Wczoraj chciałam spotkać się ze znajomymi w jednej z kawiarni w pobliżu parku Szent István, ale akurat w tej którą lubię nie dane nam było, bo właśnie zamknęła ją skarbówka, tak więc pocałowaliśmy klamkę.
Węgierski organ podatkowy pod rządami premiera Orbána nie tylko zmienił nazwę z dotychczasowej APEH na NAV ale też postawił na spektakularne i dość niekonwencjonalne sposoby egzekwowania obowiązków podatkowych. Za przykład podam niewielką kawiarenkę Cafe Panini w XIII dzielnicy, na witrynie której rozegrała się w ostatnich dniach dość niezwykła polemika pomiędzy władzą wykonawczą i small businessem. Lokal został opieczętowany i zgodnie z informacją na urzędowym druku naklejonym na drzwiach, zamknięto go na okres 1 miesiąca ze względu na niedopełnienie obowiązków podatkowych.
Takie zawieszenie działalności do tej pory kojarzyło mi się raczej z amerykańską szkołą, ale jak widać stało się też nowym elementem w repertuarze kar jakimi może się posłużyć organ podatkowy. Jednocześnie forma informowania o tym przypomina nieco dawny pręgierz. Nie wiem czy dawniej stojący pod pręgierzami mogli dowodzić swej niewinności czy tylko w pokorze przyjmować karę, ale obecny właściciel lokalu postanowił wyrazić swoją opinię obok urzędowego druku, przyklejając na szybę swoją wersję całej historii. I właśnie słowo „obecny” jako przymiotnik dotyczący właściciela jest istotne, bo jak informuje on, kara nałożona przez urząd dotyczyła nieprawidłowości powstałej gdy lokal miał innego właściciela. Jeśli to prawda, to trzeba przyznać, że reguły prawa, które stanowią, że karze się kogoś w zależności od tego jaki lokal wynajmuje, stawiają prawa węgierskie na równi z regulacjami zabraniającymi na Alasce wchodzić łosiom do baru.
Ciekawy jest również fakt, że owa zbrodnia, która pozbawiła nie tylko właściciela możliwości prowadzenia swojego biznesu przez miesiąc, ale skazała również jego pracowników na utratę zarobków a może i pracy, to niewydanie rok temu paragonu fiskalnego na kwotę… 1160 Ft (ok. 15 zł). Trzeba przyznać, że jeśli obecna władza będzie równie konsekwentna wobec wszystkich, to albo wykończą cały biznes albo osiągną lepszą ściągalność podatków niż w USA czy Szwajcarii.
Z kolei w Gyula ktoś opisał przypadek inspektora NAV przebranego ponoć za żebraka i w tym stroju żebrzącego o papierosa. Jeśli ktoś „żebraka” poczęstował, to – o ile delikwent nie był w stanie udowodnić, że od papierosów zapłacono podatek akcyzowy – dostawał karę 30 tys Ft. I choć cała historia opublikowana przez lokalny Békés Megyei Hírlap została zdementowana przez przedstawiciela NAV (wskazał on, że prawdopodobnie skontrolowana w ten sposób osoba padła ofiarą naciągacza, a prawdziwa kontrola odbywa się jego zdaniem w sposób planowy i nigdy nie jest przeprowadzana przez pojedynczego kontrolera), to wniosek z niej płynący nadal jest dość zaskakujący: palacze powinni pamiętać żeby zachowywać dowód nabycia papierosów i opłacenia podatku akcyzowego. Ponieważ banderole stanowią część opakowania, to nasi bratankowie jak widać postanowili wskrzesić niesłychanie popularne hobby wśród nastolatków z PRL, czyli zbieranie opakowań po papierosach.
czyli krótko mówiąc wcielają w życie program „jak wykończyć ludzi pracujących i tych co pracę dają a potem tracić tysiące na utrzymanie przez siebie wyprodukowanej rzeszy bezrobotnych”
Strach czytać takie wieści! :(
Wygląda na to, że węgierski fiskus działa tak samo jak polski. Wszyscy to potencjalni przestępcy podatkowi, najpierw wyrok i kara, a jak jesteś niewinny to dopiero walcz o swoje.
Mój znajomy stwierdził kiedyś, że prawo podatkowe to jedyne prawo, gdzie nie działa domniemanie niewinności i coś w tym niestety jest…
Najlepsze jest to, że te zmasowane akcje tak przed wyborami, no no..Jak ktoś ma ochotę poczytać jeszcze o przebierankach NAVu to tu fajny artykuł (węg). Nezłe np.o dwóch takich co się na zumbę wybrali :) http://hvg.hu/gazdasag/20141003_Minden_bokor_mogott_adoellenor_all