Po kilkuletniej przerwie w najbliższy weekend 4-5 lipca 2015 w Budapeszcie znów odbędzie się wyścig Red Bull Air Race. Tysiące widzów zgromadzi się nad brzegami Dunaju by śledzić emocjonującą rywalizację, w której o tytuł mistrzowski walczy w tym roku 14 pilotów.
Trasa przebiega pomiędzy rozstawionymi na Dunaju pylonami wypełnionymi powietrzem, na odcinku między Mostem Łańcuchowym a Mostem Małgorzaty. Najbardziej spektakularny jest jednak przelot pod Mostem Łańcuchowym. Być może mieliście już kiedyś okazję oglądać go w wykonaniu węgierskiego mistrza akrobacji samolotowej, Petera Besenyei.
Więcej informacji dotyczących samego wyścigu znajdziecie na polskiej stronie Red Bull Air Race. Szczegółowy program (ang, węg) tu.
Oficjalne video imprezy:
Utrudnienia w ruchu!
Przygotowania i treningi rozpoczynają się już w czwartek, 2 lipca. W związku z pokazami od czwartku do niedzieli wystąpią ograniczenia w ruchu, głównie na odcinku pomiędzy Mostem Łańcuchowym a Mostem Małgorzaty, zamknięte będą nabrzeża Dunaju, najwięcej utrudnień napotkamy w sobotę i niedzielę w I, II i V dzielnicy.
Most Łańcuchowy będzie wyłączony z ruchu kilkukrotnie (również pieszego) – po raz pierwszy w czwartek w godz. 12.30-15.00
Statki komunikacji miejskiej będą kursować skróconą trasą, z wyłączeniem odcinka pomiędzy mostami Łańcuchowym i Małgorzaty: czwartek godz. 12.00-16.00, piątek 8.00-18.00, sobota 9.00-18.30 oraz niedziela 11.00-19.30.
W sobotę i niedzielę utrudnienia wystąpią również na linii tramwaju nr 2 – kursuje tylko na odcinku od Kozvagohid do Boraros ter, stamtąd do dworca Nyugati dojedziemy autobusem zastępczym – oraz 2 linii metra, które nie będzie się zatrzymywało na stacji Kossuth ter; autobusy nr 16, 86, 105 kursować będą zmienioną trasą. Więcej informacji na stronie BKK.
Hungaroring to nie tylko słynne wyścigi (wcześniejszy artykuł na ten temat tu) – tor żyje swoim życiem również poza sezonem Formuły, o czym mieliśmy okazję przekonać się w ten weekend, uczestnicząc w imprezie zorganizowanej przez Opla.
Warto zapoznać się z całoroczną ofertą toru, w ramach której istnieje np. możliwość zwiedzania obiektu (kontakt dla grup i gości indywidualnych sales@hungaroring.hu), w czasie specjalnie organizowanych imprez czy dni otwartych możliwość pościgania się na słynnym torze jednym z samochodów wyścigowych w asyście pilota (najbliższe terminy to 10 i 24 czerwca) tu cennik. W bezpośrednim sąsiedztwie toru ulokowały się gokarty (czynne pon-pt 12.00-20.00, sob-ndz 10.00-20.00, możliwość rezerwacji). Miłośnicy motocykli mogą zarezerwować sobie 23 maja na Motofest 2015, w programie m.in. występy kaskaderów, 26-28 czerwca na torze będą odbywać się wyścigi Ferrari, a najważniejsza impreza, czyli Grand Prix Formuły 1 odbędzie się 24-26 lipca 2015. Działalność firmy zarządzającej torem wykracza poza jego ramy. I tak 4-5 lipca w centrum Budapesztu odbędzie się Redbull Air Race, tradycyjnie już z przelotem pod Mostem Łańcuchowym i pomiędzy ustawionymi na Dunaju bramkami, na który tłumy widzów przyciąga m.in. węgierski pilot Péter Bessenyei.
Mnogość imprez jest duża, ale patrząc na cały obiekt, odniosłam wrażenie że silnie tkwi on swoimi korzeniami w poprzednim systemie. Już sama droga dojazdowa (wąska, prowincjonalna dróżka, pełna dziur), parking, czy paskudny betonowy mur otaczający tor, który można by np. oddać w ręce graficiarzy, a w końcu główna trybuna wymagająca poważnego odświeżenia. To wszystko niewątpliwie nie wpływa na jakość samych wyścigów, o których przede wszystkim decyduje stan toru i zaplecze dla zespołów Formuły, ale biorąc pod uwagę ilość pieniędzy która krąży w tym biznesie oraz konkurencję zagraniczną, organizatorzy mogliby bardziej zadbać o strefę kibica.
Poniżej relacja z imprezy Opla.
Mimo, że hasłem przewodnim firmy jest Wir leben Autos, to na imprezie zaprezentowano bardzo ciekawe rowery elektryczne, których nie należy mylić z pojazdami o napędzie elektrycznym, bo jest to rower, w którym napęd elektryczny tylko wspomaga rowerzystę, pozwalając mu jeździć szybciej, więcej i dalej, a mimo wszystko nie pozbawiając go możliwości własnego wysiłku. Rozwiązania tego typu cieszą się coraz większą popularnością. Na jednym z portali internetowych znalazłam informację, że w Niemczech już co trzeci sprzedawany rower jest rowerem tego typu. Warto dodać, że do Hungaroring można dojechać rowerem i co roku w organizowanej tu imprezie Opla biorą udział tłumy rowerzystów, którzy mają na torze swoją paradę. My w tym roku na tę część nie zdążyliśmy, ale niewątpliwie możliwość pojeżdżenia sobie rowerem czy na deskorolce po asfalcie przeznaczonym dla najszybszych bolidów świata jest kusząca. Do wypróbowania w przyszłym roku!
Nasze dzieci z otwartymi buziami śledziły paradę miłośników samochodów marki Opel. Corocznie mają oni tu możliwość spotkania się, a są ich na Węgrzech całe rzesze. Jest to tutaj jedna z najpopularniejszych marek, z dobrze rozwiniętą siecią serwisów. Wynika to prawdopodobnie z tego, że jedna z pierwszych fabryk samochodów osobowych, jakie otwierano na Węgrzech po 89 roku (warto pamiętać, że w RWPG Węgrzy nie mieli własnych zakładów produkujących samochody osobowe i niejako zmuszeni byli przenieść swoje uczucia na Ikarusy) to była fabryka Opla w Szentgotthard, a marka kojarzona jest nie tylko z samochodami służb mundurowych ale jest również bardzo popularna wśród taksówkarzy. Zresztą służby mundurowe zaprezentowały się w czasie imprezy w bardzo spektakularny sposób, w szczególności strażacy z Gödöllő, którzy najpierw strasznie nadymili, ale dzięki sprawnej akcji gaśniczej szybko uporali się z pożarem.
Od kilku dni kibice Fradiego (czyli FTC – klubu piłkarskiego Ferencváros) żyją zmianą jaką zaproponowały im władze klubu, które postanowiły wymienić stadionową maskotkę popularnego orła na nowszy model. Uznano, że dotychczasowa jest już niemodna, nie dość europejska i obiecano wersję bardziej dynamiczną i estetyczną. Stary orzeł poczuł się dotknięty tą decyzją, tym bardziej że oznajmiono mu, że zmiany życzyli sobie sami kibice, tak w ankietach wypowiedziało się 63% z nich.
I tu nastąpiło wielkie rozczarowanie, żeby nie powiedzieć oburzenie tych ostatnich, którzy po prezentacji następcy, jaka miała miejsce na czwartkowej konferencji prasowej, nie widzą w nim w ogóle orła, a raczej strusia, kurczaka, papugę, zezowatego wróbla czy sowę na haju skrzyżowaną z pelikanem (czyżby dziub-dziub?). Mnie przypomina on raczej pisklaka, a wiadomo że pisklęta orłów nie są zbyt urodziwe. Może o to właśnie chodziło i jest szansa, że do czasu kiedy po raz pierwszy zostanie pokazany na stadionie, tzn. do najbliższego meczu z Ujpestem 12 kwietnia, orzeł wypięknieje. W przeciwnym razie kibice przeciwników będą mieli wielki powód do radości.
Wygląda na to, że wróci Masa Krytyczna, choć pod zmienioną nazwą. Niestety bardzo trudną do zapisania :) Organizator postanowił posłużyć się hasłem znanym już z koszulek rozprowadzanych wcześniej na Masie, czyli I bike (piktogram roweru) BP – w wolnym tłumaczeniu: Roweruję Budapeszt. Dotychczasowy organizator Critical Mass mający prawo do używania tej nazwy w kontekście organizowanego wydarzenia, pomimo że nadal działa na rzecz rowerzystów, konsekwentnie odmawia ponownego zorganizowania imprezy na jakiej zwykli spotykać się do 2013 roku rowerowi zapaleńcy i wszyscy którzy po prostu lubią jeździć na rowerach, obejmując miasto w posiadanie dwukrotnie w ciągu roku.
Potrzeba zorganizowania takiej imprezy okazała się jednak tak wielka, że pod zmienioną nazwą odbędzie się ona najprawdopodobniej 25 kwietnia. Organizatorem będzie Magyar Kerékpárosklub – w tym kontekście pojawiły się głosy, że „Masa Krytyczna nie będzie już tak krytyczna”. Trasa 19 kilometrów: Bakáts tér – Pesti rakpart do Hélia szálló – Dózsa György út – Hősök tere – Andrássy út – Oktogon – Nagykörút – Rákóczi út – Erzsébet híd – Alagút – Lánchíd – Pesti rakpart – Margit híd – Margitsziget (więcej szczegółów na I bike BP).
Nieważne więc jaka nazwa, mam nadzieję, że spotkamy się w ten piękny, słoneczny dzień (tak po prostu musi być) aby trochę sobie pojeździć razem po mieście.
Głównej imprezie turystycznej towarzyszyły targi rowerowe Bringaexpo, gdzie wystawiają się wszyscy obecni na Węgrzech liczący się producenci. Prym wiedzie oczywiście rodzimy Csepel, o którym już wspominałam tutaj, ale i polski Kross, który od jakiegoś czasu stał się mocno widoczny na węgierskim rynku, nie musiał się wstydzić swojej ekspozycji. Rozwija się też idea węgierskiego roweru o napędzie strunowym. Zaprezentowany został m.in. model wyścigowy z ramą węglową.
Mnie szczególnie zainteresowała bardzo bogata oferta map dla rowerzystów dobrze znanego w Polsce wydawnictwa Cartographia.
Na stoisku austriackim moją uwagę zwróciła drezyna prezentowana jako fajny pomysł na ocalenie starych torów. W Polsce takich zapomnianych, zarastających torów nie brakuje, a jak widać tkwi w nich duży potencjał turystyczny.
Śmierć Jenő Buzánszkyego, ostatniego z największych węgierskich piłkarzy, zawodnika legendarnej Złotej Jedenastki. Słynny piłkarz zmarł 11 stycznia wieczorem w szpitalu w Esztergom. Na swoim fb premier Orban napisał: „Odszedł ostatni Mohikanin. Bóg z Tobą, wujku Jenő”.
Jenő Buzánszky razem ze swoim zespołem zdobył tytuł mistrza olimpijskiego (złoto na Olimpiadzie w Helsinkach w 1952 roku) i srebrny medal Mistrzostw Świata (1954 r w Szwajcarii) – choć do dziś panuje przekonanie, że w wypadku tej drużyny było to „tylko” drugie miejsce – wielu uznawało ich za pewnych faworytów.
Swą wielką karierę prawego obrońcy rozpoczął w Vasutas Dombovar (1938-1946). Później grał w VSK Pécs (1946-1947), a w końcu w klubie w Dorog (1947-60). Rozegrał 274 mecze ligowe, w drużynie narodowej 48 razy. Na mistrzostwach świata 1954 rozegranych w Szwajcarii, grał i to z efektami w każdym z 5 rozegranych przez Węgrów meczów. Brał udział w słynnym rozgromieniu Anglików na Wembley w 1953 roku (Węgrzy wygrali wtedy 6:3).
Sportowiec zmarł w wieku 89 lat. Był zawsze bardzo dumny z faktu, że był częścią Złotej Jedenastki, ale nie spędzał swego życia na patrzeniu w przeszłość. Nigdy nie myślał o emigracji. Pragnął żyć długo, co najmniej 100 lat – nie udało się.
Krytyka węgierskiej policji za materiał prewencyjny skierowany do uczniów szkół, pokazujący jak można zapobiegać gwałtom. Film przygotowany przez policję z komitatu Baranya sugeruje, że to ofiara swoim zachowaniem czy wyzywającym strojem ponosi częściowo winę za to co ją spotkało. W niedzielę przez Budapeszt przeszedł SlutWalk (z ang. Marsz Szmat). Uczestnicy, wśród nich organizacje kobiece i obrońcy praw człowieka, protestowali przeciwko takiej interpretacji przypadków gwałtów i przerzucaniu winy ze sprawcy na ofiarę. Film Selfie dostępny jest tutaj.
Po 21 latach budowy otwarto kolczastą halę sportową Tüskecsarnok na terenie kampusu Politechniki. Budowę rozpoczęto na początku lat 90, później na blisko 15 lat prace utknęły w martwym punkcie. Wznowiono je w 2012 roku. Nazwa hali pochodzi od znajdujących się na dachu 84 szklanych kolców w kształcie piramidy, każdy o wysokości 6 metrów, to przez nie do środka wpada naturalne światło. Po tylu latach projekt architektoniczny nieco się zestarzał – taki dach wydaje się nie tylko niemodny ale i niepraktyczny. Hala pomieści 4000 widzów i jest piątym największym krytym obiektem w kraju (po Papp László Budapest Sportaréna oraz Debreczynie, Győr i Veszprém). Od stycznia w budynku uruchomiona zostanie część fitness/wellness, a wkrótce w sąsiedztwie hali wybudowane zostaną dwa baseny 50 i 25m. Oceńcie sami wygląd nowej-starej hali.
Najdroższe biura w Budapeszcie. Jak się okazuje najbardziej prestiżowe lokalizacje to wcale nie te położone nad Dunajem czy w V dzielnicy. Najgłębiej do kieszeni trzeba sięgnąć by wynająć biuro w MOM Park Towers – miesięcznie 15-16.5 eur/m² + VAT + 5 eur koszty eksploatacji. Kolejna lokalizacja to Science Park przy moście Petőfi za 14-16 eur/miesiąc + 3.5 eur koszty eksploatacji. Na trzecim miejscu wśród najdroższych biur znalazło się Istenhegyi 18. Irodaház z 13 eur/m² + 3 eur koszty. W śródmieściu Pesztu najwięcej płaci się za powierzchnię w budynku przy Eiffel tér obok dworca Nyugati: 20-22 eur + 4 eur koszty oraz za Bank Center: 16-22 eur + 4.5 eur koszty.
Czy Węgrom grozi druga filoksera? Pochodząca z dalekiego wschodu mucha pojawiła się w okolicach Sopronu. Dała się ona już we znaki winiarzom z Austrii. Owad składa w winogronach jaja i niestety czyni to tuż przed zbiorem, kiedy nie można już zastosować środków ochronnych. Larwy uszkadzają skórkę owoców a te zaczynają gnić. Rolnicy liczą na ostrą zimę, która mogłaby zatrzymać pochód niszczycielskiego owada.
Ostatnio coraz częściej wydawane są klasyki węgierskiego kina w wersjach zremasterowanych (i z angielskimi napisami). Np. dramat Emberek a havason, który w formie ballady opowiada o życiu rodziny drwala w górach Siedmiogrodu. W 1942 roku film zdobył nagrodę na festiwalu w Wenecji, a w 2000 roku krytycy filmowi wybrali go jednym z 12 najlepszych węgierskich filmów stulecia (na youtube dostępny tutaj). Oto kolejna propozycja: Ez történt Budapesten (This happened in Budapest) – z 1944 roku, film przedstawia codzienne życie mieszkańców miasta w czasie wojny.
VII dzielnica została razem z takimi dzielnicami jak Kreuzberg, Shoreditch, Malasaña uznana za najbardziej hipsterskie miejsce świata przez Business Insider. Zawdzięcza to głównie romkocsmom czyli knajpom urządzonym na dziedzińcach starych, przeznaczonych do rozbiórki kamienic (rom-ruina, kocsma-knajpa).
Takie rzeczy produkuje się w Kecskemet. Mercedes CLA Shooting Brake. Niby ważna jest ilość ale i styl nie zawadzi, a ten jest dobry.
Na Węgrzech rozegrane zostaną 3 mecze grupowe i jeden 1/8 finałów Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2020 roku – w piątek swoją decyzję ogłosiła UEFA (mecze odbędą się w 13 różnych miastach Europy, półfinały i finał przyznano Londynowi). Na Węgrzech mecze zostaną rozegrane na powstającym w Budapeszcie Stadionie Narodowym im. Ferenca Puskasa.
Węgrzy są zadowoleni, gdyż dostali dokładnie to o co wnioskowali, choć można podejrzewać, że po cichu mieli większe ambicje, ale formalnie tego nie okazywali. W moim poście sprzed kilku tygodni opisywałam już ostrożną węgierską taktykę dotyczącą możliwości zorganizowania w Budapeszcie letnich igrzysk olimpijskich. Już wtedy wspominano, że ewentualna organizacja meczów Mistrzostw Europy, ich przyznanie Budapesztowi będzie kolejnym krokiem do rozważania takiego wniosku. Jak widać ta taktyka małych kroków może być całkiem efektywna.
W czwartek zaprezentowano wizualizację nowego Stadionu Narodowego im. Ferenca Puskása w Budapeszcie. Osobliwością stadionu jest to, że zostanie on zbudowany na bazie starego niszczejącego obiektu, który powstał w latach powojennych, noszącego niegdyś nazwę Stadionu Ludowego – Népstadion, zmienioną na im. Puskása w 2002 roku. Przestrzeń pod trybunami wypełnią biura, hotel na 180 miejsc, centrum konferencyjne, muzeum sportu oraz laboratorium diagnostyczne, będące zapleczem dla medycyny sportowej. Na koronie stadionu powstanie dostępna dla wszystkich panoramiczna bieżnia. Stadion na 68 tys. miejsc siedzących w czasie koncertów pomieści 80 tys. widzów. Będzie mógł być wykorzystywany jako centrum treningowe, do zawodów w 20 różnych dziedzinach sportu, do organizacji dużych imprez masowych, koncertów.
Węgrzy mają nadzieję na zorganizowanie tu finałów Ligii Mistrzów oraz niektórych meczów Mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2020 roku (odbędą się w 13 różnych miastach Europy – gospodarze zostaną wybrani we wrześniu 2014 roku). Szacunkowe koszty rozpoczynającej się w przyszłym roku budowy stadionu to ok. 300 mln EUR (100 miliardów Ft). Obiekt ma być gotowy w 2018 roku.
Parę ciekawostek dotyczących starego stadionu. Przy jego budowie mniej lub bardziej ochotniczo pracowały całe rzesze Węgrów, w tym sam Puskás i członkowie słynnej drużyny. Na otwarcie w 1953 roku przybył Amerykanin Avery Brundage, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Honorowego gościa umieszczono jednak na… trybunie prasowej, ponieważ Rákosi nie był w stanie dzielić loży VIPowskiej z obywatelem imperialistycznego państwa. Obiekt odegrał rolę stadionu olimpijskiego w filmie Spielberga Monachium. Nazywany był stadionem Złotej Jedenastki (węg. Aranycsapat), to tutaj w 1954 roku Węgrzy pokonali Anglików 7:1.
Chociaż Węgrzy uważają, że stan obiektu jest bardzo zły, to jednak daleko mu do tego jak wyglądał stadion X-lecia w Warszawie. Obiekt był sukcesywnie modernizowany i praktycznie do dzisiaj rozgrywane były na nim duże zawody, w tym mecze reprezentacji piłkarskiej Węgier. Jednak od początku nie spełniał ambicji projektantów, którzy zaplanowali go na 100 tys. widzów, ale jak to bywało z wielkimi dziełami komunizmu pozostało to w sferze planów. W efekcie charakterystyczne pylony podtrzymywały trybunę tylko z jednej strony, sprawiając prowizoryczne wrażenie. W ostatnich latach próbowano dostosować stadion do różnych międzynarodowych norm, pogłębiając tylko wrażenie architektonicznego chaosu. W końcu faktem stała się konieczność budowy nowego obiektu, tym bardziej, że na Węgrach olbrzymie wrażenie zrobił Stadion Narodowy wybudowany w Warszawie i wiele artykułów na ten temat ilustrowano polskim przykładem.
Początkowe koncepcje mówiły o budowie całkiem nowego obiektu, a nawet o ulokowaniu go w zupełnie innym miejscu. Zwyciężyła jednak koncepcja „stadionu w stadionie” wykorzystująca architektoniczne detale w postaci istniejących podpór, będąca swoistym dokończeniem pierwotnego planu budowy, co może dziwić z uwagi na komunistyczną przeszłość stadionu. Węgrzy łączą go jednak raczej z historią Złotej Jedenastki i wielkimi sukcesami w piłce nożnej. Moim zdaniem nieprzypadkowym jest zbiegnięcie się tej decyzji z dwoma innymi wydarzeniami. Pierwsze z nich to rozpoczęcie prac modernizacyjnych na pobliskim velodromie, który ma zostać zamieniony w nowoczesny obiekt, oprócz dotychczasowych funkcji dający dużo różnych możliwości nieoczywistych dla tego typu obiektów. Drugie to deklaracja Zsolta Borkai, szefa Węgierskiego Komitetu Olimpijskiego, który w rozmowie z Napi Gazdaság uznał za realną kandydaturę Budapesztu do organizacji Igrzysk Olimpijskich w roku 2028. Z drugiej jednak strony jego deklaracje są ostrożne i choć za dość oczywiste uznał wybudowanie kompleksu obiektów sportowych (oprócz wymienionych wcześniej planowana jest modernizacja znajdującej się w sąsiedztwie stadionu Hali Sportowej Körcsarnok, przebudowa pobliskiej hali im. Aladára Gerevicha, projekt budowy nowego kompleksu pływackiego przy kąpielisku Dagály), to widać że nie ma już tej pewności czy uda się dostosować do tych potrzeb infrastrukturę, np. budowa dróg, lotnisk itp.
Trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do różnych polskich organizatorów olimpiad, Borkai dość ostrożnie podsyca nadzieje (chęć organizacji olimpiady na Węgrzech deklarowano już od czasów przedwojennych), tak by nie narazić później rządu na śmieszność lub jeśli nadejdzie kryzys finansowy na zarzut topienia publicznych pieniędzy w nierealnych przedsięwzięciach olimpijskich. Dużo prościej będzie się wytłumaczyć z budowy pojedynczych obiektów o uniwersalnym zastosowaniu niż z rozdmuchanego projektu olimpijskiego. Jeśli przed momentem złożenia aplikacji w roku 2019 powstaną nowoczesne, skoncentrowane w sercu miasta obiekty w sąsiedztwie jednego z głównych węzłów komunikacyjnych, jakim jest dworzec Keleti i krzyżujące się na nim 2 linie metra, to niewątpliwie będzie to silny atut w ubieganiu się o organizację Olimpiady. Muszę przyznać, że takie podejście o wiele bardziej do mnie przemawia niż to co zaprezentowały Kraków i Zakopane. W takim ujęciu wcześniejsza organizacja na nowym Stadionie Narodowym finałów Mistrzostw Europy byłaby swoistym sprawdzianem możliwości Węgrów.
Galeria zdjęć nowego stadionu Puskása ze strony mnsk.hu
Tak ze starego stadionu powstanie nowy:
A tu stadion i jego okolice z socrealistycznymi dekoracjami. Zdjęcia zrobiłam kilka lat temu.
Wydarzenie drugie to coroczne Grand Prix Węgier Formuły 1.
Węgrzy są dumni z faktu, że jako jedyny kraj postkomunistyczny są organizatorami tego typu wyścigów i często stworzenie słynnego Hugaroring pod Budapesztem jest argumentem miłośników Jánosa Kádára, bo tor ten powstał w latach 80. Niestety, te napakowane pieniędzmi wyścigi, w których w ostatnich latach pojawiło się kilku nowych organizatorów z nowoczesnymi torami wyścigowymi, zdają się coraz mniej pasować do Węgier. Już od kilku lat pojawiały się głosy o odebraniu Węgrom ich Grand Prix, ale pomysł ten był zbijany argumentem, że to tor domowy krajów Europy Środkowej. Prawdziwym jednak powodem była bliskość Niemiec i Austrii, z których to krajów pochodzi gros kibiców i dla których wyścigi organizowane w Budapeszcie były z pewnością atrakcyjniejsze od tych organizowanych np. w Katarze. W czerwcu rozegrano po raz pierwszy Grand Prix Austrii (a w zasadzie przywrócono po latach) i media doniosły, że organizacja imprezy w takiej bliskości spowodowała zmniejszenie zainteresowania wyścigiem na Węgrzech.
Jak do tej pory tradycja wyścigów powoduje, że Węgrzy dużo lepiej orientują się w Formule 1 od Polaków. Jest śledzona przez wielu kibiców i pamiętam pewną nutę zazdrości, która pojawiała się w rozmowach gdy na torach Formuły zagościł Robert Kubica. Nieco wcześniej swych sił na torze próbował Zsolt Baumgartner syn największego dealera Renault na Węgrzech Antala Baumgartnera. Niestety talentu (a jak mówią złośliwi wpływów ojca) starczyło na dwa sezony a potem został kierowcą testowym w USA, zaś jego właśnie miejsce w zespole Renault zajął Robert Kubica.
Wyścigi to niezwykle ważny element dla turystyki węgierskiej i to bardzo szeroko rozumianej. To typowo męski sport, w którym jednak kibice dysponują znacznie grubszymi portfelami niż w piłce nożnej. Najtańszy bilet na trawnik wokół toru to wydatek co najmniej 100 EUR i wcale nie jest łatwo go dostać. Lepsze trybuny to już nawet 500 EUR a oczywiście są też miejsca premium. Dlatego też przed Hungaroringiem następuje mobilizacja nocnego Budapesztu. To okres złotych żniw dla knajp, nocnych lokali i nie ma co ukrywać prostytutek. Często w środku lata widząc zachowania wymykające się ogólnie przyjętym zasadom współżycia społecznego (np. wyścig limuzyn z kibicami powiewającymi flagami po Andrássy, czy seks uprawiany na chodniku przy Hiltonie) po chwili zastanowienia są kwitowane wybaczającym wszystko: no tak, to weekend Hungaroringu. Węgrzy dobrze wiedzą, że biznes się kręci. Oni sami też starają się jakoś brać w tym udział, jeśli kogoś stać na bilet na same wyścigi (choć jest to również bardzo mile widziana forma gratyfikacji dla pracowników czy partnerów biznesowych) albo przynajmniej starają się wejść na którąś z imprez towarzyszących. Formuła to nie tylko dwa dni o których słyszymy w polskich mediach (sobota – kwalifikacje, niedziela- wyścig). Są też wyścigi innych mniej popularnych klas samochodów, prezentacje motoryzacyjnych nowości, no i oczywiście teamy wyścigowe z ich słynnymi hostessami (a do tej pracy chętnych jest zawsze sporo).