Narodowego, a protestującymi wzywającymi swych rodaków do zastanowienia się, próbowała uspokajać zwolenniczka premiera. Rząd już wcześniej uprzedzając ewentualne protesty przeciwników, próbował przekonywać, że 15 marca to święto a nie okazja do protestów, zapominając zupełnie, że przed przejęciem władzy z rąk Gyurcsánya w 2010r. Orbán zwoływał olbrzymie wiece w czasie każdego ze świąt i raczej nie potępiał tych, którzy ścierali się z oddziałami policji.

Od wczoraj jednak świętowanie stało się łatwiejsze, jakby ktoś nagle wymyślił jego nową, ulepszoną formułę, dzięki której każdy dzień świąteczny będzie teraz jeszcze bardziej świąteczny. Pisałam już wcześniej o reformie handlu, przygotowanej przez polityków, która właśnie z dniem wczorajszym weszła w życie. A o tym, że jest lepiej, od rana z pewnymi trudnościami donosiła nowa państwowa telewizja informacyjna. Kanałów w telewizji co prawda nie przybyło, bo nowy program to dawna publiczna jedynka przemianowana na kanał informacyjny. Wcześniej coś w tym stylu wymyśliła polska telewizja tworząc TVP Info.

Nie wszyscy jednak oddawali się świątecznemu nieróbstwu. Już po wyjściu ze stacji metra zostaliśmy otoczeni przez przekupniów oferujących tradycyjne węgierskie kokardki a także poważniejsze materiały patriotyczne jak np. flagi. Nie żebym nigdy ich 15 marca nie spotkała, ale w tym roku było ich zwyczajnie więcej niż zawsze. Nie jest to chyba jednak znak, że oto społeczeństwo węgierskie zmierza jak zapewnia premier do etapu pełnego zatrudnienia. Od zawsze sprzedawanie kokardek było ugrzecznioną formą prośby o wsparcie, formą wspierania współrodaków, którym jest gorzej, ale którzy nie stracili uczuć patriotycznych.

Jedna nieoczekiwana przesiadka i w końcu udało się nam dostać na Wzgórze Zamkowe, które było centrum świątecznych atrakcji. Rzadko się zdarza żeby wstrzymano ruch autobusów kursujących po wzgórzu i wygnano stąd wszystkie samochody, nawet te parkujące pod Hiltonem, który wyglądał tak jakby zakończył swoją działalność w Budapeszcie. Główną ulicę zajęły stoiska odpustowe, jakich wiele na różnych imprezach ludowo-patriotycznych, idąc dalej natknęliśmy się na kapelę przygrywającą typowym węgierskim tancerzom: on klepie się po cholewach, ona kręci się jak dziecięcy bąk – zestaw jaki niemal codziennie można zobaczyć np. w Szentendre. Do kompletu dorzucono olbrzymią liczbę turystów (trzeba przyznać, że wyraźnie było słychać język rosyjski w tej ciżbie, a Polacy stanowili nikłą ich ilość, zwłaszcza w porównaniu do lat ubiegłych, choć skłamałabym mówiąc, że ich wcale nie było).

Nie udało się przepędzić chłopaków przez całe wzgórze, opadli z sił wcześniej niż zazwyczaj więc nici z zaprezentowania huzarów w całej krasie – szczególnie Młodszemu chciałam pokazać konie, licząc na to, że w końcu wydusi z siebie słowo koń, kiedy zobaczy tych wspaniałych węgierskich jeźdźców. Jedynym jeźdźcem na wzgórzu jakiego zobaczył był ten z pomnika Hadika, a dzielnych huzarów owszem widzieliśmy, ale tylko w wersji pieszej, co nie przychodziło im łatwo bo ich stroje stworzone zostały do jazdy. Na dłużej zatrzymaliśmy się w Muzeum Wojska, na którego dziedzińcu przygotowano dla dzieci liczne atrakcje w rodzaju zabaw z czasów rewolucji węgierskiej – dowód na to, że kawałek sznurka i drewna to najlepsze zabawki, jeśli tylko się chce. W wielkiej sali balowej, odbywał się táncház, podczas którego chłopcy i dziewczęta porywali dzieci do szalonego, węgierskiego tańca trwającego bez przerwy w okręgu, w rytm cymbałów ściganych przez skrzypce. Z boku przyglądali się rodzice i huzarzy, którzy tu gospodarzyli. Niestety jedyny koń, jakiego mieli okazał się być… drewniany, choć bardzo realistyczny. Na Młodszym wrażenia jednak nie zrobił i ten ze złośliwym uśmieszkiem najechał na niego swoim motorkiem.

Niczym dziewczynka, stojąca za przemawiającym Orbánem, zatykająca sobie w tym czasie uszy, postanowiliśmy pozostać tego dnia głusi na krzyki, protesty, przechwałki i wszelką propagandę. I choć zmęczeni, to wróciliśmy do domu z poczuciem, że jednak powszechnie się świętuje. Bo świętują ludzie, którzy sami dla siebie ubrali się nie tylko w stroje z epoki, którzy oferowali kokardy we wszystkich rozmiarach i wariantach. To też ci którzy takie kokardy już dzień wcześniej przygotowali z dziećmi albo wymyślili urocze kolczyki w narodowych kolorach, którzy razem z dziećmi kleili huzarskie czapki z tektury, ale którzy przede wszystkim uśmiechali się tak, że było wiadomo, że ten dzień sprawia im radość, którą w dodatku chcą podzielić się z innymi.

P.S. Jeśli ktoś liczył na to, że napiszę o wczorajszych manifestacjach, to się rozczaruje. Stwierdziłam że będę ponad to – i jako że dzień spędziliśmy na górującym nad miastem Wzgórzu Zamkowym, należy rozumieć to dosłownie :)

Zapowiedzi 12.03.2015

15 marca (niedziela): Święto Narodowe Węgier upamiętniające węgierską rewolucję 1848-1849. Powstanie zapoczątkowały wydarzenia z 15 marca 1848 roku – odczytano wtedy 12 punktów słynnego manifestu, domagając się m.in. zniesienia cenzury, powołania niezależnego rządu węgierskiego, równości wobec prawa dla wszystkich obywateli, likwidacji pańszczyzny.

Tego dnia w całym kraju odbywają się liczne uroczystości państwowe, jak co roku przewidziano mnóstwo programów rodzinnych. Oficjalne obchody z udziałem prezydenta rozpoczną się o 9.00 rano na Placu Kossutha, następnie o 10.30 kontynuacja uroczystości w ogrodzie Muzeum Narodowego i przemowa Viktora Orbana. Jeśli jesteście w Budapeszcie warto wybrać się na Wzgórze Zamkowe, gdzie przygotowano niezliczone atrakcje szczególnie dla najmłodszych, m.in. spotkania z huzarami, koncerty, zabawy historyczne, konkursy. Będzie można zwiedzić cały Várkert Bazár oraz Táncsics-börtön. A już w sobotę bezpłatny wstęp do Parlamentu z możliwością zobaczenia korony Św. Stefana. Szczegółowy program obchodów tutaj.

Pozostałe propozycje na najbliższe dni:

Solaris

13 marca (piątek-premiera) i 16 marca (poniedziałek) o 19.00 na scenie Akademii Sztuki Teatralnej i Filmowej zobaczymy klasykę sci-fi – Solaris. Adaptacja słynnej powieści Stanisława Lema w wykonaniu studentów 4 roku uczelni. (Ódry Színpad, 1088 Budapest, Vas u. 2/c).

14, 15 marca – jubileuszowy maraton w MUPA. Pałac Sztuk ma już 10 lat. Z tej okazji dla publiczności przygotowano serię koncertów. Koneserzy muzyki klasycznej i jazzowej na pewno będą mieli z czego wybierać.

Od 17 do 20 marca festiwal teatrów lalkowych dla dzieci BÁBU Fesztivál – wstęp bezpłatny! Spektakle będą odbywać się w centrum kultury im. Józefa Attili na Angyalfoldzie albo w Budapeszteńskim Teatrze Lalek.

babu-fesztival

Jeśli nie macie problemów z zasypianiem to możecie skorzystać z Budapest Coffee Tour zorganizowanej z inicjatywy kilku budapeszteńskich kawiarni. Jest to świetna okazja do zapoznania się z ich ofertą oraz fajny pomysł na odkrywanie miasta. Szczegóły, lista kawiarni tu.

19 marca-4 kwietnia – Trocathlon czyli giełda używanego sprzętu sportowego w Decathlonie. Znudziły ci się stare narty albo rower, a wciąż są w dobrym stanie? Jeśli szafy w Twoim domu już się nie domykają, a przy każdej próbie ich otwarcia na Twojej głowie lądują np. kaski rowerowe i inne od lat nieużywane sportowe akcesoria – jest okazja by pozbyć się niepotrzebnego sprzętu. Na miejscu wycena przez rzeczoznawców. Jeśli dojdzie do sprzedaży, sprzedający otrzyma  kupony o równowartości wcześniej uzgodnionej ceny, do wykorzystania na zakupy w sklepach Decathlonu przez kolejne sześć miesięcy.

Trocathlon

Koncerty

Smingus – polski zespół o międzynarodowym składzie zagra w Budapeszcie dwa koncerty. W piątek o 20.30 w Szimpla Kert (Kazinczy utca 14) i w sobotę o 20.00 w Trafik Klub (Mikszáth Kálmán tér 2) z Ethno Darwin i Tegnaputan. W Budapeszcie pojawią się z materiałem z nowej płyty Black Diamonds. Simngus grają modern rock z elementami bluesa, folku i anglosaskiego pop-rocka. Do posłuchania w melancholijnych klimatach tu albo trochę w stylu Doorsów tu. To zdaje się stary materiał więc żeby przekonać się jak brzmi nowa płyta, trzeba przyjść na koncert.

W piątek 13 marca – węgierskie zespoły punkowe zagrają z okazji święta narodowego pod hasłem Punkowa Rewolucja w Lego Klub (1055 Budapest, Szent István krt. 15). Wstęp 1200 Ft. Zagrają: 19.00-19.30 KMK ,19.30-20.15 Oxitocin,20.15-21.00 Pánikroham 21.00-22.00 The DIY – Do It Yourself zenekar 22.00-23.30 Rózsaszín Pittbull 23.30-00.30 Persecutor 00.30-XX.XX Rockdiszkó

punkowa rewolucja

15 marca (niedziela) od 18.00 w Dürer Kert – ponownie węgierski punk, również z okazji święta, tym razem pod hasłem „dzień rewolucji” (gra słów „Forradalmi naPUNK”). Wystąpią: 18.00.Gumicsizma (Kalosze) 19.00.C.A.F.B. 20.00.A-PUNK 21.00.Hiszteria 22.00.Delirium Z 23.00.Faterkiller

15 marca (niedziela) w Barba Negra o godzinie 18.00 – fińskie trolle zrzeszone w trzy zespoły nawiedzą Budapeszt. Próbka najlepszego na świecie, fińskiego black metalu. Zagrają zespoły o uroczych łacińskich nazwach: Ensiferum (FIN), Insomnium (FIN), Omnium Gatherum (FIN). Koncert jest częścią “One Man Army Tour” 2015. Bilety w przedsprzedaży 4500 Ft, zwykłe 5500 Ft (Barba Negra Music Club, 1117 Budapest, Prielle Kornélia u. 4).

16 marca – przypominam o koncercie Archive.

18 marca (środa) – na głównej scenie na A38 o godzinie 20.00 – Zola Jesus z USA. Wokalistka urodzona w rodzinie rosyjskich emigrantów w USA. To wykonawczyni mrocznej muzyki, porównywana z takimi wokalistkami jak Lisa Gerrard z Dead Can Dance czy Elizabeth Freazer z Ceacteau Twins. Jej muzykę można również porównać do tej ilustrującej filmy Davida Lyncha. W supporcie zagra bardzo ciekawa węgierska wokalistka Anez. Bilety: w przedsprzedaży do 17 marca 4900 Ft, zwykłe 5500 Ft.

18 marca dodatkowy koncert Parov Stelar w Klubie Akvarium w dużej sali. Bilety na wcześniejszy 17 marca zostały wyprzedane, ale klub ogłosił, że udało się zorganizować dodatkowy koncert. Parov Stelar to austriacki DJ który wraz z grupą muzyków grających na klasycznych instrumentach tworzy elektroniczny swing i jazz. Niestety bilety koszmarnie drogie: zwykły 9900 Ft a VIP do galerii 15900 Ft.

Z okazji dnia Św. Patryka 18 marca (w środę) w klubie Akvarium o godzinie 20.00 i następnego dnia 19 marca (czwartek) – na głównej scenie na A38Paddy and the Rats (na A38 z Jolly Jackers). Paddy and the Rats to genialny sposób na uczczenie dnia Św. Patryka. Najlepszy zespół punk-folkowy na Węgrzech. Muzycy kryjący się pod anglosaskimi pseudonimami pochodzą z Miskolca, ale są tak dobrzy w tym co robią, że zalicza się ich do czołówki celtic punk rocka obok takich zespołów jak Flogging Molly czy Dropkick Murphys.

Żarłoczny czwartek

Torkos csütörtök – dosł. żarłoczny albo łakomy czwartek, wypada na Węgrzech po Środzie Popielcowej (hamvazószerda) a więc tydzień po tłustym czwartku, choć wszystko na to wskazuje, że jest de facto tłustym czwartkiem. Według niektórych źródeł w tradycji ludowej była to ostatnia okazja, żeby najeść się do syta przed okresem wielkiego postu (nagyböjt) poprzedzającym Wielkanoc (húsvét). Spożywano wtedy to co pozostało po ostatnim tygodniu karnawału (farsang), w szczególności tłuste potrawy, tak żeby nic się nie zmarnowało. Środa Popielcowa należy już do wielkiego postu, a zatem na jeden dzień post zawieszano. Nie wiadomo na ile ten zwyczaj wyrasta faktycznie z tradycji, a na ile jest wynikiem pomyłki, bo jako dzień zjadania „ostatków” wymieniany jest na Węgrzech czasem wtorek przed Popielcem (tak jak u nas i w innych krajach).

Inne źródła podają, że to przesunięcie o tydzień w stosunku do tłustego czwartku nastąpiło na Węgrzech dopiero w drugiej połowie XX w. i było wynikiem zabiegów poprzedniego systemu, by obniżyć rangę i religijny wymiar wielkiego postu. Bywało, że zakładowe czy szkolne zabawy urządzano w czasie wielkiego postu, a nawet w Środę Popielcową. Po zmianie systemu o nowej-starej tradycji jakby zapomniano i dopiero w 2006 roku wskrzesiła ją Węgierska Turystyka, organizując reklamową akcję gastronomiczną, do której przyłączyło się wiele restauracji w całym kraju. I tak od kilku lat restauracje i niektóre hotele na Węgrzech oferują tego dnia 50% zniżki dla gości.

Akcja cieszy się ogromną popularnością, co roku tysiące Węgrów rusza do ulubionych restauracji by skorzystać z możliwości najedzenia się do syta za pół ceny. Warto więc wcześniej zarezerwować miejsce, żeby nie obejść się smakiem. Listę miejsc, które biorą udział w tegorocznym Torkos Csütörtök (19 lutego 2015) znajdziecie tutaj. Jest kilka możliwości wyszukiwania, np. wg. regionu Węgier, tylko stolica, wg. dzielnic Budapesztu.

Zapowiedzi 05.02.2015

12-17 lutego: Mohácsi Busójárás 2015. Prawdziwe hungarikum, żywa folklorystyczna legenda. Obchody końca karnawału na południowym krańcu Węgier, wywodzące się z tradycji  zamieszkujących te tereny Šokci (ludność pochodzenia chorwackiego). Busó to ludzie ubrani w charakterystyczne maski. Legenda mówi, że w czasie gdy tereny te najechali Turcy, ludność Mohacza uciekła z miasta i schroniła się w pobliskich lasach i bagnach. Pewnego razu, gdy siedzieli przy ognisku znikąd wyłonił się starzec, który powiedział, żeby się nie bali, bo ich życie wróci niedługo do ładu. Tymczasem mają przygotowywać z drewna różnoraką broń i straszne maski dla siebie oraz czekać na burzliwą noc, gdy zamaskowany rycerz przyjdzie po nich. Po tych słowach starzec zniknął. Po kilku dniach, rzeczywiście w noc burzową zjawił się rycerz. Poprowadził przebranych w maski mieszkańców z powrotem do Mohacza i tam nakazał im robić jak najwięcej hałasu. Przerażeni strasznymi maskami i piorunami Turcy uznali, że atakują ich demony i uciekli zanim wstało słońce. Na pamiątkę tych wydarzeń postał zwyczaj pochodów zamaskowanych Busó, który obecnie stanowi okazję do prezentacji tradycji, ludowej muzyki i tańców. Wg. innej legendy Busó mieli odstraszać nie Turków tylko zimę. Te tradycyjne uroczystości zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO w 2009 r. W obchodach biorą również udział grupy przebierańców z Serbii i z Polski, a podobny zwyczaj znany jest także w Bułgarii czy Szwajcarii. Główne obchody mają miejsce w niedzielę. Tu szczegółowy program.

6-8 lutego: VIII. Mangalica Budapest Festival na Szabadság tér. Choć główną bohaterką będzie endemiczna węgierska włochata świnka – czyli mangalica, to organizatorzy zapowiadają prezentacje różnorakiej oferty małych lokalnych producentów (sery, olej, syropy, miód, dżemy, przyprawy itp.) Mangalica obecnie wraca do łask, bo jej mięso jest nie tylko smaczne, ale ponoć bardziej zdrowe od klasycznej wieprzowiny. Popyt na mięso mangalicy jest tak duży, że wcale nierzadko zdarzają się próby jej fałszowania. Na festiwalu produkty mają być prezentowane pod kontrolą Narodowego Stowarzyszenia Hodowców Mangalicy, tak aby wszyscy mogli poznać jej prawdziwy smak.

5-8 lutego: Miskolc stanie się węgierską stolicą zimnych nóżek (kocsonya). Aby to podkreślić ma tam powstać największa galareta na Węgrzech. W ramach kilkudniowej imprezy wystąpi mnóstwo węgierskich gwiazd muzyki sponsorowanych przez Becherovkę – co trochę mi się kłóci z moją wizją alkoholu podawanego do „meduzy”. Wstęp na wszystkie koncerty bezpłatny.

 7-8 lutego: Międzynarodowa Wystawa Kotów w Lurdy Ház w Budapeszcie. Będzie można nie tylko obejrzeć te najpiękniejsze i egzotyczne, ale również skorzystać z porad weterynaryjnych, nabyć kocie gadżety, a na najmłodszych czekają specjalne programy z kotami w roli głównej. Co ciekawe w ramach wystawy zaprezentowane zostaną również mniejsze zwierzęta takie jak karłowate króliki, fretki czy inne hodowane w domach gryzonie – pozostaje mieć nadzieję, że koty ich nie pozjadają.

6-7 lutego: Festiwal wsparcia dla Food Not Bombs. Dwudniowa impreza w trakcie której będą zbierane środki na realizację tej społecznej inicjatywy. Polega ona na rozdawaniu ciepłych, wegańskich lub wegetariańskich posiłków ludziom biednym, bezdomnym i bezrobotnym. Akcji towarzyszy przekaz antyrządowy i antywojenny, a jej ideą przewodnią jest pokazanie, że pieniądze marnowane są na zbrojenia, podczas gdy wielu ludzi umiera z głodu. 6 lutego w Durerkert o 20.00 zagrają alternatywne zespoły Ricsárdgír, Sonya , Giant, ZUP. 7 lutego w Limo Café (V dzielnica, Belgrád rkp. 9.) o 19.00 zagrają HC/punkowe zespoły: Tumo, Diskobra, Wasted Struggle, Cvlt of Grace, Mudpie, Exterminating Angel, Crippled Fox, Hanoi, Wroongg!, Tango Underground, Fake Shakes – bilety minimum 1000 Ft.

Sobota 7 lutego, o godzinie 20.00 – Matt Bianco. Osobom zainteresowanym jazzem więcej nie trzeba już mówić, a jeśli ktoś nadal nie wie o co chodzi: brytyjski zespół (obecnie duet), który podbił w latach 80 listy przebojów jazzu i któremu udało się zaistnieć również w głównym nurcie popu. Wszystko to dzięki nowoczesnemu jak na tamte czasy połączeniu jazzu i bossanovy z soulem, latin popem (pod koniec lat 80 zespół współpracował z mężem Glorii Estefan jako producentem) czy wręcz muzyką dance. Dla Polaków w historii zespołu istotne jest, że to razem z nim odniosła na zachodzie sukces Basia Trzetrzelewska znana wcześniej w Polsce jako jedna z Alibabek. Wokalistka nawet po opuszczeniu zespołu pozostała wierna jego klimatom. Dość nietypowa lokalizacja koncertu – MOM Sport – Uszoda és Sportközpont, 1123 Budapeszt, Csörsz u. . 14-16

W niedzielę 8 lutego: TVP 2 o 11.35 powtórkowy program U Szeklerów z cyklu Makłowicz w podróży. „Tajemniczy lud Szeklerów zamieszkuje do dzisiaj północny Siedmiogród a ich Święta Skała góruje nad wioską Rimetea, po węgiersku zwaną Torocko. Wioska została starannie odnowiona w latach 90-tych (zdobyła laur „Europa Nostra!”), a w jej centrum stoi zbór unitariański. Udziela on akurat ekumenicznej gościny węgierskim katolikom, licznie przybyłym na mszę świętą… na motocyklach. Robert wyjaśnia cel ich wizyty. Nazajutrz, w miejscowym pensjonacie asystuje przy pieczeniu chleba i zjada z gospodarzem tradycyjne szeklerskie śniadanie. Na obiad kosztuje rumuńskie zupy – flaczki na kwaśno i estragonową – a własnoręcznie, pod Świętą Skałą, gotuje kapustę po szeklersku.”(fb Robert Makłowicz)

Cirque du Soleil w Budapeszcie 13-15 lutego w Papp László Budapest Sportaréna. Ceny biletów tu.

Choinkowe barykady

Ciekawe zjawisko – w mieście powstają prawdziwe choinkowe barykady. Czy to obrońcy świąt którzy nie mogą pogodzić się z końcem zimowej przerwy? Nie, to po prostu typowy widok po którym można poznać w Budapeszcie, że nadchodzi Trzech Króli. Podobnie jak w Polsce do tego dnia trzyma się żywe choinki. Kto w tym czasie nie wystawi swojej na ulicę ten będzie jej szkielet oglądał przez najbliższe miesiące przed swoim domem (dozorcy palcem nie kiwną, bo przecież każdy wiedział kiedy trzeba choinkę wystawić).

Niestety zawsze znajdą się tacy, którzy jednak nie wiedzieli, a służby porządkowe za swój obowiązek uważają wychować obywatela – i tak przez ostatnie lata zawsze się jakieś choinkowe truchło walało na ulicy do marca.