Wczoraj na Placu Bohaterów (Hősök tere) odbył się koncert Scorpions i Omegi. Koncert był bezpłatny. Rząd wydał na organizację 300 mln Ft. Okazją była 25 rocznica symbolicznego ponownego pogrzebu Imre Nagya i jego towarzyszy oraz początku zmian ustrojowych na Węgrzech. Nie wiem czy koncert rockowy to najwłaściwsza forma dla przypomnienia o ponownym pogrzebie Nagya. W liście protestacyjnym podpisanym przez kilkoro krewnych ofiar, m.in. wnuczkę Nagya, jest mowa o niezgodzie na zmianę dnia żałoby w radosne święto pokoju. Przez kilkadziesiąt minut przed koncertem na telebimie wyświetlano krótkie filmy przypominające o tamtych wydarzeniach. Kiedy na ekranie pojawił się młody Viktor Orbán tłum zaczął gwizdać, umilkł jednak natychmiast gdyż kolejnym obrazem były trumny ofiar. Dla przypomnienia: to właśnie wtedy 16 czerwca 1989 roku zaistniał Orbán, wygłaszając płomienną przemowę na ponownym pogrzebie Nagya, w której mówił m.in. o konieczności natychmiastowego opuszczenia Węgier przez wojska radzieckie. Tu cały tekst przemowy.
Na indexie znalazłam relację filmową z Placu Bohaterów. Redaktor w ulicznej sondzie pyta obecnych na placu z jakiej okazji zorganizowano koncert. Większość zapytanych nie potrafi odpowiedzieć poprawnie, niektórzy nie wiedzą jaka to okazja, inni twierdzą, że to rocznica powstania Omegi, jeszcze inni że święto niepodległości, niektórzy przyszli bo po prostu lubią muzykę rockową. Gdy spytałam wczoraj moją znajomą jaki jest dziś dzień, ta bez wahania odparła, że przecież jest poniedziałek. Kiedy doprecyzowałam, że chodzi mi o to jaki to dzień na Węgrzech ta odparła zdumiona, że nie wie. Nawet w prasie raz pojawiały się określenia Dzień Pamięci Ofiar 56 r (1956-os forradalom mártírjainak emléknapja), Dzień Wolności (Magyarország Szabadság Napja), to znów Dzień Niepodległości, czy też może dokładniej Dzień Niezależnych Węgier (Független Magyarország Napja). Ten ostatni to rocznica opuszczenia Węgier przez ostatniego radzieckiego żołnierza, przypada wg. kalendarza dopiero 19 czerwca. Niektórzy pisali o Dniu Pojednania (Megbékélés Napja). Wikipedia informuje też, że Dzień Wolności (magyar szabadság napja) przypada w ostatnią sobotę czerwca. Gdzieś indziej jeszcze znalazłam informację, że wycofanie się żołnierzy radzieckich Węgrzy świętują w ostatni weekend czerwca, przynajmniej w Budapeszcie, gdzie samorząd stolicy od lat organizuje tzw. Budapesti Búcsú. Trochę się to wszystko wymieszało. No cóż, niektórzy zapamiętają pewnie 16 czerwca jako dzień, w którym Niemcy pokonali Portugalię, strzelając im 4 gole. A inni odpowiedzą po prostu, że dzień był słoneczny albo jak moja koleżanka, że wczoraj był poniedziałek…
Wracając jednak do Nagya
Jak wspomniałam już we wczorajszym poście postać Nagya przedstawiana jest niejednoznacznie. Węgrzy widzą go jako człowieka, który mimo lat spędzonych w ZSRR i uczestnictwa we wprowadzaniu władzy komunistycznej na Węgrzech po drugiej wojnie światowej, przejrzał na oczy, poparł buntujący się lud Węgier i w końcu zginął jako niekomunistyczny premier.
Nie potrzeba wielkiej wiedzy historycznej, żeby uznać, że taki obraz Nagya jest najdelikatniej mówiąc daleki od prawdy. Jeden z uczestników wspomnianej powyżej sondy indexu mówi o Nagyu, że był parszywym komuchem (mocskos komcsi volt). Nagy przybył na Węgry razem z Gerő i Farkasem, najbliższymi współpracownikami Mátyása Rákosiego, choć ci ponoć od tego czasu go nienawidzili (jak wspominał Zoltán Vas o mały włos obaj zginęliby z rąk sowieckich żołnierzy, którzy wzięli ich za faszystowskich szpiegów; Nagy zamiast pomóc im wyjaśnić sprawę, uciekł i uważał, że postąpił słusznie, bo nierozsądnym jego zdaniem byłoby gdyby zginęli wszyscy). Nagy miał jednak widocznie znacznych protektorów, bo spokojnie przeżył czasy stalinowskie. Do więzienia trafił dopiero po śmierci Stalina, ale wcześniej przez dwa lata był premierem realizującym stosunkowo liberalny kurs zgodny z linią radziecką. W najlepszym wypadku można widzieć w Nagyu węgierskiego obywatela Piszczyka, rzucanego wiatrem historii.
Dlaczego więc Węgrzy nie zlustrowali go tak jak niewątpliwie zrobiliby to ich bratankowie z północy? Pamiętam, że pewien mój kolega o sympatiach nader prawicowych (którego rodzina była blisko związana z kardynałem Mindszentym), lubujący się w wyszukiwaniu wszelkich spisków na Węgrzech, umiejący po polsku powiedzieć tylko, kto będzie wisiał na drzewach zamiast liści, na moje pytanie o agenturalną przeszłość Nagya, dość radykalnie uciął temat. To samo spotkało mnie jeszcze kilka razy. Wszelkie informacje na ten temat określano najczęściej jako „rosyjska fałszywka” spreparowana aby oczernić narodowego bohatera. Temat ten zupełnie wygasł po dojściu do władzy Viktora Orbána. Wydawałoby się, że teraz oto prawda zostanie wyjaśniona, uczniowie w szkołach będą się uczyć prawdy, a tym czasem – cisza. Tegoroczne obchody w pełni uzmysłowiły mi o co tu chodzi. Chcąc dowiedzieć się co zdarzyło się dnia 16 czerwca na Węgrzech, znajdziemy zasadniczo informacje o tym kto tego dnia zginął i kogo pogrzebano. Tego dnia narodził się jednak nowy polityk węgierski. Młody chłopak, będący wcześniej członkiem KISZ (węgierski odpowiednik ZSMP) wygłosił radykalne przemówienie, tak radykalne jak nikt tego dnia. Tym politykiem był Viktor Orbán i trudno się dziwić, że nie chce on grzebać w przeszłości człowieka, którego z takim sukcesem pogrzebał.