Po wygłoszonym ponad dwa tygodnie temu wykładzie Viktora Orbána na Wolnym Uniwersytecie Bálványos w Băile Tuşnad (węg. Tusnádfürdő) w rumuńskim Siedmiogrodzie w prasie polskiej i światowej ukazało się mnóstwo artykułów komentujących słowa premiera, co świadczy o kontrowersjach jakie ono wzbudziło. Z kolei komentarze te wywołały lawinę kolejnych komentarzy i często można było odnieść wrażenie, że nie wszyscy komentujący mieli okazję zapoznać się z treścią tego przemówienia. Osobiście nie będę się odnosić do jego treści czy jakości przemyśleń premiera. Postanowiłam przetłumaczyć całość zdanie po zdaniu, tak by czytelnicy bloga mogli wyrobić sobie własną opinię. Jeśli ktoś zna węgierski i znajdzie jakieś nieścisłości w tłumaczeniu, proszę o komentarz. Podaję link do tekstu źródłowego.
Dzień dobry wszystkim! Serdecznie Państwa pozdrawiam!
Kiedy rok temu ostatni raz widzieliśmy się tutaj moją wypowiedź rozpocząłem tym, że znajdujemy się na ostatnim spotkaniu w Tusnádfürdő przed wyborami na Węgrzech. Teraz mogę powiedzieć, że jesteśmy na pierwszym spotkaniu w Tusnádfürdő po zakończonych wyborach na Węgrzech i mogę ogłosić wam wszystkim dobrą wiadomość, że wybory wygraliśmy. Co więcej, wygraliśmy dwa razy! Bo przecież odbyły się nie tylko wybory parlamentarne, ale również wybory do Parlamentu Europejskiego. Zgromadzeni tutaj pewnie dokładnie wiedzą, że 12 października będą miały miejsce trzecie wybory w tym roku; będą to wybory samorządowe, które z punktu widzenia życia państwa węgierskiego są bardzo ważne i znaczące. Pozwólcie mi, że rozpocznę moje obecne wystąpienie od przywołania jednego z wątków ostatnich wyborów parlamentarnych, któremu poświęcono niezasłużenie mało uwagi. W wyniku tych wyborów na Węgrzech rządząca obywatelska i narodowa siła, czyli Fidesz i KDNP zdobyła 2/3 miejsc w parlamencie z przewagą dokładnie jednego mandatu. Pamiętam, lata temu mówiliśmy jak pięknie byłoby, jak szlachetną formę przybrałaby zemsta gdyby tak się stało, że w grudniu 2004 roku siły polityczne głosujące przeciwko przyjęciu z powrotem Węgrów żyjących poza dzisiejszymi granicami państwa otrzymałyby zasłużona karę, polegającą na tym, że w parlamentarnych wyborach uzyskanie większości albo 2/3 mandatów byłoby możliwe dzięki głosom Węgrów żyjących poza granicami. Stwierdzam, że zgodnie z moimi podejrzeniami w polityce istnieje moralna równowaga. Na tym polu mamy zawsze wiele powodów do wątpliwości, ale co jakiś czas otrzymujemy jednak potwierdzenie. Teraz na przykład tak się stało, że głosowanie Węgrów poza granicami i otrzymane z tego mandaty były potrzebne żeby siły narodowe w węgierskim Parlamencie mogły uzyskać przewagę 2/3. Dziękujemy wszystkim, których to dotyczy, opatrzności, głosującym, węgierskim ustawodawcom i w końcu musimy podziękować też tym, którzy zwrócili się przeciwko nam i dali nam możliwość żeby dobro zwyciężyło, bo jeśli nie ma złego to w jaki sposób ma zwyciężyć dobro?
Szanowni Państwo!
Moje dzisiejsze wystąpienie nie jest jednak związane z wyborami. Prowadzący dzisiejsze spotkanie przedstawił nas, jako zmieniających system przywołując temat transformacji ustrojowej. To pokazuje, że dla naszego pokolenia transformacja to doświadczenie pokoleniowe, do którego wszystko odnosimy. Przez ten pryzmat definiujemy wszytko dookoła nas. To wydaje się być naturalne. Ale jednocześnie dzisiaj nam to nie pomaga, jest to bardziej na naszą niekorzyść. Zmiana systemu oczywiście, jako doświadczenie jest nadzwyczaj cenna, ponieważ polityka w przeciwieństwie do tego, co człowiek czasem myśli nie jest dziedziną spekulacyjną, lecz należy ją budować na podstawie faktów empirycznych i doświadczeń. I dzisiaj sytuacja wygląda tak, że oczywiście to doświadczenie jest wartościowe, ale w międzyczasie równie ważne zmiany mają miejsce na świecie, równie ważne jak doświadczenie zmiany systemu.
Dlatego zadanie intelektualne, które stoi przed nami polega na tym, by w dyskusjach o pojmowaniu i kształtowaniu przyszłości, zmiany systemu nie używać już dłużej jako punktu odniesienia, a tylko jako doświadczenia. Za punkt wyjścia uznajmy raczej przetasowania z 2008 roku na pozycjach potęg finansowych, gospodarczych, handlowych, potęg militarnych i wojskowych. To zadanie, które mamy do wykonania. Pomaga nam to, że są ludzie, którzy urodzili się później niż my. I dla nich już od lat trudność stanowi postrzeganie zmiany systemu, jako punktu odniesienia, bo dla kogoś kto, powiedzmy, urodził się w 1985 roku i w czasie transformacji w 1990 miał dokładnie 5 lat, nie jest to to samo przeżycie co dla nas i często dlatego osoby te pozostają poza dyskursem politycznym, bo nie rozumieją odniesień używanych przez starsze pokolenie dla definiowania teraźniejszości i przyszłości. Myślę, że więcej korzyści przyniosłoby nam traktowanie od teraz zmiany systemu, jako zakończonego procesu, zbioru doświadczeń, a nie punktu wyjścia do myślenia o przyszłości.
Punktem wyjścia do myślenia o przyszłości, ponieważ – jeśli dobrze rozumuję – każdego roku naszym zadaniem na tych spotkaniach jest to by spróbować jakoś wspólnie zrozumieć co dzieje się wokół nas, uchwycić najistotniejsze momenty i może dzięki temu zobaczymy,co czeka nas w przyszłości. Słowem, jeśli to ma być nasze zadanie, sugeruję żebyśmy w skrócie przypomnieli sobie, że w XX wieku były 3 wielkie zmiany systemu. Po zakończeniu I wojny światowej, po zakończeniu II wojny światowej i w 1990 roku. Miały one jedną cechę wspólną – o tym już chyba kiedyś tutaj przed Państwem mówiłem – że kiedy następowały te zmiany z dnia na dzień dla wszystkich stało się jasne, że będziemy żyć odtąd w innym świecie od tego w którym żyliśmy do tej pory. Powiedzmy, że po Trianonie tutaj to było oczywiste, ale było to też widoczne w Budapeszcie. Ale po II wojnie światowej też. Jeśli człowiek rozejrzał się dookoła i wszędzie widział okupacyjne wojska sowieckie, to wiedział już, że od teraz zaczyna się inny świat. I w roku 90, kiedy udało nam się złamać i odsunąć komunistów, jasne było po pierwszych wyborach parlamentarnych, że będziemy żyć w nowym świecie: runął mur berliński, są wybory, to już inna przyszłość.
Punktem wyjścia mojego dzisiejszego wykładu jest stwierdzenie, że obecnie na świecie mają miejsce zmiany o podobnym znaczeniu i wadze. Manifestacją, przejawem tego jest światowy kryzys finansowy z 2008 roku, ale możemy identyfikować go raczej jako zachodni kryzys finansowy. Znaczenie tej zmiany dlatego nie jest tak oczywiste, bo ludzie odczuwają jej skutki w sposób zupełnie inny od trzech poprzednich. W czasie załamania się zachodniego systemu finansowego w 2008, nie było oczywistym, że odtąd będziemy żyli w innym świecie. Zmiana nie jest tak drastyczna jak to miało miejsce w czasie trzech wcześniejszych światowych zmian systemowych, raczej jakoś powoli dociera do naszej wyobraźni. Tak jak mgła opada na okolicę, tak do naszej świadomości dociera ta wiedza. Jeśli dobrze się rozejrzymy, jeśli dokładnie przeanalizujemy wszystko, co się wokół nas dzieje, to dojdziemy do wniosku, że żyjemy w innym świecie niż 6 lat temu i jeśli uzmysłowimy sobie te procesy patrząc przez pryzmat przyszłości, co oczywiście zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem, ale jest to uzasadniony wysiłek intelektualny, to zobaczymy, że te zmiany będą jeszcze silniejsze.
Szanowni Państwo,
By lepiej zilustrować głębokość tej zmiany, zebrałem bez jakiegoś szczególnego schematu kilka zdań, myśli na temat świata zachodniego – i jedną czy dwie dotyczące również świata wschodniego – i są to myśli wprawiające w konsternację. Jeśli człowiek spojrzy na nie lub wysłucha ich z – zostańmy przy tym –punktu widzenia liberalnego światopoglądu sprzed 2008, to będzie zdumiony. Jeśli natomiast nie będzie patrzył z tego punktu widzenia, lecz z tych wypowiedzi wyczyta jak wielką drogę przebyliśmy przez te sześć lat w dialogu publicznym, tematach, sformułowaniach, to te zdania, które zacytuję pomogą w zrozumieniu, jakiego typu zmiana zachodzi dziś na świecie. Pokrótce. W Ameryce amerykański prezydent wielokrotnie i nawracająco mówi o tym, że Amerykę przesiąknął cynizm i zadaniem jest by całe amerykańskie społeczeństwo – na czele z amerykańskim rządem – rozpoczęło walkę z cynizmem wyrastającym z systemu finansowego. Powiedzenie czegoś takiego przed 2008 rokiem pociągnęłoby za sobą wykluczenie z międzynarodowego dyskursu pomiędzy dżentelmenami. W dodatku z powodu specyfiki systemu finansowego mogłoby mieć jeszcze inny wydźwięk (stich), który uczyniłby wypowiedzenie takich słów szczególnie niebezpiecznymi. Tego typu wypowiedzi ukazują się regularnie w amerykańskiej prasie. Albo: amerykański prezydent mówi, że jeśli ciężko pracujący obywatel nieustannie jest zmuszony do wybierania między rodziną a karierą, to Ameryka będzie opóźniona w stosunku do światowej gospodarki. Albo amerykański prezydent otwarcie mówi o gospodarczym patriotyzmie. Mówi takie rzeczy, za które na naszym węgierskim prowincjonalnym forum publicznym jeszcze dziś okładają batami i kamienują. Na przykład otwarcie mówi o tym, że duże przedsiębiorstwa zatrudniające obcokrajowców powinny zapłacić ze swoich podatków należne wyrównanie. Albo otwarcie mówi o tym, że w pierwszej kolejności należy wspomagać te firmy, które zatrudniają Amerykanów. To wszystko głosy, myśli i wypowiedzi, które sześć, osiem lat temu byłyby niewyobrażalne. Albo idąc dalej: według jednego z cieszących się wielkim uznaniem analityków siła amerykańskiej potęgi słabnie, bo wartości liberalne uosabiają dziś korupcję, seks i przemoc, czym ciągną w dół Amerykę i amerykańską modernizację. Dalej: Fundacja Otwarte Społeczeństwo wydaje publikację – to miało miejsce nie tak dawno – gdzie definiuje Europę Zachodnią pisząc, że Europę Zachodnią tak bardzo zajęła kwestia rozwiązania sytuacji imigrantów, że zapomniała o białej klasie robotniczej. Albo brytyjski premier, który mówi, że w wyniku zmian, jakie nastąpiły w Europie wielu stało się darmozjadami żerującymi na systemach opieki społecznej. Albo jeden z najbogatszych Amerykanów, jeden z pierwszych inwestorów Amazon, twierdzi, że żyjemy w społeczeństwie coraz mniej kapitalistycznym, a coraz bardziej feudalnym i jeśli system gospodarki światowej nie zmieni się, to zniknie klasa średnia i jak mówi, ludzie rzucą się z widłami na bogatych. Dlatego zamiast modelu gospodarki budowanej odgórnie potrzebny byłby model gospodarki rosnącej od środka. Nie chcę tłumaczyć tych myśli, chcę tylko wskazać na ich nowy styl, jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że można otwarcie mówić w ten sposób. Albo w podobny sposób z Ameryki: drastycznie wzrósł stopień bezrobocia wśród młodych i dlatego w przypadku zawodów obiecujących dobrą sytuację finansową, dzieci z dobrze sytuowanych rodzin posiadają przewagę nie do pokonania (są na z góry uprzywilejowanej pozycji). I to mówią w ojczyźnie mobilizacji (działania).
Albo mówią jeszcze inaczej: inny z szanowanych analityków uważa, że internet – który od lat jest uznawany przez świat liberalny za symbol wolności – został skolonizowany przez wielkie korporacje, niemniej stwierdza, że obecnie największym pytaniem jest czy siłom kapitalistycznym, czy też wielkim korporacjom uda się zlikwidować neutralność internetu. Kontynuując: dopowiem teraz bliski naszym sercom, miły, nieoczekiwany ciąg dalszy. Angielski premier, który zawsze niezręcznie unika by jego własnego ruchu politycznego nie określać, jako chrześcijańsko-demokratycznego, występuje na forum publicznym i mówi, że najznamienitszą częścią brytyjskiego systemu wartości jest chrześcijaństwo i że pomimo wielokulturowości, w swoim sercu Wielka-Brytania jest krajem chrześcijańskim, z czego należy być dumnym.
Szanowni Państwo!
Rodzi się pytanie, czy mnogość tych zmian, które się wokół nas dokonują można w celu zrozumienia uporządkować jakimś jednym opisem, czy można uchwycić kilka istotnych momentów z tego wszystkiego, co się wokół dzieje. Najwyraźniej jest to możliwe i wielu nad tym dzisiaj się głowi i jeszcze więcej pisze. Ukazało się wiele książek na ten temat. Ja chciałbym polecić Państwa uwadze jedną z takich tłumaczących sytuację światową myśli. Moim zdaniem najbardziej prowokacyjne i najbardziej ekscytujące pytanie, jakie pojawiło się w zachodniej myśli społecznej w minionym roku można podsumować następująco, z konieczności w sposób uproszczony. Konkurencja pomiędzy narodami świata, rywalizacja pomiędzy istniejącymi na świecie grupami nacisku i stowarzyszeniami wzbogaciła się o jeden dodatkowy element. Do tej pory wszyscy mówili o konkurencji w gospodarce światowej, globalizacja, internacjonalizacja gospodarki sprawiła, że konieczne stało się mówienie o tym, pisanie, analizowanie, dlatego znamy niemal każdy szczegół dotyczący globalnej konkurencji gospodarczej. Potrafimy mniej więcej powiedzieć, co czyni konkurencyjnym w światowej gospodarce jakiś naród, grupę interesów gospodarczych czy wspólnotę złożoną z wielu narodów taką jak Unia Europejska lub co jest przyczyną utraty konkurencyjności. Jednakże zdaniem wielu – i ja należę do tej grupy – w dzisiejszych czasach nie jest to główna kwestia. Choć pozostaje ważna. Dopóki człowiek żyje dzięki pieniądzom i gospodarce, co w przewidywalnej przyszłości się nie zmieni, pozostanie to ważną kwestią. Ale toczy się jeszcze ważniejszy wyścig. Ująłbym to w ten sposób, że jest to wyścig o wymyślenie państwa, które najlepiej jest w stanie sprawić by dany naród odniósł sukces.
Jako że państwo nie jest niczym innym niż sposobem zorganizowania społeczności, co w naszym przypadku czasem pokrywa się z granicami kraju, a czasem nie – do tego jeszcze wrócę – być może decydujący trend w dzisiejszym świecie można zdefiniować w ten sposób, że toczy się wyścig o wynalezienie takiego sposobu zorganizowania społeczności, państwa, które byłoby w stanie uczynić dany naród, wspólnotę konkurencyjnymi na arenie międzynarodowej.Tym można wytłumaczyć, Szanowni Państwo, że dziś modnym tematem w rozważaniach jest próba zrozumienia systemów, które nie są zachodnimi, nie są liberalnymi, nie są liberalnymi demokracjami, być może nawet nie są demokracjami, a jednak sprawiają, że ich narody odnoszą sukces. Dziś gwiazdami w międzynarodowych analizach są Singapur, Chiny, Indie, Rosja, Turcja. I myślę, że my (nasza wspólnota polityczna) lata temu dobrze wyczuliśmy, dotknęliśmy, może nawet opracowaliśmy intelektualnie to wyzwanie. I jeśli pomyślimy, czego dokonaliśmy przez ostatnie cztery lata i czego dokonamy przez kolejne cztery, to w zasadzie może to być interpretowane również stąd. Innymi słowy, poszukajmy, spróbujmy odnaleźć, odstępując od dogmatów i ideologii przyjętych w Zachodniej Europie, uniezależniając się od nich, taką formę organizacji społeczności, takie nowe państwo węgierskie, które w perspektywie dziesięcioleci uczyni naszą społeczność konkurencyjną w wielkim światowym wyścigu.
Szanowni Państwo!
Aby być w stanie tego dokonać, w 2010 roku i szczególnie ostatnio odważnie musieliśmy wypowiedzieć takie słowa, które podobnie do przywołanych tu wcześniej wypowiedzi w liberalnym systemie świata należały do kategorii profanacji świętości. Należy powiedzieć, że demokracja niekoniecznie musi być liberalna i wciąż może być demokracją. Trzeba przyznać, że społeczeństwa oparte na zasadzie ustroju liberalnej demokracji w kolejnych dziesięcioleciach nie potrafią wytrzymać światowej konkurencji, o wiele bardziej odczuwają spadek, jeśli nie są w stanie znacząco się zmienić.
Szanowni Państwo!
Sprawa przedstawia się tak, jeśli stąd spojrzymy na wydarzenia, które mają miejsce wokół nas: jako punkt wyjścia zwykliśmy przyjmować, że do tej pory rozróżniało się trzy formy organizacji państwowej: państwo narodowe, państwo liberalne i państwo opiekuńcze. Pytanie brzmi, co będzie dalej? Węgierska odpowiedź jest taka, że może nastąpić okres państwa opartego na pracy, my chcemy zorganizować społeczeństwo oparte na pracy – które jak już wcześniej wspomniałem – przyjmie to odium i podejmie się powiedzieć, że z punktu widzenia charakteru nie ma natury liberalnej. Co to oznacza?
Szanowni Państwo!
Oznacza to, że musimy zerwać z zasadami i metodami liberalnego organizowania społeczeństwa i całkowicie zerwać z pojmowaniem społeczeństwa w sposób liberalny. Poruszę tę kwestie teraz tylko w dwóch wymiarach, nie zamierzam zgłębiać jej tu w dłuższej prezentacji, pragnę tylko byśmy poczuli jak ważne ma znaczenie. Punkt wyjścia liberalnej organizacji społeczeństwa z punktu widzenia relacji między dwiema osobami zasadza się na myśli, że dozwolone jest wszystko co nie narusza wolności drugiej osoby. Na tej zasadzie został zbudowany dwudziestoletni świat węgierski sprzed 2010 roku – przyjmując swoją drogą podstawową zasadę Europy Zachodniej. Natomiast 20 lat trzeba było, żebyśmy na Węgrzech potrafili zdefiniować ten problem, że jest to intelektualnie niesamowicie atrakcyjna myśl, ale nie jest jasne, kto ma określić gdzie zaczyna się naruszanie mojej wolności. I skoro nie wynika to jasno z samej zasady, to ktoś musi to określić, zdecydować. Skoro nikogo nie wyznaczyliśmy do tego by to rozstrzygnął, to w codziennym życiu, nieustannie doświadczaliśmy, że decyduje silniejszy. Nieustannie odczuwaliśmy, że kto był słabszy, tego deptano. Konflikty wynikające z wzajemnego respektowania wolności nie są rozstrzygane według jakiejś abstrakcyjnej zasady sprawiedliwości, lecz dzieje się tak, że silniejszy ma zawsze rację. Zawsze silniejszy sąsiad mówi, gdzie ma być podjazd dla samochodu, zawsze silniejszy, bank, mówi ile ma wynosić procent kredytu, jeśli trzeba w międzyczasie może go zmienić i mógłbym jeszcze wymieniać przykłady, gdzie ostatnie 20 lat doświadczało boleśnie wykorzystywanych, słabych, osoby i rodziny o mniejszym od innych potencjale obrony ekonomicznej. Na to my proponujemy i próbujemy zbudować państwo na takim założeniu, by nie taka była główna zasada organizacji społeczeństwa. Nie da się tego objąć ustawą, mówimy tu teraz o podstawie intelektualnej, duchowej. Niech zasadą organizacji węgierskiego społeczeństwa nie będzie „dozwolone jest wszystko, co nie narusza wolności drugiej osoby”, lecz niech obowiązuje zasada „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. I spróbujemy w węgierskiej opinii publicznej, w systemie edukacji, we własnym zachowaniu, własnym przykładem zbudować na tej zasadzie taki świat, który będziemy mogli nazwać węgierskim społeczeństwem. Jeśli spojrzymy na tę samą zasadę w relacji jednostka i wspólnota – bo teraz mówiłem o relacji jednostka i jednostka – to zobaczymy, że w ciągu dwudziestu minionych lat zbudowana węgierska liberalna demokracja z wieloma problemami nie mogła sobie poradzić. Sporządziłem krótką listę tych rzeczy.
Liberalna demokracja nie była w stanie, by otwarcie powiedzieć i zobowiązać – nawet siłą konstytucji – obecnych rządów do tego, by swą pracą służyły interesom narodowym. Całkowicie kwestionowała myśl o istnieniu interesu narodowego. Nie zobowiązała władz do uznania przynależności do naszego narodu, narodu węgierskiego Węgrów żyjących na świecie i do tego by swą pracą tę przynależność umacniały. Nie broniła liberalna demokracja, liberalne państwo węgierskie wspólnej własności. Teraz słyszymy coś przeciwnego, jak gdyby w przypadku niektórych sprzedaży – do tego jeszcze wrócę, ponieważ węgierski rząd ostatnio kupił właśnie bank –taki obraz wyłania się z komentarzy, że węgierski rząd chciałby przyciągnąć do siebie i uznać za publiczne wiele takich nieruchomości, czym przekracza zachowania przyjęte w Europie. Ale jeśli popatrzymy – niedawno Financial Times opublikował taką obszerną listę – jak wewnątrz krajów Unii Europejskiej, jaki jest w poszczególnych krajach procent udziału majątku publicznego, to okaże się, że Węgry są na samym końcu tej listy. W każdym kraju – może z wyjątkiem dwóch – procent majątku pozostającego w rękach publicznych jest większy niż na Węgrzech. A zatem spokojnie możemy przyjąć twierdzenie, że liberalna demokracja, również w odniesieniu do innych państw europejskich, porównując z nimi – okazała się niezdolna do ochrony majątku wspólnego, niezbędnego do zachowania samowystarczalności narodu. Dalej, liberalne państwo węgierskie nie uchroniło kraju przed zadłużeniem. I w końcu nie chroniło rodzin, mam tu na myśli system kredytów dewizowych. Nie obroniło rodzin przed niewolą zadłużenia. W konsekwencji interpretacja wyborów z 2010 roku – szczególnie w świetle sukcesu wyborów z 2014 roku – ma taki wydźwięk, że w świecie globalnego wyścigu, którego celem jest stworzenie najbardziej konkurencyjnego państwa, obywatele węgierscy oczekują od swoich przywódców poszukiwania, wypracowania, wykucia takiego nowego sposobu organizacji państwa, które po okresie państwa liberalnego i liberalnej demokracji – oczywiście z poszanowaniem wartości chrześcijańskich, wolności, praw człowieka – ponownie uczyni węgierskie społeczeństwo konkurencyjnym i z należnym szacunkiem ukończy te wymienione przeze mnie niedokończone zadania, niedotrzymane zobowiązania.
Panie i Panowie!
Innymi słowy, to co dzieje się dziś na Węgrzech można interpretować jako podjęcie przez obecne władze rządzące próby by indywidualna praca ludzka i osobiste interesy, które należy respektować, by społeczność, żeby pozostawały one w ścisłym związku z życiem narodu, by ten związek utrzymywać i umacniać. Jeszcze inaczej: naród węgierski nie jest tylko pustym zbiorem jednostek, ale wspólnotą, którą należy organizować, wzmacniać i budować. A zatem w takim ujęciu to nowe państwo, które budujemy na Węgrzech jest państwem nieliberalnym, nie jest państwem liberalnym. Nie neguje podstawowych wartości liberalizmu jak wolność i mógłbym dodać tu jeszcze kilka innych, ale nie czyni tej ideologii centralnym elementem organizacji państwowej, tylko zawiera inne od niej, specyficzne, narodowe podejście.
Szanowni Państwo!
Po tym wszystkim, muszę powiedzieć, jakie przeszkody należy pokonać, by to zrealizować. Łatwo się mówi, na tym etapie wszystko wydaje się oczywiste, natomiast nie jest takie, gdy podniesione zostaje do programu politycznego i pracy. Nie będę wymieniał wszystkich przeszkód, wspomnę tylko o kilku, a dokładniej o dwóch by być precyzyjnym i to nie tych najważniejszych, ale najbardziej interesujących. Relacja: zawodowi politycy versus organizacje cywilne. Innymi słowy, państwu potrzeba upoważnionych do tego i wybranych osób, które będą je organizować i kierować nim. Jednak na skraju życia państwowego zawsze pojawiają się organizacje pozarządowe. Obecnie świat węgierskich organizacji cywilnych przedstawia szczególny obraz. Jest tak, że cywil w odróżnieniu od zawodowego polityka – jest osobą czy też społecznością, która organizuje się oddolnie, samodzielnie się finansuje i jest oczywiście dobrowolna. W odniesieniu do tego, kiedy patrzę na świat węgierskich organizacji pozarządowych, na te, które czynnie udzielają się na forum publicznym – teraz na światło dzienne wyciągnęły to też dyskusje wokół funduszy norweskich – to widzę, że mamy tu do czynienia z opłacanymi aktywistami. I ci opłacani polityczni aktywiści są w dodatku aktywistami opłacanymi przez obcokrajowców. Opłacanymi przez określone zagraniczne kręgi interesów, o których trudno sobie wyobrazić by uznawały to za inwestycję społeczną, o wiele bardziej uzasadnione jest stwierdzenie, że za pośrednictwem tych narzędzi chcą one w danej chwili i w pewnych kwestiach wywierać wpływ na życie państwa węgierskiego. Dlatego ważnym jest, jeśli zamiast państwa liberalnego chcemy na nowo zorganizować nasze państwo narodowe, by wyjaśnić, że nie jesteśmy tu przeciwko organizacjom cywilnym ani one przeciwko nam, ale jesteśmy przeciwko opłacanym politycznym aktywistom, którzy próbują na Węgrzech realizować obce interesy. Dlatego dobrze się stało, że w węgierskim parlamencie powstała komisja, która zajmuje się ciągłym monitorowaniem, dokumentowaniem i ujawnianiem obcych prób zdobywania wpływów, tak by wszyscy, by Państwo też mogli się dowiedzieć, jakie prawdziwe postacie kryją się za maskami.
Podam jeszcze jeden przykład, który stanowi drugą przeszkodę w reorganizacji państwa. Kiedy wspomniałem o Unii Europejskiej, nie zrobiłem tego, dlatego że uważam, iż niemożliwym byłoby budowanie wewnątrz Unii nowego państwa nieliberalnego, opartego na podstawach narodowych. Moim zdaniem jest to możliwe. Nie wyklucza tego nasze członkostwo w Unii Europejskiej. Prawdą jest, że pojawia się mnóstwo pytań, dochodzi do wielu konfliktów, mogli je Państwo śledzić w minionych latach, trzeba stoczyć wiele bitew, ale teraz nie o tym myślę, lecz o innym zjawisku, którego prawdopodobnie jeszcze w tej formie nie znacie. Kiedy wygasła umowa między Unią Europejską a Węgrami, która na siedem lat określała stosunki finansowe między Unią a Węgrami, a która wygasła w tym roku i na porządek dzienny trafiły prace nad zawarciem umowy opiewającej na kolejne siedem lat, które właśnie teraz się toczą, wybuchł kolejny spór. I wtedy musiałem wyciągnąć przed siebie szereg faktów, danych, by zrozumieć naturę tego konfliktu. I co zobaczyłem? Zobaczyłem, że ci ludzie – mowa tu o kilkusetosobowej grupie – którzy zajmują się środkami należnymi Węgrom z Unii – nie podarowanymi, należnymi, należnymi na podstawie umowy –zarządzający środkami na rozwój gospodarczy i społeczny, swoje wynagrodzenia otrzymują bezpośrednio z Unii Europejskiej. Innymi słowy na Węgrzech powstała jakaś eksterytorialność. Potem okazało się z liczb, że w porównaniu z dochodami węgierskiego sektora rządzącego, oznaczało to dochody cztero, pięciokrotnie, a w niektórych przypadkach ośmiokrotnie wyższe. Czyli tak, jakby Węgry przez siedem lat żyły w ten sposób, że nad największymi maksymalnie dostępnymi środkami przeznaczonymi na rozwój gospodarczy i społeczny pieczę sprawowały lub podejmowały decyzję osoby, które były opłacane przez kogoś innego i otrzymujące za tę pracę wielokrotność pensji pracowników węgierskiej administracji państwowej. Analogicznie: ze 100 forintów, które szły stąd na węgierskie życie gospodarcze i społeczne, 35% można było rozliczyć na koszty miękkie. Jeśli coś nie pozostawało w ścisłym związku z zadaniem docelowym, tylko było z nim powiązane: przygotowanie, analiza, planowanie, różnego rodzaju rzeczy, doradztwo, itd.
Obecny spór między Unią a Węgrami powstał dlatego, że ten system zmieniliśmy i rząd podjął decyzję, według której osoba sprawująca nadzór nad pieniędzmi unijnymi, wedle tej nowej koncepcji państwa, koncepcji państwa nieliberalnego, musi być zatrudniona przez państwo węgierskie i za wykonywaną pracę nie może otrzymywać więcej niż osoba pracująca w podobnej randze w węgierskiej administracji państwowej. I nie da się już wydać 35%, tzn. tych 35 forintów ze stu na koszty odzieży, bo te nie mogą przekroczyć 15% w kolejnych siedmiu latach. Ze stu najwyżej piętnaście!
To wszystko takie decyzje, które same w sobie stanowią kwestię polityczną, ale teraz nie chodzi tu o pojedyncze decyzje polityczne, ale o to, że odbywa się reorganizacja państwa węgierskiego – w przeciwieństwie do poprzednich 25 lat, odbywa się według logiki państwa nieliberalnego, jest to reorganizacja państwa mająca za punkt wyjścia interesy narodowe. Konflikty jakie się przed nami pojawiają nie są przypadkowe, nie wynikają z głupoty – choć co jakiś czas i takie mogą się zdarzyć – ale są zasadniczo sporami nierozerwalnie związanymi z procesem odbudowy i samookreślenia państwa.
Szanowni Państwo!
Na koniec chciałbym Państwu powiedzieć, że jeśli dotykamy przyszłości to muszę to zdanie powiedzieć, choć może ono wydać się niewystarczające w ustach człowieka pełniącego wysoką funkcję urzędową, że istotą przyszłości jest to, że cokolwiek może się wydarzyć. I to „cokolwiek” dość trudno jest zdefiniować. Możliwym było, że w przestrzeni powietrznej kraju sąsiadującego z Węgrami zestrzelono samolot pasażerski. Możliwe jest, że z niezrozumiałej przyczyny kilkaset osób traci życie, powiedzmy w wyniku aktu terrorystycznego. Możliwe jest, Szanowni Państwo, że w Stanach Zjednoczonych – widziałem we wczorajszych wiadomościach – Senat, możliwe, że Senat i Izba Reprezentantów wspólnie decydują o oskarżeniu prezydenta o ciągłe przekraczanie kompetencji. I kiedy zaczynam drążyć ten temat, to okazuje się, że amerykański prezydent został nie tylko oskarżony, ale i wielokrotnie skazany za nadużycie kompetencji. Wyobraźmy sobie, że na Węgrzech Parlament oskarża premiera o przekraczanie kompetencji, a sąd go za to skazuje. Jak długo, Szanowni Państwo mógłbym pozostać po czymś takim u władzy? Tylko dlatego przytaczam te przykłady, bo w takim świecie żyjemy, w którym wszystko może się zdarzyć. Może nawet zdarzyć się to, że w wyniku zakończonych postępowań sądowych Węgrom zwrócona zostanie przez banki wartość tych kilkuset miliardów forintów, których nie mogły im zabrać. To też może się zdarzyć, Szanowni Państwo! Chciałem tym zasygnalizować, że dokładne przewidzenie zdarzeń lub tylko zbliżenie się do dokładności jest praktycznie niemożliwe. Może się zdarzyć, na zakończenie podam taki orzeźwiający przykład, że wygrywający wybory węgierski rząd ogłasza z wyprzedzeniem, że węgierski system finansowy w przynajmniej 50% musi pozostawać w rękach węgierskich. Nie państwowych, lecz węgierskich. Miną trzy miesiące od wyborów i tak będzie. Bo właśnie teraz niedawno tak się stało. Biorąc pod uwagę fakt, że takiego banku swoją drogą nigdy nie należało sprzedawać cudzoziemcom, rząd węgierski go wykupuje i tym samym udział własności narodowej w sektorze bankowym przekracza 50%.
Teraz tylko pytanie, Panie i Panowie, ale odpowiedź nie należy już do mnie, czy takiej sytuacji gdzie wszystko może się zdarzyć mamy się obawiać czy raczej powinna nas ona napełniać nadzieją i optymizmem? Jako że obecny porządek świata nie pasuje do naszego świata smaków, dlatego sądzę, że powinniśmy myśleć, że czekająca nas epoka, w której wszystko może się zdarzyć, choć wielu napawa to niepewnością, choć mogą być z tego problemy, jest przynajmniej opcją dającą tak wiele możliwości i okazji dla węgierskiego narodu. A zatem węgierskiej społeczności Basenu Karpat i całej narodowej wspólnocie węgierskiej rozsianej po świecie zamiast strachu, zamykania się w sobie i wycofania zalecałbym odwagę, myślenie perspektywiczne, rozsądne, ale odważne działanie. Jako że wszystko może się zdarzyć, możliwe, że nadejdzie nasz czas.
Dziękuję za uwagę!