Od jakiegoś już czasu rząd węgierski zapowiadał, że należy uregulować kwestię doboru podręczników. Problem ich zbyt wielkiej ilości i swobodnego doboru przez nauczycieli (a w praktyce najczęściej przez dyrektorów szkół) znany jest również w Polsce. Wiąże się z on potencjalną korupcją na linii wydawca – szkoła, dużymi wydatkami, które szczególnie dotykają rodzin wielodzietnych, gdzie starsze rodzeństwo nie może przekazać podręczników młodszym, problemem z kontynuacją linii programowej, gdy wraz ze zmianą nauczyciela zmienia się podręcznik.
Polski rząd triumfalnie ogłosił ostatnio wprowadzenie ujednoliconego podręcznika jedynie dla klas pierwszych, nie napotykając przy tym wielkiego oporu ze strony swoich głównych oponentów.
Rząd węgierski postanowił działać dużo radykalniej. Zaczął od nacjonalizacji (poprzez wykup) dwóch wydawnictw (ale nie tych największych – czyżby te były związane z lewicą jak to ma miejsce w Polsce?) : Nemzedékek Tudása Tankönyvkiadó (byłe Nemzeti Tankönyvkiadó) oraz Wydawnictwo Apáczai. To pierwsze po 9 latach opuściło fińską grupę Sanoma. To drugie z małego gracza przez 9 lat wywalczyło sobie 4 miejsce w kraju na rynku podręczników do nauczania wczesnoszkolnego.
Wiodące do tej pory wydawnictwo Mozaik, będące również firmą węgierską już teraz zaczęło odczuwać skutki nowej sytuacji, jego wyniki finansowe pogorszyły się drastycznie. Do tej pory na rynku było 70 liczących się wydawnictw, których książki trafiały do węgierskich szkół. By dostać się na oficjalną listę podręczników szkolnych, książki które proponowały musiały otrzymać państwowy certyfikat jakości oraz odpowiadać programom nauczania. Sami nauczyciele czuli się często zdezorientowani zbyt dużym wyborem i bazowali na już wcześniej wybranych i sprawdzonych podręcznikach.
Gdy jednak rząd ogłosił swój plan to właśnie środowisko nauczycielskie podniosło największy krzyk. Głównym zarzutem tego środowiska było naruszenie prawa do swobodnego wyboru podręcznika. Trudno jednak sobie wyobrazić tego typu przepis w jakiejkolwiek kodyfikacji prawnej i w końcu do Trybunału Konstytucyjnego trafił zarzut naruszenia wolnej konkurencji w obrocie gospodarczym.
Trybunał Konstytucyjny skargę odrzucił. Nie znam dokładnie treści orzeczenia. O ile wiem dotyczyło ono obowiązywania badanych przepisów w czasie, a tym samym nie odnosiło się do meritum zarzutu. Myślę jednak, że w tym wypadku realizowany jest cel nadrzędny wobec wolnego obrotu gospodarczego i w dodatku realizowany jest on przez podmioty publiczne (choć z pewnością podniesione zostaną zarzuty, że kierowane przez „swoich”).
Wg. portalu Origo, niewymieniona z nazwiska nauczycielka przepłakała całą sobotę, po tym jak nauczycielom w wielu szkołach nakazano zamówienie nowych podręczników jeszcze przed przerwą wielkanocną. Z kolei Index jako komentarz zamieścił zdjęcie z Białorusi, gdzie maluchy trzymają elementarze z podobizną Łukaszenki. Analogia dość prosta, gdyż premier Orbán nie raz wykazał się już zamiłowaniem do wzorców ze Wschodu w zakresie prezentacji swego wizerunku.
Krytykujący do pewnego stopnia mają rację, bo władzy trzeba zawsze patrzeć na ręce. Mnogość podręczników niczego jednak tu nie zmieni, bo w końcu w każdym można zawsze umieścić ocenzurowaną treść.