Węgrzy w polskiej piłce

Rozmowa z dr. Péterem Szegedim, socjologiem, historykiem sportu.

B: Rozmawiamy po polsku czy po węgiersku? Mówisz po polsku, prawda?

P.SZ: Trochę. Rozmawiajmy jednak po węgiersku.

B: Skąd zainteresowanie Polską i językiem polskim?

P.SZ: Jeszcze z czasów studenckich. Mieszkałem w akademiku i poznałem tam Polaków, którzy przebywali na Węgrzech na stypendium. Zaprzyjaźniliśmy się, do dziś utrzymujemy kontakty. Od tamtego czasu wiele razy odwiedziłem Polskę. Bardzo mi się spodobał Wasz kraj i dlatego zacząłem uczyć się języka polskiego na ELTE.

B: Jesteś socjologiem, ekspertem od piłki nożnej i zawodowo zajmujesz się historią węgierskiego futbolu. Czy to miłość z czasów dzieciństwa?

P.Sz: Tak, zaczęło się już w dzieciństwie, kiedy jako mały chłopiec zostałem kibicem klubu DVSC (Debreceni Vasutas Sportklub – Debreczyński Kolejowy Klub Sportowy) i tak zostało do dzisiaj. Klub jest obecnie najlepszą drużyną piłkarską na Węgrzech, a 5 lat temu dostał się nawet do Ligi Mistrzów. W Debreczynie buduje się właśnie nowy stadion klubu.

B: Wracając do Twojej pracy. Czy jest o czym pisać, zważywszy że czasy świetności węgierskiej piłki mamy już dawno za sobą, a sukcesy Węgrzy odnoszą raczej w piłce wodnej.

P.SZ: I ręcznej. Zajmuję się przede wszystkim historią i to głównie tą do roku 1945, a wtedy działo się dużo.

B: Jako człowiek, który o węgierskiej piłce wie wszystko mógłbyś nam coś powiedzieć o historii związków polsko-węgierskich w tej dziedzinie sportu? Czy w ogóle były takie?

P.Sz: Były, w zasadzie do lat 70. Ale kiedy pierwszy raz usłyszałem to pytanie z ust Jánosa Tischlera, dyrektora Instytutu Węgierskiego w Warszawie, musiałem się dłuższą chwilę zastanowić. Pytanie padło w związku z wystawą pt. Bratanki na boisku organizowaną w Instytucie z okazji Euro 2012.

Okazuje się, że było trochę takich wspólnych epizodów. Podam kilka przykładów. Węgrzy mają dłuższe tradycje piłkarskie niż Polacy i początki polskiej piłki to właśnie obecność wielu węgierskich szkoleniowców w Waszym kraju. Np. trenerem pierwszej polskiej drużyny piłkarskiej, Cracovii był Węgier, Imre Pozsonyi. To również on został selekcjonerem pierwszej polskiej drużyny narodowej. Było to w roku 1921, kiedy to polska reprezentacja rozegrała swój pierwszy w historii międzynarodowy mecz, właśnie w Budapeszcie. W tamtych czasach wiele polskich klubów było trenowanych przez Węgrów. Do 1945 roku trzy z nich zdobyły mistrzostwo Polski: w 1921 roku Cracovia z Imre Pozsonyim, w 1929 roku Warta Poznań z Bélą Fürstem oraz w roku 1938 Ruch Chorzów z Ferencem Foglem. Jeszcze jedna ciekawostka: ostatni mecz polskiej reprezentacji rozegrany tuż przed wybuchem II wojny światowej, w sierpniu, odbył się w Warszawie z Węgrami.

Po 1945 roku w ramach współpracy krajów socjalistycznych znów wielu Węgrów szkoliło polskie zespoły i aż 10 z nich udało się zdobyć tytuł mistrzowski. Najlepszym i najsłynniejszym z nich był Géza Kalocsay, szkoleniowiec Górnika Zabrze, zdobywcy tytułu mistrzowskiego w 1967 roku.

B: To trenerzy, a zawodnicy? Grywali w polskich drużynach?

P.Sz: Nie zdarzało się to zbyt często. Najbardziej znanym zawodnikiem był Imre Schlosser, który na Węgrzech mistrzostwo zdobył aż 13 razy, w Wiśle Kraków był trenerem, ale bardzo krótko i z niewielkimi efektami. Wspomnę jeszcze o Rezső Patkoló, który nie był tak sławny jak Schlosser, ale w Polsce mieszkał przez wiele lat, tam też zmarł w 1992 roku. Był w reprezentacji Węgier i Polski, grał m.in. w Wiśle Kraków, Stali Stalowa Wola i Kujawiaku Włocławek.

B: Nie były to zatem intensywne kontakty.

P.Sz: Do lat 70 piłka węgierska stała na wysokim poziomie, podczas gdy Polacy sukcesy zaczęli odnosić później. Tak więc z punktu widzenia Węgrów Polacy nie byli dla nich najważniejszymi partnerami. Były to raczej takie kraje jak Austria, Czechosłowacja czy Włochy. Węgierscy szkoleniowcy największe sukcesy odnosili we włoskich klubach, takich jak Juventus, Milan, Inter, ale też w Benfice Lisbona, Bayern Monachium czy FC Barcelona. Kibicom piłkarskim na pewno nieobce są nazwiska Béli Guttmana, Árpáda Weisza czy wreszcie Ferenca Puskása. Mógłbym o tym mówić przez wiele godzin.

B: A tyle czasu nie mamy.

P.Sz: Może jeszcze na zakończenie jako ciekawostkę przypomnę, że Polacy spotkali się z Węgrami w finale na olimpiadzie w Monachium w 1972 roku. Polska wygrała 2:1. Na stronie magyarfutball.hu dostępne są nagrania z tego meczu.

B: Musimy chyba zorganizować jakiś mecz Polonia kontra węgierscy przyjaciele. Wziąłbyś udział? Na jakiej pozycji byś zagrał?

P.Sz: Byłbym trenerem! (śmiech)

Reklama