Ten weekend w Budapeszcie ma większe znaczenie dla kibiców niż ten sprzed dwóch tygodni. Piłka nożna niby jest ważna, ale sukcesy w niej Węgrzy odnosili dawniej niż my i nie jest przesadą, że mało kto je pamięta, bo ludzie którzy mogliby to pamiętać są dziś w bardzo podeszłym wieku. Ten weekend jednak to finały Mistrzostw Europy w piłce wodnej, węgierskim sporcie narodowym. Dodatkowo to weekend Grand Prix Węgier w Formule 1.
Piłka wodna w kraju tak wypełnionym basenami nikogo nie dziwi, ale mnie jako przybysza owszem. Pamiętam wspaniały klip reklamowy gdzie przy patetycznej muzyce w zwolnionym tempie grupy rosłych kibiców, z umalowanymi twarzami, we flyersach, zawzięcie skandują, machają flagami i wykrzykują. Oglądasz to i jesteś pewien, że oto kibice na stadionie zagrzewają węgierską jedenastkę, lecz po chwili kamera robi odjazd i okazuje się że wszyscy ci kibice siedzą na stadionie wokół basenu, w którym faceci w czapeczkach jak dla niemowlaka pływają za piłką. Oczywiście tak jak i w piłce nożnej ten sport ma swoją legendę zespołu olimpijskiego, który wziął udział w olimpiadzie w Melbourne w 1956 w czasie tragicznych wydarzeń na Węgrzech. Zawodnicy w finale pokonali drużynę sowiecką, a opowieści o nieczystej grze Rosjan są do dziś wdzięcznym tematem do rozmów. Historia była na tyle dobra, że została sfilmowana przy dość oczywistym udziale Sándora Csányi, który pojawia się w węgierskich hiciorach filmowych częściej niż Linda u kresu swej popularności w polskich (film z 2006 roku Wolność i miłość – węg. Szabadság, szerelem).
W przeciwieństwie jednak do drużyny piłkarskiej koniec lat 50 nie był końcem tryumfów Węgrów w tej dyscyplinie i regularnie zdobywali oni medale na olimpiadach i wszelkich mistrzostwach, a wielość wpisów dotyczących medali olimpijskich stała się zapewne głównym powodem przebudowy parku olimpijskiego, gdzie na kamiennych tablicach są one dokonywane. Brak medali traktowany jest na Węgrzech tak jak klęskę w futbolu przyjęli kibice Brazylii. Czwartkowa przegrana drużyny kobiecej w meczu o finał miała charakter takiej klęski i media obiegły zdjęcia jednej z zawodniczek siedzącej ze skrajnie smutną miną na brzegu basenu. Hiszpańska klątwa.
Mistrzostwa Europy w waterpolo rozgrywane są co dwa lata na przemian z mistrzostwami świata. I choć Węgrzy występują jako mistrzowie świata z 2013 (mistrzostwo zdobyli w Barcelonie więc nie rozumiem tej klątwy hiszpańskiej), a także zdobywcy największej ilości tytułów mistrza starego kontynentu (zdobyli ich 12, a na podium stawali 22 razy), to niestety nie bronią teraz tego tytułu, który należy do Serbów. Drużyny z byłej Jugosławii zdominowały Mistrzostwa Europy w XXI wieku i Węgrzy na pewno będą chcieli przerwać tę złą passę. Jak to powiedział mój znajomy na dzień po finale FIFA, a w przeddzień rozpoczynających się mistrzostw w waterpolo: no, wreszcie coś ciekawego będzie do pooglądania po tych nudach.
Mistrzostwa odbywają się na obiektach pływackich na Wyspie Małgorzaty. Mogłabym powiedzieć na odremontowanych, ale w przeciwieństwie do innych obiektów sportowych, te są modernizowane od lat w sposób ciągły więc byłby to truizm. Pierwsze Mistrzostwa Europy rozegrano w 1926 roku na Węgrzech. Tegoroczne są dodatkowo wyjątkowe bo jednocześnie i w tym samym miejscu, odbywają się mistrzostwa kobiet i mężczyzn. Niestety – węgierskie zawodniczki nie odnosiły w ostatnich latach większych sukcesów od swoich kolegów i jak już wiemy w tym roku ich nie odniosą (w całej historii Mistrzostw Europy złoto zdobyły 2 razy, choć na podium stawały 11 krotnie). Panów będziemy oglądać w niedzielnym finale w meczu z Serbią o godz. 20.30.
Update 1: Węgierki wygrały z Włoszkami i wywalczyły brązowy medal.
Update 2: A jednak serbska klątwa :( Serbowie pokonali Węgrów w meczu o złoto 12:7. W Budapeszcie bardzo cicha i spokojna noc.