Pamięć o 1956

Na Węgrzech święto narodowe – rocznica powstania 1956 roku. Główne uroczystości z udziałem przewodniczącego Zgromadzenia Narodowego odbywają się na Placu Kossutha o godz. 10.00. Do godz. 17.00 w budynku parlamentu wystawiona będzie korona św. Stefana. Przez cały dzień wstęp do Muzeum Terroru jest bezpłatny. Muzeum Wojska na Wzgórzu Zamkowym przygotowało ciekawe programy rodzinne. Szczegółowy program obchodów dostępny jest tutaj: http://oktober23.kormany.hu/

59 lat temu naród węgierski powstał przeciwko dyktaturze i sowieckiej dominacji. Protesty objęły cały kraj. Do tłumu zgromadzonych na Placu Kossutha przy parlamencie przemówił premier Imre Nagy obiecując reformy po okresie stalinowskiej dyktatury Matyasa Rakosiego i wobec zmian zapoczątkowanych słynnym referatem Chruszczowa. Niestety, okazało się, że zmiany których chcieli Węgrzy były nie do zaakceptowania dla władz sowieckich i w związku z tym doszło do zbrojnej interwencji. Walki trwały do 10 listopada 1956 roku. Po krwawym stłumieniu powstania przez wojska sowieckie rozpoczęły się represje wobec ludności, trwające przez następnych kilka lat, a władzę w kraju na następnych kilkadziesiąt lat przejął Janos Kadar. Święto obchodzone jest od 1991 roku.

Warto zauważyć, że od kilku dni kontrowersje wzbudza fakt, że przedstawiciele najważniejszych władz w państwie czyli prezydent i premier nie będą brali udziału w obchodach rocznicowych w kraju, w związku z zaplanowanymi na ten dzień podróżami zagranicznymi. O ile w przypadku premiera Węgier, który pełni funkcje rzeczywistej władzy wykonawczej i w tym dniu bierze udział w ważnym spotkaniu roboczym, można mówić, że jest to w jakiś sposób usprawiedliwione, to w przypadku prezydenta, którego funkcje w porównaniu do jego polskiego odpowiednika są czysto reprezentacyjne, wydaje się zupełnie nie na miejscu. Już od kilku lat trwa dyskusja o tym, że pamięć 1956 roku dla obecnej władzy, która przecież na niej wręcz wyrosła, jest nie na rękę (pamiętać należy o tym, że Viktor Orban zaistniał osobiście przemową w trakcie powtórnego pogrzebu Imre Nagya), w momencie gdy układa się z władzami rosyjskimi, które próbują fałszować ten zryw wolnościowy składając kwiaty na grobach ze świeżo odnowionymi napisami, mówiącymi o poległych w walce z kontrrewolucją. Co do prezydenta, to szczególnie wobec niedawnej śmierci jednego z jego poprzedników, Arpada Goncza, można się pokusić o stwierdzenie, że żaden z kolejnych prezydentów Węgier nie dorasta do miary swojego poprzednika.

Reklama

Putin w mieście

Czerwone metro nie zatrzymuje się na stacji Kossuth ter, zamknięte ulice wokół Parlamentu, wczesnym popołudniem zamknięte ulice w okolicach Placu Bohaterów i cmentarza Kerepesi (Fiumei sírkert), od 16.00 okolice pałacu prezydenckiego (Sandor Palota) na Wzgórzu Zamkowym. Od południa do 21.00 należy liczyć się z utrudnieniami na drodze dojazdowej na lotnisko, na samym lotnisku, mostach Elżbiety, Łańcuchowym, Małgorzaty oraz na niektórych odcinkach nabrzeża Dunaju, na obwodnicy M0, na dojazdowych odcinkach M3 i M5, utrudnienia w okolicach Szechenyi ter, na Ulloi ut, Andrassy ut, Bajcsy-Zsilinszky, Vaci ut. Utrudnienia wystąpią dziś w dzielnicach: I., II., V., VI., VII., VIII., IX., XI., XIII., XIV., XV., XX., XXII., XXIII, więcej szczegółów na stronie policji.

Samolot z pancerną limuzyną wylądował już wczoraj, w mieście na trasie przejazdu Putina przyspawano włazy do studzienek kanalizacyjnych w obawie przed atakiem terrorystycznym, a tymczasem w oczekiwaniu na gościa portal hvg proponuje sprawdzić czytelnikom swoją wiedzę o Rosji prostym testem (j. ang).

Program wizyty: Putin ląduje o 14.00, na początek wieńce na Placu Bohaterów, o 15.00 cmentarz Fiumei uti sirkert i wieńce na parceli żołnierzy radzieckich. Tu warto wspomnieć, że w latach 2012-14 miejsce to zostało odnowione dzięki zabiegom i pieniądzom rosyjskiego miliardera przy pomocy rządów Rosji i Węgier – oprócz odnowionych grobów żołnierzy poległych w 1944-45, na miejsce wróciły odnowione obeliski z czerwoną gwiazdą upamiętniające tych którzy zginęli tłumiąc węgierskie powstanie w 56 (napis na pomniku poniżej głosi, że zginęli bohaterską śmiercią w 1956 w walce z kontrrewolucją skierowaną przeciwko WRL i władzy ludowej).

16.45 podpisanie porozumień z Orbanem, 17.00 – wspólna konferencja prasowa (wcześniej o 16.00 przed ambasadą rosyjską ma się odbyć manifestacja poparcia dla Putina. Z kolei wczoraj wieczorem od dworca Keleti do Nyugati przez miasto przemaszerowali jego przeciwnicy). O 18.30 – spotkanie z prezydentem Aderem.

HVG podaje, że jednym z celów Putina może być umowa na odbudowę 3 linii metra oraz wykup przez państwo węgierskie Sbierbanku. Pozostałe punkty to gaz, sankcje ze szczególnym uwzględnieniem uchylenia ich wobec produktów rolnych z Węgier i elektrownia atomowa w Paks. Sprawa udziału Rosjan w odbudowie 3 linii metra jest o tyle dyskusyjna, że BKK samo się chwali na swej stronie, że projekt ten będzie w znacznej części realizowany ze środków Unii Europejskiej. W czasie wizyty omawiane będą również kwestie dotyczące współpracy regionalnej, szkolnictwa wyższego, służby zdrowia. (za index.hu)

Węgierski październik

…a marsza gra urząd podatkowy

23 października było w tym roku pochmurno, pogoda nie zachęcała do wyjścia. Przeszukując stare zdjęcia natknęłam się na te dwa powyżej, sprzed dwóch lat. Plac Kossutha jeszcze przed remontem, na ławeczce odpoczywa dwóch starszych panów – zapewne pamiętających powstanie z 56 roku. Słoneczne świąteczne popołudnie, mieszkańcom czas umila orkiestra ówczesnego urzędu podatkowo-celnego, dziś niepopularnego NAVu.

Gyula Horn – anioł z Angyalföldu?

Anioł nie człowiek – tak wspominają niektórzy byłego premiera Węgier Gyulę Horna. Dlaczego wracam do tej postaci. Otóż kilka dni temu w XIII dzielnicy Budapesztu, zwanej Angyalföld (Ziemia Aniołów), najsilniejszym bastionie lewicy na całych Węgrzech (w poprzednich wyborach był to jedyny okręg wyborczy na Węgrzech gdzie zwyciężyli postkomuniści, nawet tzw. „czerwony Csepel” zagłosował wtedy za Fideszem) odsłonięto pomnik zmarłego w 2013 roku Horna. Nie był to jego pierwszy pomnik, ale wcześniejsze miały charakter tablic lub popiersi i nie były umieszczone w przestrzeni czysto publicznej tylko np. w siedzibie MSZP, czyli partii której był twórcą. Tym razem odsłonięto „pełnowymiarowy”, co nie oznacza, że jakiś specjalnie wielki bo Horn wzrostem i posturą nie grzeszył.  Miał jednak to czego brakuje dzisiejszym młodym dryblasom stojącym na czele rozdrobnionego środowiska postkomunistycznego. Dużą charyzmę. Horn odegrał ważną rolę w przemianach na przełomie lat 80 i 90. Doceniany i honorowany przez Niemców za przepuszczenie uciekinierów z NRD do Niemiec Zachodnich, stał się prawie symbolem upadku żelaznej kurtyny gdy wraz z ministrem spraw zagranicznych Austrii nożycami do cięcia drutu przecinali zasieki na granicy austriacko-węgierskiej i dali się ładnie sfotografować w tej pozie.

Dla członków lewicy to jednak sternik, który w 1989 założył MSZP przekształconą z Socjalistycznej Partii Robotniczej, a w 1994 wrócił do władzy jako premier. Po latach nie wypomina mu się już nawet przyjęcia liberalnego pakietu współkoalicjanta Bokrosa, wskazując na niego jako tego który troszczył się wtedy o los emerytów. Do tego skromny i mający za sobą tragiczną przeszłość. No właśnie… ta przeszłość to jednak więcej niż łyżka dziegciu w tej beczce miodu.

Komuniści chętnie wspominają o jego dzieciństwie, kiedy to jego ojca w 1944 aresztowało gestapo i młody Horn musiał sam zacząć zarabiać na utrzymanie rodziny. Potem były studia w Rosji i praca w ministerstwie. W dniach wielkiej węgierskiej tragedii 1956 roku pojawiła się rysa. Horn dołączył do antypowstańczych bojówek tzw. kufajkowców (pufajkások). W Budapeszcie mówiono o nich huzarzy Kadara (Kádár-huszárok). Ich oddziały jako pomocnicze dla wojsk sowieckich brały czynny udział w zdławieniu powstania 56 roku, charakteryzując się dużą brutalnością. Po latach wiedział dobrze, że nie była to dobra decyzja z perspektywy cenionego w całej Europie socjaldemokraty. Zbywał pytania w dość  prostacki sposób lub próbował niezbyt przekonująco tłumaczyć, że w 56 roku bronił tylko porządku, gdyż powstańcy uwolnili wielu kryminalistów powodując tym samym zagrożenie dla porządku publicznego. Ciekawym wytłumaczeniem, które znalazłam w artykule poświęconym tej postaci w brytyjskim Guardianie, który znany jest z bezkrytycznego podejścia do lewicy w byłym bloku wschodnim, jest chęć osobistej zemsty na jak to określono „kontrrewolucjonistach” za śmierć brata. „Zemsta” była tak efektywna, że w 1957 roku Horn otrzymał za swoje „zasługi” Munkás-paraszt Hatalomért Emlékérem (Order Zasługi za umacnianie władzy robotniczo-chłopskiej), jedno z najwyższych odznaczeń przyznawanych w Węgierskiej Republice za działalność antypowstańczą. Za tą historią (można by nawet przyjąć te tłumaczenia i nie drążyć kwestii decyzji młodego chłopaka) stoi jednak to czego tak naprawdę symbolem jest Horn. To on swoim aroganckim „tak, to byłem ja i co z tego?” wprowadza „grubą kreskę”, która tym się różni od polskiej, że jest znacznie grubsza i przede wszystkim wprowadza ją nie przedstawiciel opozycji ale sam zainteresowany.

I pewnie tylko jak zwykle pieniądze na pomnik nie trafiły z rąk prywatnych fundatorów, a z kieszeni emerytów, którzy głównie zamieszkują XIII dzielnicę, a także tych mieszkańców, którzy akurat pana Horna nie cenią. No ale właśnie tak działał system, który reprezentował. Fidesz i Orban  mają teraz argument, że nie można dzisiaj mówić o wprowadzaniu prawicowej dyktatury, bo co to za dyktatura kiedy opozycja Hornowi pomnik stawia.

Nowy pomnik stanął na placu Gyermek tér. Na odsłonięcie zaproszono wszystkich urzędujących od zmiany systemu premierów, ale żaden się nie pojawił. Na uroczystości obecni byli natomiast czołowi socjalistyczni politycy węgierscy, Hannes Swoboda – austriacki polityk pełniący w PE funkcję wiceprzewodniczącego Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów oraz burmistrz XIII dzielnicy József Tóth, który bolał nad tym, że w kraju Horna się nie docenia (otrzymał on liczne odznaczenia np. w Austrii podczas gdy na Węgrzech dwóch prezydentów odmówiło mu przyznania najwyższego odznaczenia państwowego jakim jest Wielki Krzyż Zasługi o który wnioskowała MSZP). Oprócz polityków lewicy wśród zgromadzonych widać było głównie starsze osoby. Wytłumaczeniem może być położony w sąsiedztwie parku dom spokojnej starości. Oprócz tego pomnika i tablicy w XIII dzielnicy (Újpest rakpart 11.) w 2013 roku działacze MSZP ufundowali popiersie Horna w miejscowości Marcali w komitacie Somogy, kolejne ustawiono w auli siedziby partii na Jókai utca.

Regnum Marianum – kościół skazany na zapomnienie

Na skraju Lasku Miejskiego Városliget, przy ul. Dózsa György stał kiedyś kościół Regnum Marianum. Prace nad jego budową rozpoczęły się w 1925 roku wg. planów Ivána Kotsisa. Świątynia o powierzchni 1820 , z kopułą, przypominająca jerozolimską bazylikę Grobu Pańskiego i wieżą zwieńczoną kopią korony św. Stefana została jednak wysadzona w powietrze w 1951 roku z rozkazu Mátyása Rákosi’ego. Na urodziny Stalina postanowiono zbudować w to miejsce wielki plac defilad (felvonulási tér). Protestujący mieszkańcy utworzyli żywy łańcuch, próbując zablokować wyburzanie kościoła, jednak ÁVH (węgierska bezpieka) rozpędziło tłum i nie udało się zapobiec zniszczeniu świątyni. Władze starały się by nie pozostał po niej ślad, w publikacjach dotyczących architektury nie pozwalano nawet na umieszczanie zdjęć kościoła. Tak jakby nigdy nie istniał.

Miejsce kościoła wkrótce zajęła trybuna honorowa i pomnik Stalina (obalony w czasie powstania w 56r.,nazywany później pomnikiem butów bo nie udało się go przewrócić za pomocą ciężarówek. Dopiero za radą będącego w tłumie studenta użyto palników i pomnik odcięto na wysokości butów). Później stanął tu pomnik Węgierskiej Republiki Rad – w 1969 r na 50 rocznicę jej powstania, popularnie nazywany „biegnący z ręcznikiem” lub „kąpielowy” – węg. fürdőmester (kąpielowy czy też łaziebny, który wybiega z łaźni Széchenyi’ego za jakimś gościem krzycząc, że zapomniał ręcznika). Ponieważ plac za czasów komuny pełnił funkcję pierwszomajowego sambodromu, to trzeba było dorzucić jeszcze wodza rewolucji. Oba pomniki po zmianie systemu wylądowały w Parku Pomników (Szoborpark), a kolejna władza chcąc przypodobać się niechętnemu jej społeczeństwu ufundowała pomnik 56 roku. Do niego z kolei przylgnęła kolejna ironiczna nazwa. I tak oto stoi tam „szczotka Gyurcsánya”. Do samego pomnika trudno się przyczepić , ale w pamięci pozostaje niesmak jaki wywołała osoba jego „fundatora” i sposób w jaki ówczesny postkomunistyczny premier próbował to wykorzystać do swoich politycznych interesów. Jest jeszcze klepsydra ustawiona tu z okazji przystąpienia do UE i krzyż z tabliczką informującą, że w tym miejscu stał kiedyś kościół. Plac nosi dziś nazwę Ofiar 56 roku (56-osok tere). Nie sposób oprzeć się jednak wrażeniu, że to nie koniec historii tego miejsca i jeszcze coś się tu zmieni.

Jeszcze o 16 czerwca

Wczoraj na Placu Bohaterów (Hősök tere) odbył się koncert Scorpions i Omegi. Koncert był bezpłatny. Rząd wydał na organizację 300 mln Ft. Okazją była 25 rocznica symbolicznego ponownego pogrzebu Imre Nagya i jego towarzyszy oraz początku zmian ustrojowych na Węgrzech. Nie wiem czy koncert rockowy to najwłaściwsza forma dla przypomnienia o ponownym pogrzebie Nagya. W liście protestacyjnym podpisanym przez kilkoro krewnych ofiar, m.in. wnuczkę Nagya, jest mowa o niezgodzie na zmianę dnia żałoby w radosne święto pokoju. Przez kilkadziesiąt minut przed koncertem na telebimie wyświetlano krótkie filmy przypominające o tamtych wydarzeniach. Kiedy na ekranie pojawił się młody Viktor Orbán tłum zaczął gwizdać, umilkł jednak natychmiast gdyż kolejnym obrazem były trumny ofiar. Dla przypomnienia: to właśnie wtedy 16 czerwca 1989 roku zaistniał Orbán, wygłaszając płomienną przemowę na ponownym pogrzebie Nagya, w której mówił m.in. o konieczności natychmiastowego opuszczenia Węgier przez wojska radzieckie. Tu cały tekst przemowy.

Na indexie znalazłam relację filmową z Placu Bohaterów. Redaktor w ulicznej sondzie pyta obecnych na placu z jakiej okazji zorganizowano koncert. Większość zapytanych nie potrafi odpowiedzieć poprawnie, niektórzy nie wiedzą jaka to okazja, inni twierdzą, że to rocznica powstania Omegi, jeszcze inni że święto niepodległości, niektórzy przyszli bo po prostu lubią muzykę rockową. Gdy spytałam wczoraj moją znajomą jaki jest dziś dzień, ta bez wahania odparła, że przecież jest poniedziałek. Kiedy doprecyzowałam, że chodzi mi o to jaki to dzień na Węgrzech ta odparła zdumiona, że nie wie. Nawet w prasie raz pojawiały się określenia Dzień Pamięci Ofiar 56 r (1956-os forradalom mártírjainak emléknapja), Dzień Wolności (Magyarország Szabadság Napja), to znów Dzień Niepodległości, czy też może dokładniej Dzień Niezależnych Węgier (Független Magyarország Napja). Ten ostatni to rocznica opuszczenia Węgier przez ostatniego radzieckiego żołnierza, przypada wg. kalendarza dopiero 19 czerwca. Niektórzy pisali o Dniu Pojednania (Megbékélés Napja). Wikipedia informuje też, że Dzień Wolności (magyar szabadság napja) przypada w ostatnią sobotę czerwca. Gdzieś indziej jeszcze znalazłam informację, że wycofanie się żołnierzy radzieckich Węgrzy świętują w ostatni weekend czerwca, przynajmniej w Budapeszcie, gdzie samorząd stolicy od lat organizuje tzw. Budapesti Búcsú. Trochę się to wszystko wymieszało. No cóż, niektórzy zapamiętają pewnie 16 czerwca jako dzień, w którym Niemcy pokonali Portugalię, strzelając im 4 gole. A inni odpowiedzą po prostu, że dzień był słoneczny albo jak moja koleżanka, że wczoraj był poniedziałek…

Wracając jednak do Nagya

Jak wspomniałam już we wczorajszym poście postać Nagya przedstawiana jest niejednoznacznie. Węgrzy widzą go jako człowieka, który mimo lat spędzonych w ZSRR i uczestnictwa we wprowadzaniu władzy komunistycznej na Węgrzech po drugiej wojnie światowej, przejrzał na oczy, poparł buntujący się lud Węgier i w końcu zginął jako niekomunistyczny premier.

Nie potrzeba wielkiej wiedzy historycznej, żeby uznać, że taki obraz Nagya jest najdelikatniej mówiąc daleki od prawdy. Jeden z uczestników wspomnianej powyżej sondy indexu mówi o Nagyu, że był parszywym komuchem (mocskos komcsi volt). Nagy przybył na Węgry razem z Gerő i Farkasem, najbliższymi współpracownikami Mátyása Rákosiego, choć ci ponoć od tego czasu go nienawidzili (jak wspominał Zoltán Vas o mały włos obaj zginęliby z rąk sowieckich żołnierzy, którzy wzięli ich za faszystowskich szpiegów; Nagy zamiast pomóc im wyjaśnić sprawę, uciekł i uważał, że postąpił słusznie, bo nierozsądnym jego zdaniem byłoby gdyby zginęli wszyscy). Nagy miał jednak widocznie znacznych protektorów, bo spokojnie przeżył czasy stalinowskie. Do więzienia trafił dopiero po śmierci Stalina, ale wcześniej przez dwa lata był premierem realizującym stosunkowo liberalny kurs zgodny z linią radziecką. W najlepszym wypadku można widzieć w Nagyu węgierskiego obywatela Piszczyka, rzucanego wiatrem historii.

Dlaczego więc Węgrzy nie zlustrowali go tak jak niewątpliwie zrobiliby to ich bratankowie z północy? Pamiętam, że pewien mój kolega o sympatiach nader prawicowych (którego rodzina była blisko związana z kardynałem Mindszentym), lubujący się w wyszukiwaniu wszelkich spisków na Węgrzech, umiejący po polsku powiedzieć tylko, kto będzie wisiał na drzewach zamiast liści, na moje pytanie o agenturalną przeszłość Nagya, dość radykalnie uciął temat. To samo spotkało mnie jeszcze kilka razy. Wszelkie informacje na ten temat określano najczęściej jako „rosyjska fałszywka” spreparowana aby oczernić narodowego bohatera. Temat ten zupełnie wygasł po dojściu do władzy Viktora Orbána. Wydawałoby się, że teraz oto prawda zostanie wyjaśniona, uczniowie w szkołach będą się uczyć prawdy, a tym czasem – cisza. Tegoroczne obchody w pełni uzmysłowiły mi o co tu chodzi. Chcąc dowiedzieć się co zdarzyło się dnia 16 czerwca na Węgrzech, znajdziemy zasadniczo informacje o tym kto tego dnia zginął i kogo pogrzebano. Tego dnia narodził się jednak nowy polityk węgierski. Młody chłopak, będący wcześniej członkiem KISZ (węgierski odpowiednik ZSMP) wygłosił radykalne przemówienie, tak radykalne jak nikt tego dnia. Tym politykiem był Viktor Orbán i trudno się dziwić, że nie chce on grzebać w przeszłości człowieka, którego z takim sukcesem pogrzebał.

Imre Nagy, Dzień Wolności, utrudnienia w ruchu

Zamiast samochodu lepiej wybrać dzisiaj komunikację miejską. W centrum Budapesztu napotkamy liczne utrudnienia w ruchu: zamknięte ulice, oficjalne delegacje w związku z Dniem Wolności, składanie wieńców, wieczorem o 18.30 koncert na Placu Bohaterów – wystąpią Scorpions i legenda węgierskiego rocka – zespół Omega, wstęp wolny. Uwaga! W związku z koncertem ze względów bezpieczeństwa w godzinach 18.00-23.20 żółte metro nie będzie zatrzymywać się na stacji Hősök tere, policja może zdecydować też o zamknięciu stacji Bajza utca i Kodály körönd.

W godzinach rannych zamknięty będzie Vértanúk tere, od południa fragment Andrássy út między Kodály körönd i Oktogonem (przecznice będą otwarte), między 14.00 a 16.00 Gundel Károly út. Od 16.00 do 04.15 rano zamknięta będzie Dózsa György út na odcinku między Podmaniczky utca i Ajtósi Dürer sor oraz Andrássy út pomiędzy Placem Bohaterów (Hősök tere) a Kodály körönd. Niektóre autobusy będą kursować zmienioną trasą. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie BKK.

Dzień Wolności. 16 czerwca jest dniem pamięci o ofiarach powstania 1956 roku. W nocy z 15 na 16 czerwca 1958 roku stracono Imre Nagya, premiera z czasów rewolucji 56 roku. Jego ciało z rękami i nogami skrępowanymi drutem kolczastym pochowano na dziedzińcu więziennym, później w tajemnicy przeniesiono na cmentarz komunalny Rákoskeresztúr, gdzie spoczęło twarzą do ziemi, pod fałszywym nazwiskiem, w najbardziej oddalonej od głównego wejścia parceli nr 301. W marcu 1989 roku ciało ekshumowano, a 16 czerwca 1989 roku odbył się ponowny pogrzeb Nagya i jego towarzyszy. Stał się on okazją do wielotysięcznej manifestacji na Placu Bohaterów. Wydarzenia te uważa się za symboliczny początek węgierskiej transformacji ustrojowej. W uroczystościach rocznicowych udział weźmie prezydent Bronisław Komorowski wraz z prezydentami państw Grupy Wyszehradzkiej i Niemiec. Prezydenci złożą kwiaty na grobie Imre Nagya na cmentarzu Rákoskeresztúr i odwiedzą Dom Terroru (Terror Háza). W 1991 roku, również 16 czerwca – Węgry opuścił ostatni pociąg z sowieckim wojskiem, a 19 czerwca ostatni radziecki żołnierz. Na pamiątkę tych wydarzeń ustanowiono Dzień Niepodległości (Független Magyarország Napja).

Postać Imre Nagya do dziś trudno ocenić jednoznacznie. Zafascynowany ideami marksizmu był niewątpliwie jednym z budowniczych komunizmu na Węgrzech. A jednak w 1956 roku jako jeden z nielicznych komunistów zachował się godnie wobec wydarzeń powstania. Z drugiej strony, jak podają węgierscy historycy, faktem jest że w 1944 roku przybył z Moskwy (gdzie spędził na emigracji 15 lat) wraz z sowieckimi czołgami. W kilka lat po jego rehabilitacji z 1989 roku pojawiły się dokumenty wskazujące na prawdopodobną agenturalną przeszłość Nagya, wywołując burzę w węgierskiej prasie.

Béla Biszku skazany

Dziś ogłoszono wyrok w sprawie Béli Biszku, byłego komunistycznego ministra spraw wewnętrznych w rządzie Kádara w latach 1957-61, w latach 1962-78 sekretarza Komitetu Centralnego, odpowiedzialnego za represje wobec ludności po powstaniu 1956 r. Został on skazany na karę 5 i pół roku pozbawienia wolności oraz pozbawienia praw publicznych na 10 lat (prokurator domagał się kary dożywotniego więzienia). Biszku postawiono trzy zarzuty. Został skazany za: 1) zbrodnie wojenne, m.in. osobiste nadzorowanie działań Rady Wojskowej, która wydała rozkaz strzelania do cywilów w ramach represji po upadku powstania (6 grudnia 1956 w Budapeszcie zginęły 3 osoby, 8 grudnia w Salgótarján zginęło 46 osób w tym kobiety i dzieci), 2) posiadanie amunicji – w 2012 roku w jego mieszkaniu policja znalazła 11 sztuk amunicji oraz 3) negowanie zbrodni komunistycznych – w programie Közbeszéd w Duna TV z 2010 roku.

Biszku nie przyznaje się do winy, twierdzi że nie było go w miejscu gdzie padły strzały tak więc nie mógł wydać rozkazu do ich oddania. Na temat poglądów wypowiedzianych w programie telewizyjnym należałoby wg. jego adwokata organizować konferencje i pisać książki zamiast wnosić oskarżenie, mamy przecież wolność słowa. O amunicji znalezionej w mieszkaniu Biszku nie miał pojęcia, należała ponoć do jego syna.

Biorąc pod uwagę wiek (93 l.) i choroby Biszku, sąd nie nakazał tymczasowego aresztowania, którego domagał się prokurator. Będzie więc odpowiadał przed sądem apelacyjnym z wolnej stopy. „Nie żartujmy już” – powiedział adwokat na słowa prokuratora o prawdopodobieństwie ucieczki i ukrywania się skazanego.

Do zatrzymania Biszku doszło w 2012 roku, proces był możliwy dzięki zmianom wprowadzonym przez rząd Orbána, na mocy których przestępstwa wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości nie ulegają przedawnieniu.

Biszku nadzorował organy bezpieczeństwa i milicję, domagał się zaostrzenia wyroków sądowych dla uczestników powstania. Okazało się też, że wiedział o aresztowaniu i egzekucji Pétera Mansfelda, najmłodszej ofiary terroru jaki rozpętał się po upadku powstania. Wynika to z dokumentów, o które poprosił archiwum brat Pétera, László. W protokole z aresztowania Mansfelda i jego kolegów z 1958 r. figurują nazwiska czterech osób do których miał on być przesłany, na pierwszej pozycji znajduje się „Biszku elvtárs” (towarzysz Biszku).

W ostatnich latach Biszku wielokrotnie powtarzał, że niczego nie żałuje i nie ma za co przepraszać w związku z wydarzeniami, które miały miejsce po powstaniu, a Imre Nagy zasłużył wg. niego na swój los.

Starszy Pan żyłby sobie spokojnie do końca swoich dni w budańskim mieszkaniu, gdyby nie film nakręcony o nim w 2010 roku. Biszku wycofał się zupełnie z życia publicznego, nie udzielał żadnych wywiadów. Raz jednak zgodził się na rozmowę. Bélę Biszku zgubiła chęć zabłyśnięcia przed młodymi ludźmi z jego wioski. Twórcy filmu podali się bowiem za lokalnych patriotów chcących nakręcić historię pochodzącego z niej słynnego mieszkańca. Pod koniec filmu przyznają się kim są i pytają rozmówcę czy żałuje. Autorzy zastanawiają się, dlaczego zamiast nich osobą Biszku nie zainteresowali się przez tyle lat ani historycy ani politycy. Nie ścigała go policja czy prokuratura. Jedna z autorek filmu Fruzsina Skrabski powiedziała po ogłoszeniu wyroku, że choć człowiek ten nie został skazany za to wszystko, za co powinien, dla setek rodzin ofiar ważny jest sam fakt, że sąd w końcu uznał go za winnego. Zbrodnia bez kary (Bűn és büntetlenség) – Fruzsina Skrabski , Tamás Novák. Film dostępny jest tutaj.