Zielone Świątki na Węgrzech

Zielone Świątki to na Węgrzech najważniejsze po Wielkanocy i Bożym Narodzeniu święto chrześcijańskie. Słowo pünkösd pochodzi od greckiego Pentēkostē (pięćdziesiąt). I choć w łacińskim świecie użycie greckiej terminologii wskazuje na chrześcijański charakter, to ewidentnie święto to nawiązuje do rzymskich tradycji przedchrześcijańskich – wszechobecna mnogość kwiatów to przecież rzymskie floralia, oddanie czci bogini roślinności i kwiatów Florze, w szerszym rozumieniu odnoszące się do płodności.

Na Węgrzech jednym z popularniejszych zwyczajów związanych z tym świętem jest wybieranie zielonoświątkowego króla. W niektórych regionach przetrwała tradycja organizowania zawodów, w czasie których kawalerowie mogą sprawdzić się w różnych dyscyplinach: np. jeździe konnej, ale też strzelaniu, podnoszeniu ciężarów, koszeniu, itd. Zwycięzca zostaje królem i w czasie trwania święta ma prawo do noszenia korony (stąd wzięło się powiedzenie „pünkösdi királyság” – zielonoświątkowe królestwo, odnoszące się do krótkiego okresu rządzenia). Oprócz tytułu króla zyskuje przywilej przewodzenia wspólnocie w czasie wesel i zabaw oraz otrzymywania trunków i jedzenia na koszt wspólnoty.

Na wsiach znany był też zwyczaj wybierania królowej. Była to najpiękniejsza i najmłodsza dziewczyna, która w otoczeniu starszych panien (a czasem i w towarzystwie króla), ustrojona kwiatami i zielonymi gałązkami ruszała na obchód domostw, w czasie którego sypano płatki kwiatów, śpiewano piosenki. Starsze dziewczęta otaczały młodszą, rozpościerały nad jej głową chustę lub nakrywały ją welonem, następnie wypowiadały życzenia obchodząc ją dookoła i na zakończenie unosząc – zwyczaj ten miał zapewnić gospodarstwu dobre plony.

Na powitanie wiosny okna lub płoty przyozdabiano w maiki, zielone gałązki, kwiaty rózy, piwonii, bzu albo jaśminu, co miało chronić domostwa przed uderzeniami piorunów. Czasem maiki w ramach zalotów były przyczepiane przez kawalerów do ogrodzeń domów, w których mieszkały młode panny.

W niektórych rejonach Zachodnich Węgier po wsiach chodził pochód z tureckim baszą – chłopakiem przebranym za Turka, ubranym w wypchane słomą spodnie, którego koledzy okładali kijami zmuszając do podskoków. W zamian za przedstawienie otrzymywali od gospodarzy pieniądze lub poczęstunek. Gdzie indziej chodził król ustrojony w gałązki bzu, a czasem spotykało się pochód przebranych, skutych łańcuchami jeńców, którzy chodząc od domu do domu prosili dziewczyny by te zlitowały się nad ich losem i wspomogły drobnym poczęstunkiem.

Ważnym wydarzeniem dla wiernych jest pielgrzymka do Csíksomlyó w Siedmiogrodzie (csíksomlyói búcsú), miejsca kultu maryjnego, gdzie co roku w sobotę poprzedzającą Zielone Świątki spotyka się nawet kilkaset tysięcy Węgrów, przybywających z różnych krajów Basenu Karpat. Tradycja spotkań w Csíksomlyó odwołuje się do wydarzeń z 1567 roku, kiedy Jan Zygmunt Zapolya, władca siedmiogrodzki próbował siłą zmusić strzegących granicy Seklerów do przejścia z wiary katolickiej na unitarianizm. Seklerzy postanowili bronić swojej wiary i udało im się odnieść zwycięstwo pod Nagyerdő w 1567 roku (choć fakt bitwy bywa podawany przez historyków w wątpliwość). Książę ogłosił w końcu wolność wyznania i wprowadził system, w którym taki sam status mieli katolicy, luteranie, kalwini i unitarianie. Seklerzy zaś w podzięce Matce Boskiej poprzysięgli, że będą spotykać się co roku na pamiątkę zwycięstwa.

Zgromadzony w czasie sobotniej mszy tłum robi wrażenie, szczególnie kiedy z wielu tysięcy ust zaczyna rozbrzmiewać węgierski hymn. Jest to zarazem święto diaspory węgierskiej, manifestacja narodowej przynależności i solidarności z Węgrami żyjącymi poza granicami kraju. Z Węgier pielgrzymi mogli dojechać na miejsce m.in. słynnym pociągiem: z Szombathely wyruszył Csíksomlyó Expressz, do którego w Budapeszcie dołączył Szekely Gyors (Ekspres seklerski) tworząc 16 wagonowy skład przewożący ponad 1000 pasażerów. Na miejscu obecny był również prezydent Węgier Janos Ader, co również świadczy o randze wydarzenia. Warto zajrzeć na transindex.ro, gdzie znajdziecie świetną galerię zdjęć z tegorocznego spotkania, kilka z nich poniżej.

Reklama

Zapowiedzi 05.02.2015

12-17 lutego: Mohácsi Busójárás 2015. Prawdziwe hungarikum, żywa folklorystyczna legenda. Obchody końca karnawału na południowym krańcu Węgier, wywodzące się z tradycji  zamieszkujących te tereny Šokci (ludność pochodzenia chorwackiego). Busó to ludzie ubrani w charakterystyczne maski. Legenda mówi, że w czasie gdy tereny te najechali Turcy, ludność Mohacza uciekła z miasta i schroniła się w pobliskich lasach i bagnach. Pewnego razu, gdy siedzieli przy ognisku znikąd wyłonił się starzec, który powiedział, żeby się nie bali, bo ich życie wróci niedługo do ładu. Tymczasem mają przygotowywać z drewna różnoraką broń i straszne maski dla siebie oraz czekać na burzliwą noc, gdy zamaskowany rycerz przyjdzie po nich. Po tych słowach starzec zniknął. Po kilku dniach, rzeczywiście w noc burzową zjawił się rycerz. Poprowadził przebranych w maski mieszkańców z powrotem do Mohacza i tam nakazał im robić jak najwięcej hałasu. Przerażeni strasznymi maskami i piorunami Turcy uznali, że atakują ich demony i uciekli zanim wstało słońce. Na pamiątkę tych wydarzeń postał zwyczaj pochodów zamaskowanych Busó, który obecnie stanowi okazję do prezentacji tradycji, ludowej muzyki i tańców. Wg. innej legendy Busó mieli odstraszać nie Turków tylko zimę. Te tradycyjne uroczystości zostały wpisane na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO w 2009 r. W obchodach biorą również udział grupy przebierańców z Serbii i z Polski, a podobny zwyczaj znany jest także w Bułgarii czy Szwajcarii. Główne obchody mają miejsce w niedzielę. Tu szczegółowy program.

6-8 lutego: VIII. Mangalica Budapest Festival na Szabadság tér. Choć główną bohaterką będzie endemiczna węgierska włochata świnka – czyli mangalica, to organizatorzy zapowiadają prezentacje różnorakiej oferty małych lokalnych producentów (sery, olej, syropy, miód, dżemy, przyprawy itp.) Mangalica obecnie wraca do łask, bo jej mięso jest nie tylko smaczne, ale ponoć bardziej zdrowe od klasycznej wieprzowiny. Popyt na mięso mangalicy jest tak duży, że wcale nierzadko zdarzają się próby jej fałszowania. Na festiwalu produkty mają być prezentowane pod kontrolą Narodowego Stowarzyszenia Hodowców Mangalicy, tak aby wszyscy mogli poznać jej prawdziwy smak.

5-8 lutego: Miskolc stanie się węgierską stolicą zimnych nóżek (kocsonya). Aby to podkreślić ma tam powstać największa galareta na Węgrzech. W ramach kilkudniowej imprezy wystąpi mnóstwo węgierskich gwiazd muzyki sponsorowanych przez Becherovkę – co trochę mi się kłóci z moją wizją alkoholu podawanego do „meduzy”. Wstęp na wszystkie koncerty bezpłatny.

 7-8 lutego: Międzynarodowa Wystawa Kotów w Lurdy Ház w Budapeszcie. Będzie można nie tylko obejrzeć te najpiękniejsze i egzotyczne, ale również skorzystać z porad weterynaryjnych, nabyć kocie gadżety, a na najmłodszych czekają specjalne programy z kotami w roli głównej. Co ciekawe w ramach wystawy zaprezentowane zostaną również mniejsze zwierzęta takie jak karłowate króliki, fretki czy inne hodowane w domach gryzonie – pozostaje mieć nadzieję, że koty ich nie pozjadają.

6-7 lutego: Festiwal wsparcia dla Food Not Bombs. Dwudniowa impreza w trakcie której będą zbierane środki na realizację tej społecznej inicjatywy. Polega ona na rozdawaniu ciepłych, wegańskich lub wegetariańskich posiłków ludziom biednym, bezdomnym i bezrobotnym. Akcji towarzyszy przekaz antyrządowy i antywojenny, a jej ideą przewodnią jest pokazanie, że pieniądze marnowane są na zbrojenia, podczas gdy wielu ludzi umiera z głodu. 6 lutego w Durerkert o 20.00 zagrają alternatywne zespoły Ricsárdgír, Sonya , Giant, ZUP. 7 lutego w Limo Café (V dzielnica, Belgrád rkp. 9.) o 19.00 zagrają HC/punkowe zespoły: Tumo, Diskobra, Wasted Struggle, Cvlt of Grace, Mudpie, Exterminating Angel, Crippled Fox, Hanoi, Wroongg!, Tango Underground, Fake Shakes – bilety minimum 1000 Ft.

Sobota 7 lutego, o godzinie 20.00 – Matt Bianco. Osobom zainteresowanym jazzem więcej nie trzeba już mówić, a jeśli ktoś nadal nie wie o co chodzi: brytyjski zespół (obecnie duet), który podbił w latach 80 listy przebojów jazzu i któremu udało się zaistnieć również w głównym nurcie popu. Wszystko to dzięki nowoczesnemu jak na tamte czasy połączeniu jazzu i bossanovy z soulem, latin popem (pod koniec lat 80 zespół współpracował z mężem Glorii Estefan jako producentem) czy wręcz muzyką dance. Dla Polaków w historii zespołu istotne jest, że to razem z nim odniosła na zachodzie sukces Basia Trzetrzelewska znana wcześniej w Polsce jako jedna z Alibabek. Wokalistka nawet po opuszczeniu zespołu pozostała wierna jego klimatom. Dość nietypowa lokalizacja koncertu – MOM Sport – Uszoda és Sportközpont, 1123 Budapeszt, Csörsz u. . 14-16

W niedzielę 8 lutego: TVP 2 o 11.35 powtórkowy program U Szeklerów z cyklu Makłowicz w podróży. „Tajemniczy lud Szeklerów zamieszkuje do dzisiaj północny Siedmiogród a ich Święta Skała góruje nad wioską Rimetea, po węgiersku zwaną Torocko. Wioska została starannie odnowiona w latach 90-tych (zdobyła laur „Europa Nostra!”), a w jej centrum stoi zbór unitariański. Udziela on akurat ekumenicznej gościny węgierskim katolikom, licznie przybyłym na mszę świętą… na motocyklach. Robert wyjaśnia cel ich wizyty. Nazajutrz, w miejscowym pensjonacie asystuje przy pieczeniu chleba i zjada z gospodarzem tradycyjne szeklerskie śniadanie. Na obiad kosztuje rumuńskie zupy – flaczki na kwaśno i estragonową – a własnoręcznie, pod Świętą Skałą, gotuje kapustę po szeklersku.”(fb Robert Makłowicz)

Cirque du Soleil w Budapeszcie 13-15 lutego w Papp László Budapest Sportaréna. Ceny biletów tu.

Prezydent z Siedmiogrodu

Niespodziewany wynik wyborów prezydenckich w Rumunii – nowym prezydentem tego kraju został Klaus Iohannis, wykładowca fizyki pochodzący z mniejszości saskiej, burmistrz położonego w Siedmiogrodzie Sibiu. Iohannis z Partii Narodowo Liberalnej (PNL) pokonał w wyborach obecnego premiera Rumunii, Victora Pontę z Partii Socjaldemokratycznej (PSD), który uzyskał 45% głosów. Iohannis zastąpi na stanowisku prezydenta urzędującego od 2004 roku Traiana Basescu.

Iohannis będący kandydatem centroprawicowej Chrześcijańsko-Liberalnej Koalicji mógł liczyć m.in. na poparcie zamieszkujących Rumunię mniejszości, choć jak prognozuje Hunor Kelemen z RMDSZ (Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii – partia polityczna reprezentująca mniejszość węgierską), wybór ten nie przyniesie żadnych znaczących zmian dla zamieszkujących Rumunię Węgrów. „Wynik wyborów może stwarzać obraz Rumunii jako modelowego kraju, w którym kwestia mniejszości została wzorcowo rozwiązana, skoro na prezydenta wybrano kandydata z mniejszości niemieckiej. Nie jest to oczywiście prawdą i dyskredytuje dążenia mniejszości węgierskiej” – powiedział Kelemen.

Z kolei według siedmiogrodzkiej Węgierskiej Partii Obywatelskiej, głosujący w wyborach rumuńscy Węgrzy odrzucili propagandę „przeterminowanych” polityków. Partia uważa, że wynik ma duże znaczenie historyczne, po raz pierwszy bowiem od zmiany systemu w 1989 roku Rumunia wybrała na prezydenta kandydata z Siedmiogrodu. Wynik wyborów z zadowoleniem przyjął również Balazs Izsak, przewodniczący Seklerskiej Rady Narodowej, wg. którego może to być początek nowej epoki w historii stosunków węgiersko-rumuńskich.

Rezerwa jaką wykazują się środowiska węgierskie wynika też po części z dość zmiennej historii relacji pomiędzy Sasami i Węgrami w Siedmiogrodzie. Ludność saska rozpoczęła osiedlanie się na tych terenach już w XII wieku. Kiedy nadeszła reformacja przyjęli oni jednak w większości luteranizm w przeciwieństwie do Węgrów, którzy zostali kalwinami albo pozostali katolikami. Z kolei krajem rządzili najpierw tureccy muzułmanie, a potem cesarz habsburski, który co prawda był Niemcem (pojęcie raczej związane w tym czasie głównie z językiem), ale jednocześnie był ostoją katolicyzmu. W 1848 roku Sasi stanęli po stronie Rumunów (Wołochów) stanowiących większość w Siedmiogrodzie. Kiedy władza w tym państwie wróciła w ręce Węgrów za czasów podwójnej monarchii, madziaryzacja dotknęła więc nie tylko Rumunów i inne nacje, ale i właśnie niemieckojęzycznych Sasów i nie bronił ich przed tym ich cesarz Niemiec. Nie dziwi więc, że po pierwszej wojnie wielu z nich wypowiedziało się za przynależnością Siedmiogrodu do Królestwa Rumunii, co dla Węgrów było niewybaczalną zdradą.

Jednak po dojściu do władzy komunistów, Węgrów i Sasów połączył los prześladowanych mniejszości, ale Sasów szybko ubywało: najpierw wielu z tych, którzy służyli w czasie wojny w Wehrmachcie nie tylko zdecydowało samemu pozostać w Niemczech ale i postarało się ściągnąć tam swoje rodziny.  Potem „Geniusz Karpat” Nicolae Ceausescu wpadł na iście szatański pomysł i zaczął sprzedawać rumuńskich obywateli z tej mniejszości do RFN za twardą walutę (w ten sposób w RFN znalazła się laureatka nagrody Nobla Herta Muller, pochodząca z rodziny banackich Szwabów), a w końcu po obaleniu dyktatury nastąpił masowy eksodus do lepszego świata.

Mimo tych meandrów historii wiadomość ta została na Węgrzech przyjęta z optymizmem, bo to w końcu coś innego po serii doniesień z Rumunii o powtarzających się przypadkach incydentów antywęgierskich.

Pasterzem być

Natknęłam się ostatnio na informację o możliwości rozpoczęcia nauki na dość dziwnym kierunku. Wydział rolnictwa Uniwersytetu w Debreczynie zaprasza do nauki zawodu pasterza. Autor artykułu podkpiwał nieco, że jest to świetny pomysł dla znudzonych pracowników korporacji, zmęczonych ciągłym siedzeniem za biurkiem w neonowym świetle – otwarte przestrzenie i świeże powietrze są dla nich. Mnie z kolei zastanawia jak by wyglądał tytuł adepta tej uczelni – mgr pasterz?, absolwent fakultetu pastoralnego?

Sprawa jest jednak dość poważna, bo jak tłumaczy prorektor Uniwersytetu w Debreczynie, pan András Jávor kierunek jest odpowiedzią na zapotrzebowanie wynikające z braku wiedzy (przenoszonej drogą tradycji) w szczególności w zakresie wypasu owiec. Uczelnie rolnicze na Węgrzech wraz z debreczyńską Farmer Expó (wystawą rolniczą, ogrodniczą i przemysłu spożywczego) postanowiły podpisać umowę na kształcenie pasterzy. Tego typu szkolenia nie są jednak czymś nowym – pierwsze były organizowane już na początku XIX wieku, wydawano kalendarze z poradami, (choć niektórzy prawdopodobnie używali ich do zawijania sera). Powstawały pierwsze korporacje.

Życie pasterskie jest integralnym elementem tradycji węgierskiej, narodu o tradycjach koczowniczych. O ile zasób słów dotyczących zwykłego rolnictwa był tak ubogi, że jak w żadnej innej dziedzinie widać tu masę językowych zapożyczeń z języków słowiańskich, to już w kwestiach pasterskich panuje nadzwyczajne bogactwo. Słowo pasterz (węg. pásztor) było na tyle nieprecyzyjne, że wypasający różne gatunki zwierząt zostali określeni dokładnie w zależności od rodzaju zwierząt, jakimi się opiekowali. Potrzeba ta wynikała wprost z hierarchicznej gradacji jaka istniała pomiędzy różnymi grupami pasterzy.

Zawsze myślałam, że na szczycie tej pasterskiej piramidy znajdują się słynni węgierscy csikós, czyli pasterze koni, ale  wg. źródeł z mek.hu jeszcze wyżej stali pasterze bydła gulyások, jako ci którym powierzono stada o największej wartości. Za nimi byli pasterze owiec o swojsko brzmiącej nazwie juhász (nasz juhas to ichni bojtár – pomocnik pasterski, a gazda znaczy tyle, co gospodarz, rolnik – nie są to jedyne wpływy węgierskie, jakie znajdziecie na wycieczce w Tatry), a na końcu pasterze świń, czyli kondás. Należy wymienić jeszcze pasterzy gęsi (libapásztor, ludas), było to najczęściej zadanie dzieci (no i krasnoludków). Najsłynniejszym z nich był bohater ludowych opowieści Maciek Gęsiarek (Ludas Matyi). Na youtube znalazłam fragment bajki Ludas Matyi po polsku, tu link.

Pasterzy nie należy mylić z właścicielami zwierząt – ich rolą była opieka nad zwierzętami, wypas zwierząt często należących do różnych właścicieli. Oczywiście jak wszystko w państwie węgierskim i tu znalazło się miejsce dla rozrośniętej biurokracji i tak mieli pasterze określoną liczbę zwierząt, którą mógł się zajmować adept sztuki pasterskiej. Wbrew obiegowej opinii zawód ten był dość intratny i pasterze z utrzymaniem rodzin wielkiego problemu nie mieli.

Csikóse spotkani gdzieś w okolicach Zsámbék.

Po okresie kolektywizacji i w związku ze zmianami terytorialnymi (pasterstwo było szczególnie rozwinięte na terenach, które Węgrzy utracili po I i II wojnie) zawody pasterskie zaczęły zanikać. O ile tradycje csikósów podtrzymywane były z uwagi na rozwój turystyki, to już inne mniej i dlatego od kilkudziesięciu lat konieczna stała się pomoc uniwersytetów przyrodniczych. Niemniej jednak, nawet jeśli nikt już nie zajmowałby się pasterskim fachem, to pamięć tego zawodu pozostanie w nazwiskach węgierskich i nie raz spotkacie się na Węgrzech z ludźmi o nazwiskach Pásztor, Juhász, Csikós czy Gyulás (nie myślcie więc, że przodkowie tego ostatniego wsławili się przygotowywaniem jakiegoś świetnego gulaszu).

Tradycji pasterskich warto też szukać odwiedzając Siedmiogród. Tereny te były od zawsze ważne dla rozwoju węgierskiego pasterstwa i do języka węgierskiego przeniknęły stąd dwa słowa pochodzenia rumuńskiego na oznaczenie pasterza: bács i csobán. Zwróćcie uwagę na charakterystyczne stroje, zdjęcie poniżej zrobiłam kiedyś w okolicach rumuńskiej Oradei (węg. Nagyvárad). Pasterz z daleka wyglądał jak chodzący snopek albo kopa siana. Jak widać na załączonym zdjęciu tradycyjne pastwiska ograniczane są coraz bardziej. W tym wypadku były to rury ciepłownicze, ale w następnym roku nie spotkałam już tam żadnego pasterza, a jego miejsce zajęły dwa nowiutkie salony samochodowych dealerów.

Więcej o tradycji pasterskiej można poczytać po węgiersku na Magyar Elektronikus Könyvtár w dziale etnografia.
źródło: Szeretlekmagyarorszag, Wikipedia

Festiwale południa

Kontynuuję dziś temat festiwalowy. Początek wakacji to już ostatni moment żeby na coś się zdecydować, tym bardziej, że jeśli nie mieszkacie na Węgrzech to jest to większa wyprawa. Idealnie jest gdy dostajemy w jednym pakiecie ciekawy wyjazd i fajną imprezę. Czasem warto też zaskoczyć samego siebie i podjąć spontaniczną decyzję z dnia na dzień, bez wielkiego planowania. Udowodnijcie, że nadal tak można:) Dziś propozycje (a w zasadzie jedna) z bliskiej okolicy Węgier, tak bliskiej że w tych miastach na pewno zetkniecie się z węgierską spuścizną.

Félsziget – Pół Szigetu nad Mures

Na początek propozycja na …2015 rok. Główny festiwal węgierski Sziget, doczekał się swojego dziecka: festiwalu Félsziget lub z rumuńska Peninsula czyli Półwysep – nazwa festiwalu  nawiązuje do faktu, że słowo sziget oznacza wyspę, a przedrostek fél połowę – tworzy więc dwuznaczność w języku węgierskim: może oznaczać półwysep a może też oznaczać połowę festiwalu Sziget. Festiwal ten odbywał się od 2003 roku w Rumuńskim Targu-Mures zwanym po węgiersku Márosvásarhely. Fakt, że był on imprezą satelitarną nie powodował, że występowały tu gwiazdy mniejszego formatu niż na głównym Szigecie. W ciągu 11 lat wystąpiły tu zespoły takie jak: Prodigy, Korn, Nine Inch Nails, Iggy Pop i The Stooges, Guano Apes, The Straits, Kasabian, Europa, Rasmus, Tiesto, ATB, Above poza, Parov Stelar Band Dub FX, Chase i status, Freestylers, Gogol Bordello, Kosheen, Ferry Corsten, Pendulum, Tiesto, Apocalyptica, Goldie, Morcheeba, Chumbawamba, Netsky lub Nero. W 2013 roku organizator próbował przenieść festiwal do Cluj-Napoka (Kolozsvár), ale nie spotkało się to z pozytywnym przyjęciem fanów. W 2014 festiwal miał wrócić do oryginalnego miejsca. Niestety zawirowania organizacyjne i brak pieniędzy spowodowały, że w tym roku ten jeden z największych festiwali w Rumunii, planowany pierwotnie na 17 do 20 lipca został w końcu odwołany, choć organizatorzy dość długo walczyli aby się odbył. Wszyscy jednak zapewniają, że się nie poddadzą i festiwal powróci w 2015 roku. Trzymam kciuki, żeby się tak stało bo festiwal ten organizowany był w bardzo ciekawym miejscu jakim jest Transylwania. Nazwa nawiązywała też do dokładnej lokalizacji: rodzaju sztucznie utworzonego półwyspu Complexul Weekend – Weekend telep, będącego kompleksem rekreacyjnym, skupiskiem plaż , basenów i terenów sportowych. Cały kompleks znajduje się w pobliżu rzeki Mures przepływającej przez Targu Mures. Wielu odwiedzających ten festiwal podkreślało, że mimo, iż rozrósł się on w ostatnich latach, to cały czas miał w sobie coś z czasów kiedy Sziget festival był jeszcze znany jako Diáksziget i nie był wielkim komercyjnym przedsięwzięciem.

EXIT Festival w Nowym Sadzie

Poszukując jednak ciekawego festiwalu u granic Węgier, można wybrać się na Exit festival do Nowego Sadu. Organizowany od 2000 roku gigant to nie mały braciszek Szigetu, ale jego bezkompromisowy konkurent, o czym świadczy fakt, że styczniu 2014 r. został uznany za „najlepszy wielki festiwal Europy” na EU Festival Awards w Groningen (620 tys głosujących wybierało spośród 360 festiwali z 34 krajów). Festiwal organizowany jest w niesamowicie pięknym miejscu – u podnóża twierdzy Petrovaradinskiej (węg. Pétervárad) na brzegu Dunaju. Początkowo został zorganizowany przez studentów filozofii jako forma protestu przeciw władzy Milosevica. Na darmowe koncerty, spektakle, oraz pokazy filmowe przybyło z całej Serbii 20 tys. widzów, którzy na koniec festiwalu usłyszeli komunikat „To koniec”. Było to dwa dni przed wyborami powszechnymi w których Milosevic stracił władzę i dlatego imprezę nazwano „lokalem wyborczym numer 1”. Oprócz niesamowitej atmosfery, ulokowanie festiwalu wśród umocnień fortecy pozwala na jednoczesne koegzystowanie kilku scen, bez wzajemnego zagłuszania się. Tegoroczna edycja odbędzie się między 10 a 13 lipca 2014. Scena główna może pomieścić 35 tys. widzów. W tym roku wystąpią na niej : Damon Albarn, Andy C, Gloria Gaynor, Dub FX, Hurts, Gorgon City, Pet Shop Boys, Jaguar Skills, Rudimental LIVE, Sub Focus DJ SET & ID, Skrillex, Dimension, Stromae, Fred V & Grafix feat. Dynamite MC, Suede, Koven LIVE, Pretty Lights, My Nu Leng, 2Cellos, Shadow Child, Adventure Club, TC. Dance Arena na 25 tys. widzów proponuje w 2014: Afrojack vs. Quintino, Carl Cox vs. Danny Tenaglia, Deep Dish, Disclosure LIVE. Scena Fusion pokaże m.in:  Asian Dub Foundation, The Afghan Whigs, Bombaj Štampa, Che Sudaka, Mighty Oaks, NZ Shapeshifter, The Afghan Whigs, Quimby, Birth of Joy, Dejan Petrović Big Band. Pełna ciężkich brzmień Explosive Stage wysadzi wszystko przy współudziale m.in: Madball, Sabaton, 7 Seconds, In the Crossfire, Arkona, Death Before Dishonor, Heller, Planet of Zeus, Hobbs’ Angel of Death, Jambinai. Ponadto będą jeszcze Positive Vibration Reggae Stage, Urban Bug Stage, Latino Stage i radio AS FM stage (taneczna z DJ’ ami) . http://www.exitfest.org/sr Organizatorzy niczym syreny chcą przyjezdnych z północy wciągnąć wgłąb Bałkanów kusząc kolejnym festiwalem w Czarnogórze: Sea Dance, który ma odbyć się pomiędzy 15 a 17 lipca 2014. Tu link do strony: http://www.seadancefestival.me/en

Zanim jednak na to im pozwolimy, warto trochę czasu poświecić na zwiedzenie Nowego Sadu, po węgiersku Újvidék. Oczywiście główną atrakcja turystyczną jest górująca nad miastem twierdza o węgiersko brzmiącej nazwie Petrovaradin nazywana “Gibraltarem Dunaju” oraz stare miasto, pełne zabytków świadczących o wielonarodowym niegdyś charakterze miasta.